Ocaleni z ataku na kibuc kierują swój gniew na Netanjahu
Ogromna porażka w zakresie bezpieczeństwa i antagonizm wobec Palestyńczyków oznaczają, że wielu Izraelczyków uważa, że Netanjahu musi odpowiedzieć za atak Hamasu.
"On [Netanjahu] musi powiedzieć: 'Przepraszam, zawiodłem was. To przeze mnie i moją dumę prawie zostaliście zamordowani" - powiedział Cherry, 45-letni belgijsko-izraelski ekonomista.
Poterman i Cherry opisali, jak zamknęli się w bezpiecznych pokojach rano w dniu ataku i skulili się na 12 godzin, czekając, aż Siły Obronne Izraela przybędą im na ratunek. W ciągu tych męczących godzin nad ich głowami latały rakiety, a Hamas napadał na domy w całym kibucu, krzycząc "Allahu Akbar" [Bóg jest największy] i "Masakruj Żydów".
Poterman, który do zeszłego tygodnia pracował jako nauczyciel pozaszkolny, wysłał z bezpiecznego pokoju coś, co uważał za swój ostatni post na Facebooku: "Pół godziny, jesteśmy zamknięci z terrorystami w domu, nikt nie przychodzi".
40-latek powiedział, że wysłał wiadomość, gdy stał obok drzwi bezpiecznego pokoju, trzymając siekierę, podczas gdy jego żona Maria trzymała w jednej ręce ich siedmiomiesięczną córeczkę, a w drugiej nóż. Żadne z nich nie spodziewało się przeżyć, ale zatrzask zainstalowany po wewnętrznej stronie drzwi przez poprzedniego najemcę uniemożliwił terrorystom wtargnięcie do środka.
W oddzielnym bezpiecznym pokoju Cherry, jej mąż Oren i trójka ich dzieci zabarykadowali drzwi najlepiej jak potrafili, używając szafki i krzesła.
Przyczyny tak spektakularnej wpadki w zakresie bezpieczeństwa w kraju, który szczyci się swoim aparatem wywiadowczym, są nadal niejasne i stanowią ogromne zakłopotanie dla administracji Netanjahu.
Ocalałych mieszkańców wsadzono do autobusu i przewieziono do bazy wojskowej na południu kraju, skąd mieli zostać przeniesieni. Ale Cherry już wcześniej zdecydowała, że opuści kraj. Cztery dni później ona i jej rodzina znaleźli się na pokładzie samolotu linii El Al lecącego do Paryża, skąd odebrał ich brat i zawiózł do Belgii. Rodzina Poterman przybyła następnego dnia.
Źródło: POLITICO