Ukraińcy po wyborach już jęczą o przyjaźni, współpracy i wspólnym przetrwaniu (FELIETON)

1
0
10
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / Pixabay

Wystarczyło, że w Polsce doszło do wyborów, to dotychczas butne i chamskie ukraińskie elity władzy znowu wróciły do normalnej dla nich pozycji płaszczenia się i podlizywania. Konkretnie chodzi o wypowiedzi szefa MSZ Ukrainy Dmytro Kułebo o wyborach w Polsce. Który już ogłosił, że „nie przetrwamy bez siebie”, choć powinien powiedzieć, że Ukraina nie przetrwa, bo Polska jak najbardziej sobie poradzi bez fałszywego przyjaciela na wschodzie.

Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba. skomentował wyniki wyborów parlamentarnych w Polsce i ocenił najbardziej prawdopodobne scenariusze przyszłych stosunków polsko-ukraińskich. Z wypowiedzi wyraźnie przebija, że zaczynają sobie zdawać sprawę, że czas dojenia Polski przez naszego „przyjaciela” powoli się kończy, a nawet jeśli to dojenie się nie skończy to może być poważnie ograniczone. I to nie tylko dlatego, że jeśli chodzi o broń i amunicję to Polska za bardzo nie ma co im dać. Dlatego ogłosił, że „Ze strategicznego punktu widzenia Polska i Ukraina nie przetrwają bez siebie w tym okrutnym świecie”. Cóż – Ukraina może nie przetrwa, ale Polska jeszcze parę lat powinna pociągnąć.

Ta władza będzie tak samo uległa, jak i poprzednia...

Taki komunikat pobrzmiewa w słowach ukraińskiego szefa resortu spraw zagranicznych. Ponieważ stwierdził on, że „Ukraińcy nie powinni obawiać się zmiany władzy w Polsce, nawet jeśli rząd utworzy dotychczasowa opozycja to strategicznie wszystko będzie dobrze”. I dalej: „Na strategiczne stosunki między Ukrainą a Polską nic nie wpływa, bo te stosunki są za głębokie, za dużo jest w nich zawinięte. Najważniejsze, że taktycznie można o sobie myśleć, co się chce, ale strategicznie Polska i Ukraina nie przetrwają bez siebie w tym okrutnym świecie. Dlatego wszystko będzie dobrze przy jakimkolwiek układzie sił w Polsce czy Ukrainie”. Innymi słowy – ta władza też będzie marnowała zasoby Polski na swojego upadłego i niewiernego „przyjaciela”.

Nikt już nie mówi o wstrzymaniu wysyłania broni i amunicji…

Co gorsza nikt już nie mówi o wstrzymaniu wysyłania broni i amunicji z zasobów Wojska Polskiego dla „bratniej Ukrainy”. O też Dmytro Kułeba został zapytany. I zgodnie z prawdą odpowiedział, że „tego typu zdania padały wyjątkowo rzadko i wywołane były emocjami w trwającej kampanii wyborczej. (…) Takich wypowiedzi już się nie słyszy. A w samej Polsce te rozmowy zostały w pewnym momencie dość wymownie przerwane (...) Miejmy nadzieję, że te wszystkie emocje pozostały w zakończonej kampanii wyborczej”. Cóż prawie każdy (może z wyjątkiem partii, jeszcze rządzącej) widzi, że asertywność w stosunkach z naszym wschodnim sąsiadem była udawana i tylko na czas kampanii wyborczej.

Optymizmu szefa ukraińskiej dyplomacji jednak nie podzielają inni ukraińscy politycy, tacy jak poseł do Rady Najwyższej Oleg Dunda z partii samego szefuncia, czyli ze „Sług Narodu”. Który otwarcie mówi, że cała sytuacja jest niebezpieczna dla Ukrainy. I jak podają ukraińskie media „polityk nie ukrywał swojego zaniepokojenia w związku ze zmianą władzy i możliwym brakiem możliwości utworzenia stabilnego rządu”. Przed wyborami mówił, że „W tej chwili to, co widzimy w sondażach wyjściowych jest problemem dla Ukrainy. Wiąże się to z tym, że PiS wygrało wybory, ale opozycja ma większość głosów, a to stwarza bardzo niepewną sytuację”. Później się jeszcze rozpłakał, że „W konsekwencji braku utworzenia rządu, może dojść do kolejnych wyborów i co za tym idzie startu kolejnej kampanii wyborczej. Widzieliśmy to już w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Dla Ukrainy ta kampania przedwyborcza w nadchodzącym roku będzie bardzo groźna (...) Warszawa będzie zachwiana, może prowokować wszelkie konflikty i nie będzie miała żadnego znaczenia sytuacja na Ukrainie”. Po pierwsze to nie Warszawa tylko Kijów robił syf i oborę w stosunkach wzajemnych, a po drugie niestety rząd powstanie, chociaż już po jego składzie widać, że może się szybko zużyć i za długo nie przetrwać. I dodam od siebie – oby tak się stało.

Jak widać ukraińska pożal się Boże „dyplomacja” potrafi na przemian tylko dwie rzeczy – butnie traktować innych z góry eskalując swoje żądania i grożąc. A później żebrać głosząc, jakim to jest się czyimś rabem (niewolnikiem) i przyjacielem. 

 

Zdzisław Markowski

Źródło: ZM

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną