W kajdanki i do woja – jak Ukraina zapewnia sobie rekruta (FELIETON)
Na Ukrainie mamy skandal za skandalem, a wszystkie dotyczą zachowania służb państwa ukraińskiego podczas doręczania wezwania do wojska. Otóż Państwowe Biuro Śledcze Ukrainy pod wpływem nacisku opinii publicznej i mediów „wszczęło śledztwo w sprawie brutalnych działań wojska i funkcjonariuszy organów ścigania podczas doręczania wezwania mężczyźnie w Odessie”. Oczywiście normalnie nie byłoby sprawy, ale całe zdarzenie zostało nagrane, a film trafił do Internetu.
Na kilku kanałach Telegramu w dniu 14 listopada zeszłego roku pojawił się film, na którym pokazano jak ukraińscy „łowcy rekrutów” z tamtejszego odpowiednika Wojskowych Komend Uzupełnień „dostarczają” na ulicy mężczyźnie bilet do wojska. Innymi słowy rzucają go na ziemię, skuwają kajdankami, wrzucają do wojskowej suki i dają mu szansę bohaterskiej śmierci za swoją socjalistyczną ojczyznę. Ponieważ nikt już nie chce sam się zgłaszać, po to żeby zginąć za swoją ojczyznę to trzeba wytypować „przymusowych ochotników” i pozyskać rekruta wszelkimi możliwymi i dostępnymi metodami. A że jest to nielegalne? Cóż…
Problemem nie jest sama praktyka porywania rekruta (zgoła, jak na ziemiach polskich w XVIII wieku w czasie wojny siedmioletniej, czy w wielowiekowej praktyce brytyjskiej marynarki wojennej). Problemem jest, że to wyszło. Dlatego Państwowe Biuro Śledcze Ukrainy poinformowało na swoim kanale na Telegramie, że „śledczy prowadzą dochodzenie w sprawie brutalnych działań funkcjonariuszy wojska i organów ścigania podczas doręczania wezwania mężczyźnie w Odessie”. W sumie, gdyby nie wypłynęło nagranie to mieliby to być może gdzieś. W komunikacie możemy przeczytać, że: „śledczy rozpoczęli dochodzenie w sprawie tego zdarzenia i przeprowadzili już szereg pilnych czynności dochodzeniowych, przesłuchali świadków, a także wszystkich uczestników wydarzenia. Usunięto również odpowiednie nagrania wideo i materiały administracyjne”. Śledztwo ma być prowadzone „w związku z przekroczeniem uprawnień przez funkcjonariuszy wojskowych i funkcjonariuszy organów ścigania”. Jak to się skończy raczej wszyscy mogą się domyślać. To tyle na temat stosowania „prawa” w czasie wojny, w kraju gdzie jeszcze przed wojną rządziło bezprawie.
Brutalność wojskowych level hard
Ponieważ na nagraniu, które zostało opublikowane w sieci wyraźnie widać jak potraktowano cywilów. I że to była akcja ukraińskich żołnierzy i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa Ukrainy. Jak podali w swoich relacjach świadkowie „mężczyzna miał zostać najpierw powalony na ziemie, a następie skuty kajdankami i siłą wepchnięty do samochodu. Powodem takiego zachowania miała być odmowa przyjęcia wezwania do służby wojskowej”. W odeskich mediach napisano, że „na tym filmie pracownicy TCC zawijają poborowego w koraliki”.
Nie pierwszy i nie ostatni...
Co ciekawe to nie pierwszy tego typu przypadek w Ukrainie, ani zapewne nie ostatni. Raczej to kolejny tego typu przypadek w kraju bezprawia. Podobne śledztwa w sprawie brutalności wojskowych toczą się między innymi w obwodzie lwowskim, chersońskim i kijowskim, a ostatnio miało miejsce zdarzenie w postaci nalotu wojskowych werbowników na… ośrodek wypoczynkowy na Rusi Zakarpackiej w pobliżu granic z Węgrami, gdzie masowo zatrzymywano kuracjuszy i pakowano do wojskowych suk w celu przyśpieszonej mobilizacji do bohaterskiej obrony ojczyzny.
Jest źle, będzie jeszcze gorzej...
Wraz z postępującą erozją ukraińskiej armii, wzrostem liczby zabitych, trwale okaleczonych, czy tylko czasowo wyłączonych przez lekkie rany będzie się nasilała tendencja do mobilizowania kogo się tylko da. Już w internecie krążą filmy, jak lokalni urzędnicy i wojskowi łapacze próbują zmobilizować nawet osoby niepełnosprawne intelektualnie i fizycznie.
Niedawno ukraiński internet obiegł film, gdzie jeden z najskuteczniejszych (czyli najprawdopodobniej najbrutalniejszych i najbardziej bezwzględnych) oficerów TCC (ukraiński odpowiednik naszych Wojskowych Komend Uzupełnień) po ciężkiej pracy relaksuje się urlopem na Dominikanie, gdy jego ofiary gniją w okopach Donbasu i Zaporoża. Nie wiadomo dlaczego doczekał się ów oficer setek pełnych „mowy nienawiści” wpisów od swoich rodaków.
Zdzisław Markowski
Źródło: ZM