Kabaretu o nazwie Royal Navy ciąg dalszy – mieli straszyć, a lotniskowiec im się popsuł (FELIETON)
Pamiętam ile było szydzenia (zresztą jak najbardziej słusznego), kiedy rosyjski (pożal się Boże) lotniskowiec „Admirał Kuzniecow” tak płynął ciężko dymiąc przez Morze Śródziemne, że w końcu nie dopłynął do Syrii. Przy tym wyglądał, jak relikt z epoki pary (w sumie to jeszcze tak było w czasach I Wojny Światowej), kiedy to okręty napędzano węglem. Postawiono wówczas pytanie o kondycję rosyjskich sił morskich. Teraz trzeba postawić takie pytanie o kondycję brytyjskiej marynarki wojennej, ponieważ ciągle im się coś przytrafia. A przecież pech to bardzo często pochodna niesprawności sprzętu oraz niskiego poziomu wyszkolenia i niedbałości personelu.
Wspominałem ostatnio o stratach niebojowych brytyjskiej Royal Navy w postaci dwóch uszkodzonych trałowców:
https://prawy.pl/128991-Brytole-nie-potrzebuja-Huti-zeby-sami-sobie-potopic-okrety-FELIETON
Teraz mam okazję znowu poszydzić z kabaretu o nazwie Royal Navy. Ponieważ nastąpił ciąg dalszy – lotniskowiec im się popsuł. Problem w tym, że duma Royal Navy miała za zadanie straszyć Rosjan u wybrzeży północnej Norwegii w ramach NATO-wskich ćwiczeń morskich.
„Steadfast Defender” bez dumy brytyjskiej floty
Pod koniec stycznia rozpoczęły się manewry „Steadfast Defender”. Potrwają one jeszcze cztery miesiące – do końca maja. Łącznie ma w nich weźmie udział około 90 tysięcy żołnierzy z państw członkowskich NATO oraz czekającej na akcesję Szwecji. Warto wspomnieć, że „Steadfast Defender” są największymi ćwiczeniami NATO od czasu zakończenia zimnej wojny. W ich części morskiej łącznie ma wziąć udział ponad 40 okrętów z 24 krajów NATO (i Szwecji). Co do morskiej części „Steadfast Defender” są one podzielone na odbywające się u wybrzeży północnej Szkocji ćwiczenia „Joint Warrior” i późniejsze „Nordic Response”, które będą się odbywać w marcu u arktycznych wybrzeży Norwegii. W ramach obu ćwiczeń miała się znaleźć brytyjska lotniskowcowa grupa uderzeniowa. Pytanie, czy się znajdzie, ponieważ doszło do blamażu Brytyjczyków. Ponieważ popsuła im się duma Royal Navy – najnowszy (i w sumie jeden z dwóch) lotniskowiec HMS „Queen Elizabeth” i czas ćwiczeń spędzi w stoczni remontowej. Przez co musi zostać zastąpiony przez inny okręt. Jedynym kandydatem jest bliźniaczy „Prince of Wales”, który już remont ma za sobą, ponieważ ten okręt miał taki sam problem – w sierpniu 2022 roku na wspólnych ćwiczeniach z Amerykanami u wschodnich wybrzeży Ameryki Północnej musiał on zostać zastąpiony przez HMS „Queen Elizabeth” ponieważ zepsuł mu się wał napędowy. Dzisiaj w ramach rewanżu to on musi zastąpić popsutą królową.
Niepokojący komunikat admiralicji
Brytyjska marynarka wojenna poinformowała o awarii, wykrytej na lotniskowcu HMS „Queen Elizabeth”. Wiceadmirał floty Andrew Burns powiedział mediom „Rutynowe kontrole przed wypłynięciem zidentyfikowały wczoraj problem ze sprzęgłem na prawym wale napędowym HMS Queen Elizabeth. W związku z tym okręt nie wypłynie w niedzielę. HMS Prince of Wales przejmie jego zadania w ramach NATO i wyruszy na ćwiczenia Steadfast Defender tak szybko, jak to możliwe”. Co więcej powiedział również, że „Problem na HMS Queen Elizabeth jest oddzielny i niezwiązany z wcześniejszą usterką na siostrzanym okręcie. (…) Zidentyfikowany problem dotyczy sprzęgieł wału statku. Wały napędowe okrętu są zbyt duże, aby można je było wykonać z jednego kawałka metalu, więc każdy wał jest wykonany z trzech sekcji, które są połączone za pomocą sprzęgieł wału, które łączą sekcje wału razem”.
Awaria oznacza, że brytyjska marynarka przynajmniej na razie (w ciągu najbliższego półrocza) nie będzie mogła wysłać żadnego lotniskowca w rejon Morza Czerwonego. Ponieważ żadnego nie ma. I amerykańsko-brytyjska operacja przeciwko jemeńskim rebeliantom Houti tradycyjnie będzie się opierała o siłę najpotężniejszej (chociaż już nie największej) marynarki świata. I chociaż z tydzień temu brytyjski wiceminister obrony James Heappey wspominał o możliwości wysłania lotniskowca na ten teatr działań. Jednak ponieważ HMS „Queen Elizabeth” i HMS „Prince of Wales” są jedynymi lotniskowcami Royal Navy.
Co więcej awaria HMS „Queen Elizabeth” jest kolejną w ostatnim czasie informacją, która w opinii analityków militarnych podaje w wątpliwość gotowość brytyjskich sił zbrojnych na wypadek ewentualnego konfliktu zbrojnego. I to na morzu – o stanie lądowych sił zbrojnych nawet nie ma sensu mówić. Co Brytyjczykom nie przeszkadza zapewniać Ukrainę i Polskę, że jest ich najlepszym sojusznikiem i przyjdzie nam z pomocą w ramach oddzielnego sojuszu. Pewnie tak samo, jak we wrześniu 1939 roku.
Zdzisław Markowski
Źródło: ZM