Anatomia manipulacji – Żona posła PiS pobiła rywalkę. Oglądały to tłumy (FELIETON)

0
0
3
Marianna Schreiber
Marianna Schreiber / zrzut ekranu

Na stronie pewnej Gazety mamy zapowiedź artykułu pod wiele znaczącym tytułem „Żona posła PiS pobiła rywalkę. Oglądały to tłumy”. Przyjrzyjmy się tej chamskiej anatomii manipulacji. Co wyeksponowano, a czego nie i to już w samym tytule.

Walka o sławę i pieniądze

Kto chce może od razu się przenieść na stronę poniższego artykułu i samemu sobie wyrobić zdanie:

https://www.sport.pl/inne/7,102005,30550135,zona-posla-pis-zadebiutowala-w-clout-mma-sceny-prawdziwy.html#s=BoxOpImg3

Ja tylko skomentuję – sam tytuł jest zwykłym clickbajtem. Otóż co do istoty sprawy - żona posła Prawa i Sprawiedliwości, a do niedawna także wiceministra Łukasza Schreibera (syna byłego wojewody łódzkiego i jednego z baronów PiS) Marianna Schreiber zadebiutowała w Clout MMA.

To są takie walki rozmaitych celebrytów, którzy leją się po mor… twarzoczaszkach i innych częściach ciałach, a nie są żadnymi sportowcami - tylko są znani z tego, że są znani. Owszem jest wielu ludzi, którzy tak powszechnie znany Dziki Trener, czy youtuber prowadzący kanał „Moda Wysoka” za żadne pieniądze w czymś takim by nie wystąpiło. Natomiast inni za kilkadziesiąt, kilkaset tysięcy złotych pójdzie i będzie z siebie robiło durni. Dotyczy to nawet aktywnych feministek w rodzaju Mai Staśko, dla której wszystko jest przemocą akurat bicie innej kobiety na ringu takich freak fightów już nie jest, bo jej zapłacili potężne pieniądze. Ta nazwa jest idiomem wykorzystywany w boksie, kick-boxingu oraz MMA, który określa walkę charakteryzującą się ogromną różnicą w umiejętnościach, doświadczeniu, czy wadze pomiędzy zawodnikami.

Zwycięstwo!

Pani Marianna, której kibice wybrali przydomek „Hipokrytka” swoją debiutancką walkę w MMA wygrała. Co raczej nie powinno dziwić, ponieważ jest młodsza i sprawniejsza. Po trzech rundach walki sędziowie jednogłośnie orzekli jej zwycięstwo nad Moniką „najlepszą polską dziennikarką” Laskowską (akurat ten przydomek dziewczyna sama sobie nadała, choć z niej jest taka dziennikarka, jak i bokser – raczej kiepska). Okazało się, że walka była bardzo zacięta, wręcz odwrotnie proporcjonalne do umiejętności obu pań. Schreiber na początku walki przypuściła wściekły atak zasypując ją ciosami. Przeciwniczka klinczowała i w ten sposób przetrwała do końca pierwszej rundy. W drugiej rundzie to Laskowska częściej trafiała przeciwniczkę, ale ciosy nie zrobiły większego wrażenia na Mariannie, bo brakowało im siły. Szukała też obalenia, ale Schreiber przytrzymała się i została kilkukrotnie przez sędziego upomniana, a ostatecznie ukarana odjęciem punktu. W trzeciej rundzie na początek długo trwał klincz, ale Schreiber się uwolniła i w stójce częściej trafiała rywalkę. I w ten sposób wygrała na punkty. Po zwycięstwie Marianna nie kryła emocji i padła na deski ringu płacząc ze szczęścia. A później na swoim twitterze przeprosiła swoją przeciwniczkę za to, że ją trochę obiła. „Moniko przepraszam za te ciosy. Dziękuję ci za tę walkę”. Tyle na temat samego starcia. Ot po prostu nadmiar entuzjazmu nad jakimikolwiek umiejętnościami. Co do umiejętności to można próbkę tego co potrafi Marianna Schreiber i zaprezentowała przed walką to w trakcie pokazu kopnęła tak wysoko, że sama się przewróciła.

A teraz gazeta

Za to „gazeta” napisała między innymi, że: „Jeszcze jakiś czas temu Marianna Schreiber zarzekała się, że nie wejdzie do świata freak fightów. W trakcie jednej z konferencji przed Clout MMA 3 ogłosiła się samozwańczą królową freaków”. A sam tytuł sugeruje, że w jakichś okolicznościach żona posła PiS pobiła jakąś kobietę. Nie dodając, że się to stało za zgodą obu stron i ku ich obustronnej radości. A jakieś bliżej nieokreślone tłumy się temu przyglądały. Sam tytuł „pobiła rywalkę” brzmi przecież lepiej, niż pobiła przeciwniczkę na ringu. Czego się jednak nie robi dla wyświetleń i tytuł brzmi, jakby pobiła jakąś swoją rywalkę do chłopa, czy jakiejś innej wartości materialnej. Po prostu tytuł dorósł poziomowi walk celebrytów w klatkach, które to starcia nie mają nic wspólnego ze sportem. Z jakiej racji nie można jakimś babom, czy chłopom zabronić dobrowolnego tarzania się w bagnie, czy innym kisielu, ale po pierwsze to nie sport, a po drugie poziom „gazety” jej dorównuje.

Zdzisław Markowski

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Źródło: ZM

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną