Płużański: Janek Wiśniewski padł (FELIETON)
3 sierpnia 1952 r. w Zielonej Górze urodził się Zbigniew Godlewski, pracownik Stoczni Gdyńskiej im. Komuny Paryskiej, zastrzelony 17 grudnia 1970 r. w Gdyni w czasie pacyfikacji robotniczych protestów przez władze komunistyczne. Pochód niosący na drzwiach ciało 18-letniego Godlewskiego i pokrwawioną biało-czerwoną flagę, utrwalony na fotografii, stał się tragicznym symbolem Grudnia ’70.
"Na drzwiach ponieśli go Świętojańską / Naprzeciw glinom naprzeciw tankom / Chłopcy stoczniowcy pomścijcie druha / Janek Wiśniewski padł” – czytamy tekst „Ballady o Janku Wiśniewskim”. Pierwowzorem Janka Wiśniewskiego jest właśnie Zbyszek Godlewski.
Wśród winnych śmierci 18-etniego mężczyzny jest Stanisław Kociołek, „kat Trójmiasta”. Po zgonie w 2015 r. Kociołek został pochowany na Powązkach Wojskowych w Warszawie, w kolumbarium tuż przy Alei Zasłużonych. Tymczasem taka osoba nigdy nie powinna spocząć na tym szczególnym polskim cmentarzu – nekropolii chwały polskiego oręża.
Przypomnijmy, kim jest Stanisław Kociołek i dlaczego stołeczne Powązki Wojskowe nie są dla niego odpowiednim miejscem. To osoba odpowiedzialna za masakrę robotników na Wybrzeżu w 1970 r., wysoki funkcjonariusz komunistyczny, który zatwierdził strzelanie do ludzi. Dla historyków to nie ulega wątpliwości. Niestety, dla wymiaru sprawiedliwości pozostał niewinny, ale to już kwestia kondycji wymiaru sprawiedliwości – prokuratorów i sędziów.
Nawet w kulturze masowej Kociołek traktowany jest jednoznacznie. Tekst piosenki „Ballada o Janku Wiśniewskim” autorstwa Krzysztofa Dowgiałło mówi o nim jako o „krwawym Kociołku”, „kacie Trójmiasta”. W gruncie rzeczy, gdyby rodzina czy jego czerwoni towarzysze mieli taki pomysł, to mogliby sądownie zakazać wykonywania tej piosenki uznając, że ten człowiek jest niewinny i jej śpiewanie jest skandalem. Doprowadzam sprawę do absurdu, ale w świetle prawa byłoby to zapewne możliwe, ponieważ prawomocnie Kociołek nie został skazany. Przeciwnie, prawomocnie został uznany za niewinnego, co też było hańbą wymiaru sprawiedliwości III RP.
Kociołek piastował wysokie funkcje partyjne. Był I sekretarzem warszawskiego PZPR-u, I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku. W końcu wicepremierem, później ambasadorem w różnych krajach – mniej lub bardziej egzotycznych. Najważniejszą chyba funkcję ambasadorską pełnił w Związku Sowieckim.
Dlaczego Kociołek zatwierdził strzelanie do robotników w grudniu 1970 r.? Chyba najkrócej określić to można tak: reprezentował w PZPR „frakcję betonową”, która dążyła do krwawej rozprawy z „Solidarnością”.
Byliśmy, jako Fundacja „Łączka”, na pogrzebie Kociołka 7 października 2015 r. Przeszliśmy od domu pogrzebowego do kolumbarium w cichym marszu, trzymając zdjęcia ofiar grudnia 1970 r. Aż do rozpoczęcia pogrzebu mieliśmy jednak nadzieję, że „kat Trójmiasta” nie spocznie na Powązkach Wojskowych, tylko na cmentarzu komunalnym. Że nasze i innych apele przyniosą rezultat. Jednak zaledwie miesiąc wcześniej na tym samym cmentarzu protestowaliśmy przeciwko pochówkowi Jana Ptasińskiego – wiceministra bezpieczeństwa publicznego jeszcze w czasach stalinowskich. W obu przypadkach – wobec bezradności decydentów – pokazaliśmy, że pamiętamy o zbrodniach komunizmu i konkretnych osobach za to odpowiedzialnych. Co nam pozostało, skoro Kociołek, Ptasiński i wielu innych komunistycznych oprawców do dziś spoczywa na Powązkach.
Tadeusz Płużański
Źródło: TP