Francja zakazuje wszelkich propalestyńskich demonstracji

W oświadczeniu Gérald Darmanin nakazał "systematyczną" deportację obcokrajowców, którzy złamią przepisy.

Posunięcie to ma miejsce, gdy europejskie rządy obawiają się wzrostu antysemityzmu wywołanego wojną między Izraelem a Hamasem.

W czwartek niemiecka policja rozbiła propalestyńską demonstrację w Berlinie.

Społeczność żydowska we Francji liczy prawie 500 000 osób i jest największą w Europie. Francuska społeczność muzułmańska jest również jedną z największych w Europie - szacuje się ją na pięć milionów.

W przemówieniu wideo prezydent Emmanuel Macron wezwał Francuzów do jedności, mówiąc "nie dodawajmy podziałów narodowych do podziałów międzynarodowych".

Powiedział, że 13 obywateli Francji zginęło w sobotnim ataku Hamasu na Izraelczyków, a spośród 17 innych zaginionych czworo to dzieci.

Wcześniej Darmanin powiedział regionalnym prefektom, że żydowskie szkoły i synagogi powinny być chronione przez widoczną obecność policji.

Powiedział francuskiemu radiu, że od soboty odnotowano 100 aktów antysemityzmu. Większość z nich dotyczyła graffiti przedstawiających "swastyki, 'śmierć Żydom', wezwania do intifad przeciwko Izraelowi". Dodał jednak, że niektóre incydenty obejmowały aresztowanie osób próbujących wnieść noże do szkół i synagog.

Francuska policja pilnuje już domów czołowych parlamentarzystów. Przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Yaël Braun-Pivet i poseł Meyer Habib otrzymali dodatkową ochronę.

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz zadeklarował "zero tolerancji" dla antysemityzmu.

Powiedział parlamentowi, że propalestyńska grupa, która świętowała w sobotę zabójstwa izraelskich cywilów, zostanie zdelegalizowana.

Berlińska policja zakazała również planowanych propalestyńskich demonstracji, powołując się na ryzyko antysemickich wypowiedzi i gloryfikacji przemocy. Władze podały, że około 60 demonstrantów zastosowało się do nakazu opuszczenia berlińskiego Potsdamer Platz w czwartek.