Dublin wysyłał policję i autobusy, by zlikwidować miasteczko namiotowe migrantów

Zszokowani ludzie z Afganistanu, Pakistanu i Nigerii zostali zapędzeni do autokarów po usunięciu 200 namiotów i oczyszczeniu ulic.
Konwój przybył tuż po wschodzie słońca: strumień pojazdów policyjnych, ciężarówek komunalnych, zamontowanych dźwigów i autokarów, gotowych do rozebrania namiotowego miasta migrantów i uchodźców w sercu Dublina, które stało się zbyt duże, zbyt widoczne, zbyt polityczne.
Ogrodzono ulice i zapędzono zszokowanych, zaspanych mężczyzn z Afganistanu, Pakistanu, Nigerii i innych krajów do autobusów i zaczęto likwidować około 200 namiotów, stopniowo usuwając wszelkie ślady obozu, ale żadna ilość zamiatania i spłukiwania nie mogła usunąć zapachu nieudanych wyborów i dyplomacji.
Wszyscy zgadzali się, że slumsy wokół rządowego Biura Ochrony Międzynarodowej (IPO) przy Lower Mount Street były odrażające - niehigieniczne, niebezpieczne, niesprawiedliwe, plama na sumieniu Irlandii - ale sposób i czas ich usunięcia cuchnęły polityką, zarówno irlandzką, jak i brytyjską.
Siedem dni wcześniej minister sprawiedliwości, Helen McEntee, powiedziała, że 80% osób przybyłych w ostatnim czasie wjechało przez Irlandię Północną, co wywołało zachwyt Rishiego Sunaka, który twierdził, że jego plan dotyczący Rwandy jest słuszny, co z kolei wywołało kłótnię między dwoma rządami, które stoją w obliczu presji na kontrolowanie migracji.
Torysi starają się uniknąć porażki w czwartkowych wyborach lokalnych w Anglii i Walii oraz w wyborach powszechnych, które odbędą się jeszcze w tym roku. Koalicja rządząca w Irlandii znajduje się pod podobną presją, aby powstrzymać napływ imigrantów przed wyborami lokalnymi i europejskimi w czerwcu oraz wyborami powszechnymi w marcu.
Źródło: Guardian