Markowski: Jak amerykański parlamentarzysta republikanów został wywalony z Izby Reprezentantów (FELIETON)

0
0
1
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / https://www.flickr.com/photos/jeepersmedia/14325892019

W amerykańskiej Izbie Reprezentantów, czyli niższej izbie Kongresu (wyższą jest Senat)po raz szósty w historii Izby USA w historii i po raz pierwszy od ponad dwóch dwudziestu lat wywalono kongresmena. Większość takich decyzji podjęto wobec tych, którzy walczyli po stronie Konfederacji podczas wojny secesyjnej, a w najnowszej historii Stanów Zjednoczonych takie przypadki można policzyć na palcach jednej ręki.

„Do diabła z tym miejscem” miał powiedzieć na pożegnanie George Santos, po czym odjechał z siedziby amerykańskiego Kongresu w stronę zachodzącego Słońca. To historyczne głosowanie w sprawie pozbawienia stanowiska kongresmena wynikło z faktu, że ciążą na nim dziesiątki zarzutów karnych. Część banalnych – takich, że polityk kłamał, jakby istnieli politycy którzy tego nie robią (popularny dowcip głosi po czym można poznać, że polityk kłamie – porusza ustami). Inne zarzuty to już grubsze sprawy, kwalifikujące się na dłuższą odsiadkę.

Do trzech razy sztuka

Izba Reprezentantów próbowała typa wcześniej już dwa razy odwołać. Udało się jednak dopiero teraz. Za wydaleniem George'a Santosa zagłosowało 311 kongresmenów (w tym 206 demokratów i aż 105 republikanów, którzy nie chcieli mieć w swoim szeregu tej czarnej owcy), a przeciwko było 114 osób. To pokazuje, że Stany Zjednoczone przy wszystkich swoich wadach nadal są bardziej demokratyczne, niż taka Polska, w której przez całą ostatnią kadencję funkcję marszałka Senatu sprawował wielokrotny łapówkarz, który rękoma i nogami bronił się przed postawieniem go przed sądem – bo są dziesiątki świadków, którzy w prokuraturze zeznawali, jak pan profesor medycyny nie tylko brał od nich łapówy, ale po prostu je chamsko i bezczelnie wymuszał.

Ciekawa postać kongresmena George’a Santosa

Kongresmen George Santos, który właśnie wyleciał z Izby Reprezentantów to jednak bardzo ciekawa i barwna postać. Co prawda miał nałogowy problem z mówieniem prawdy. Otóż twierdził on, że jest żydowskiego pochodzenia (to akurat w Stanach zbrodnia dużego formatu). Kłamał na temat swoich dyplomów uniwersyteckich (to zupełnie, jak niejaki Aleksander Kwaśniewski), ściemniał o swojej karierze na Wall Street. Kłamał, że jego matka zginęła w atakach terrorystycznych w USA 11 września. W sumie jest on typem, który słowa prawdy nie powiedział, chyba że przez przypadek, albo że się pomylił. Był też wyjątkowo aktywnym członkiem społeczności LGBT+, która to społeczność się teraz od niego w każdy możliwy sposób odcina.

Dodatkowo w maju bieżącego roku republikański polityk został oskarżony o 23 przestępstwa federalne, w tym także rozmaite oszustwa bankowe (a więc jednak coś wspólnego z Wall Street miał), pranie brudnych pieniędzy i kradzież środków publicznych, a nawet o „oszustwa zawiązane między innymi z hodowlą psów Amiszów w Pensylwanii”. Jak widać postać wyjątkowo ciekawa i barwna. W listopadzie zeszłego roku komisja etyki Izby Reprezentantów stwierdziła, że polityk kradł pieniądze z budżetu własnej kampanii i wykorzystał „każdy aspekt swojej kandydatury do Izby Reprezentantów dla własnych osobistych korzyści finansowych”.

Po przegranym przez siebie głosowaniu w Izbie Reprezentantów George Santos minął czekających na niego dziennikarzy. Na szereg pytań odpowiedział krótko i konkretnie: „Ponieważ nieoficjalnie nie jestem już członkiem Kongresu, nie muszę już odpowiadać na ani jedno pytanie od was. Do diabła z tym miejscem” stwierdził wsiadając do samochodu zaparkowanego u stóp schodów Kapitolu i odjeżdżając z amerykańskiej „świątyni demokracji”.

Oczywiście demokratyczna gubernatorzyca stanu Nowy Jork Kathy Hochul (zresztą o moralności i uczciwości porównywalnej do Santosa, ale to długa i zupełnie inna historia) powiedziała: „Cieszę się z odejścia Santosa i jestem gotowa podjąć się uroczystej odpowiedzialności za obsadzenie wakatu w 3. dzielnicy Nowego Jorku”. Rozpisała już nowe wybory, które powinny się odbyć w lutym przyszłego roku.

Jak widać Amerykanie jeszcze raz na jakiś czas potrafią wywalić swoich złodziei i oderwać im ryj od koryta. Co niestety w Polsce nie zdarzyło się od bardzo, bardzo dawna. A ja byłbym za przywróceniem kary śmierci wobec złodziejstwa i zdrady interesów narodowych na stanowiskach premierów, ministrów i parlamentarzystów. Jednak pomarzyć dobra rzecz.

Zdzisław Markowski

Źródło: Zdzisław Markowski

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną