Prawda wyszła na jaw. Kuriozalne sceny w Rzeszowie!
Do kuriozalnych scen doszło w ubiegłym tygodniu w Rzeszowie. Do wolontariuszki Fundacji Pro - Prawo do życia podeszła kobieta i próbowała ją pogryźć, wyrwała także jej telefon i zniszczyła statyw.
To nie jedyny przykład agresji, jaki w ostatnim tygodniu dotknął obrońców życia w Polsce, a do podobnych dochodzi regularnie, nie tylko na pikietach, ale także choćby wobec furgonetek oklejonych treściami pro-life czy anty-LGBT. Tak, jak w Warszawie, gdzie na pikietujących pod Galerią Wileńską działaczy Fundacji Pro - Prawo do Życia rzucił się z kolei agresywny mężczyzna, który tak mocno walnął pięścią w ustawiony przez nich stolik, że przebił się przez niego, raniąc w nogę jedną z wolontariuszek.
U wielu ludzi „zaprogramowanych” przez medialną propagandę do bezrefleksyjnego popierania aborcji, kontakt z prawdą ukazującą, że aborcja to mordowanie dzieci, wywołuje szok. Wobec braku jakichkolwiek rozumowych argumentów, pozostaje jedynie wyuczona poprzez konsumpcję medialnej propagandy emocjonalna, bezrefleksyjna reakcja – agresja - komentuje Fundacja Pro - Prawo do Życia.
Jeszcze bardziej barwnie wyglądał atak w stolicy Podkarpacia. Sytuacja w Rzeszowie początkowo nie wydawała się tak niepokojąca, jak się zakończyła. Pewna kobieta podeszła do wolontariuszy pro-life, rozpoczynających swoją pikietę i zaczęła ich nagrywać. W pewnym momencie jednak puściły jej nerwy. Wyrwała telefon obrończyni życia i uszkodziła jej statyw. Co więcej, próbowała ją ugryźć. Doszło do przepychanek.
Rzeczywiście, jeżeli spotykamy się z jakimiś treściami, z którymi się nie zgadzamy, warto użyć ust. Jednak nie po to, aby gryźć, ale aby wyrazić swoje argumenty. Problem pojawia się, gdy argumentów brakuje. W takim wypadku może jednak lepiej ust nie otwierać i jak to swego czasu powiedział bodajże jeden z byłych francuskich prezydentów - zachować okazję do milczenia.
