Filipiny krzywdzą dzieci w przemyśle cyberseksu

0
0
0
/

Filipiny stworzyły przemysł dla pedofilii wart miliard dolarów. Zdaniem AFP są światowym źródłem cyberseksu z udziałem dzieci.

 

Na terenie wioski Ibabao (pół tysiąca kilometrów od Manili), jak podał Deutsche Welle, dzieci były przetrzymywane w chatkach z bambusa i domach z cegły. Eileen Ontong w Ibabao zmuszał pięcioletnie dzieci do seksu (cena 500 dolarów) oraz rozbierania się przed kamerami (100 dolarów). Przez siedem lat wykorzystał ponad 30 dzieci i zarobił 200 tys. dolarów.


Rodzice w kafejkach i domach na terenie Filipin nagrywają filmy. Za pokazy erotyczne dziecka otrzymują od 10 do 100 dolarów. Na terenie kraju 60% populacji dostaje 2 dolary za dzień pracy. Rodzice na Filipinach uważają, że takie czyny nie łączą się z prostytucją, bo nie ma tutaj fizycznego kontaktu z dzieckiem.


W południowej Azji jest 1,6 miliona użytkowników branży cyberseksu. Według FBI w skali świata działa 40 tys. publicznych chat roomów. Liczba ich "klientów" - pedofilii - sięga 750 tys. Organizacja praw człowieka Terre des Hommes w 2013 poinformowała, że założyła fikcyjny profil dziesięcioletniej dziewczynki. Zainteresowało się nim 20 tys. pedofilów. Terre des Hommes doprowadziła do zatrzymania tysiąca z nich.


Dolores Alforte z Komitetu na rzecz Ochrony Dzieci poinformowała, że "wiele przedsiębiorstw [z branży pedofilskiej] jest umieszczonych w prywatnych domach i policja nie może tam wkroczyć dopóki nie uzyska zgody sądu". W 2005 prowadziła sprawę 70 dzieci z Manili. Jak podaje Alforte dorośli płacili 70 dolarów oraz artykułami spożywczymi od taśmy video, aby ich sfilmował japoński filmowiec. Zarabiali potem 10 dolarów za minutę, bądź 15 dolarów za godzinę emisji tak stworzonego nagrania.


Procesy na Filipinach w sprawie cyberseksu trwają latami.


Policjantka Lesley Ermata wskazuje że znajdowanie podejrzanych utrudnia fakt, że domy z branży nie wyróżniają się. Sprawcy do ukrywania połączeń stosują też proxy, co zauważył Migdonio Congzon z Narodowego Biura Śledczego (NBI).


Ofiary cierpią na depresję, problemy w nawiązywaniu relacji z ludźmi, część ma problemy z narkotykami. Przemysł cyberseksu dotyka również nastolatek takich jak Maricel i Kim zmuszonych do pracy w chatroomie z Olongapo. Na życzenie "klientów" rozbierały się przed kamerkami.


Saritha Rai w 2011 roku oceniła wartość rynku call center na Filipinach na 5,5 miliarda dolarów. Zdaniem Jamesa Cordovy rząd przymknął oko na fakt, że służą one po części za przykrywkę dla branży erotycznej. Eric Nuqui, szef biura do walki z handlem ludźmi, poinformował że pedofile w Stanach Zjednoczonych i Europie są gotowi do płacenia 50 dolarów za widok nagiego dziecka, jak macha do kamery. Za 200 dolarów oglądają, jak uczestniczą one w stosunkach płciowych. Jak wyjaśnia Nuqui: "Dzieci pochodzą z ekstremalnie biednych bądź rozbitych rodzin".


Jeśli chodzi o przestępstwa w sieci przemysł cyberseksu w 2014 zajął pierwsze miejsce. Na 200 spraw, według ministerstwa sprawiedliwości Filipin, stanowiły 46%.
Sprawa dotyczy również obcokrajowców. Filipińska policja w 2015 zatrzymała Gerarda Petera Scully'ego, Australijczyka. Za opłatą gwałcił dzieci przed kamerą. Został też oskarżony o śmierć jednej z ofiar. Dwóch Szwedów, informatyków, w 2011 dostało w Filipinach dożywocie. Emil Andreas Solemo i Bo Stefan Sederholm zbudowali bowiem infrastrukturę dla przemysłu cyberseksu w Cagayan de Oro.


Stacey Dooley w ramach brytyjskiego programu BBC w 2015 określiła jakie są potrzeby "klientów" branży względem dziewczynek: "Oni chcą, aby ściągnęła swój biustonosz, zabawiała się sama, czasami miała seks z kuzynami, rzeczy tego rodzaju, to idzie za daleko". Przeprowadziła wywiad z Marisol Ayad, kobietą osadzoną, bo zmuszała do cyberseksu dzieci od drugiego roku życia. Więźniarka twierdziła, że nie robiła niczego złego.


Lennie King, z organizacji zwalczającej handel ludźmi, poinformowała o skali nadużyć w branży. Wedle prawa Filipin seks jest dozwolony z osobami od 12 roku życia. Nastoletnie prostytutki odmawiają udziały w filmach przed kamerkami, bo zdaniem Lennie King uważają: "obcokrajowcy traktują cię jak świnię, to brudniejsze, cyberseks jest naprawdę brudny".


Dziennikarz Anna Santos wyjaśnia, że rodzice wolą, aby ich dzieci prostytuowały się przed kamerkami, bo "cyberseks to łatwe pieniądze, często rodzice popychają [swoje!] dzieci dalej niż tracą pieniądze".


Joan Saniel-Amit z biura prawnego CLB szacuje, że na terenie Filipin prostytuuje się od 60 do 100 tys. dzieci.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną