Kolejne doniesienia na temat rzekomych miliardów ukradzionych przez PiS
Na konferencji prasowej w sierpniu Donald Tusk pokazywał slajdy, z których wynikało, że rząd PiS rozkradł 100 mld zł. Pojawia się jednak coraz więcej wątpliwości, co do tego, czy nie był to zwykły PR-owy chwyt.
Ostatnio publicysta Łukasz Warzecha zwrócił uwagę, że dziwnym zbiegiem okoliczności wyszła okrągła liczba, jak „100 konkretów na 100 dni rządu”. Według Warzechy jest to „przemysł przykrywkowy”, za którym nie stoją żadne dane. Ma odciągać uwagę od prawdziwych problemów, czyli rosnącej inflacji i podwyżek cen energii czy spodziewanego wzrostu cen wody.
Na wspomnianej konferencji mowa była o tym, że poprzedni rząd stworzył układ zamknięty. Szef rządu mówił: „Dzięki posiadanym uprawnieniom dyrektorzy izb administracji skarbowej od lutego 2024 roku prowadzą postępowania w 90 jednostkach i podmiotach, które podlegają 17 resortom w naszym rządzie. Codziennie pracuje nad tymi sprawami 200 kontrolerów”. Dodał też: „W ramach rozliczeń 62 osoby mają postawione zarzuty, a do prokuratury skierowano 149 zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa”. Mają dotyczyć one w sumie 100 mld zł. Z tego izby skarbowe na razie chcą odzyskać 3,2 mld zł.
Dokładnie nie wiadomo jednak, o jakie nieprawidłowości chodzi. Wiele mówi się o tym, że dotyczy to przekazywania pieniędzy przez ministrów na cele społeczne w swoich okręgach wyborczych, m.in. na wozy straży pożarnej czy na Koła Gospodyń Wiejskich. Jarosław Kaczyński, na własnej konferencji prasowej, zwrócił jednak uwagę, że takich funduszy rocznie przekazywano ok. 3 mld zł, więc raczej nie o to chodzi. Zauważył, że może dotyczyć to funduszy na Polskę lokalną, w tym funduszy drogowych, na co, według niego, poprzednicy wydali 120 mld zł, albo i więcej.
W związku z tym pojawia się jednak cały szereg wątpliwości. Koalicja 13 grudnia od początku przejęcia władzy mówi o „wielkiej kradzieży” publicznych pieniędzy. Przekazanie jednak funduszy państwowych na takie cele jak zakup wozu strażackiego nie jest żadną defraudacją. Jeśli nawet politycy dbaliby o to, żeby pieniądze trafiały do ich okręgów wyborczych – nie jest to przestępstwo. Można to uznać za niemoralną praktykę, rodzaj przekupywania wyborców, ale tak działa współczesna demokracja liberalna. Każdy kandydat na posła obiecuje złote góry tym, którzy go wybierają. Podobnie w USA senatorowie działają w dużej mierze na rzecz własnych okręgów wyborczych.
Dofinansowanie Polski lokalnej, przez lata zaniedbywanej, to także żadne przestępstwo. Trudno wyobrazić sobie, żeby teraz beneficjenci, tacy jak gminy, musieliby zwracać pieniądze, które już dawno zostały wydane na konkretne, potrzebne cele. Można spodziewać się jednak, że kontrolerzy skarbowi, pod presją rządu, będą żądać zwrotu funduszy wszędzie, gdzie tylko będzie się dało, czyli np. tam, gdzie popełniono jakieś błędy formalne, brakuje jakiegoś dokumentu lub podpisu. Takie sprawy jednak zapewne trafią do sądu i znowu będą ciągnąć się latami.
Kaczyński twierdzi zresztą, że ściągnięcie tych pieniędzy może okazać się niemożliwe. Po co więc ta cała szopka? Według prezesa PiS, chodzi o pieniądze. Dotychczasowi beneficjenci nie dostaną kolejnych pieniędzy, chociażby im się należały. W ten sposób rząd zaoszczędzi miliardy złotych.
Niezależnie od tego, cała sprawa podważa zaufanie obywateli do państwa. Nie może być tak, że ktoś, nieważne, czy osoba prywatna, samorządowiec czy strażak, otrzymuje pieniądze od państwa, które po kilku latach, po zmianie władzy, żąda od niego nagle zwrotu środków. Podobnie dzieje się ze środkami z tarczy antycovidowej. Przedsiębiorcy po kilku latach dowiadują się, że jednak muszą oddać pomoc publiczną, którą już dawno wykorzystali. To prowadzi często do upadku ich firm. W ramach walki politycznej ofiarami padają gminy, działacze społeczni, obywatele, którzy mieli tego pecha, że uderzając w nich, można uderzyć w konkurentów politycznych. Przykładem jest oczywiście ks. Michał Olszewski, który korzystał z Funduszu Sprawiedliwości. Gdyby otrzymał wsparcie z innego źródła, zapewne nigdy nie spotkałby go o areszt i oskarżenia o pranie brudnych pieniędzy.
Książki autora dostępne do kupienia tutaj