Michalkiewicz: Przywódcy, Sojusznicy i Jabłoneczka  (FELIETON)

0
0
9
Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz / Sejmlog

Nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania, że proces oczyszczania terenów Polski pod Generalne Gubernatorstwo nabiera przyspieszenia.

Kiedy ślamazarne i groteskowe postępowania przez sejmowymi komisjami śledczymi nie przynosiły żadnych rezultatów, kiedy “bull-terarier” Donalda Tuska, czyli pan mecenas Roman Giertych – ma się rozumieć, Wielce Czcigodny” - w towarzystwie czasowo odciętych od stryczka, podobnie zresztą, jak i on  - “sygnalistów”, co to powiedzą i podpiszą wszystko, co każą im powiedzieć i podpisać bodnarowcy, dostarczał jakichś pojedynczych oskarżeń, centrala BND najwyraźniej zniecierpliwiona, nakazała Donaldu Tusku przyspieszyć “rozliczenia” hurtowo. Toteż Państwowa Komisja Wyborcza w ramach koordynacji dostała zadanie  podcięcia PiS-owi finansowych korzeni egzystencji. Początkowo naiwnie myślałem, że PKW rzeczywiście natrafiła na jakieś malwersacje, ale szczęśliwie wyprowadził mnie z błędu pan sędzia Wojciech Hermeliński. Dał on do zrozumienia, że tak naprawdę nie chodzi o żadne malwersacje, chociaż oczywiście nikt nie jest bez grzechu wobec Boga, ani bez winy wobec cara – tylko PiS najpierw posiał wiatr, a teraz zbiera burzę. Chodziło o to, że w swoim czasie PiS, najwyraźniej przekonane o trwałości amerykańskiej protekcji, nawiasem mówiąc, drogo przez Polskę opłacanej, w 2018 roku przeforsowało wybór 7 członków PKW przez Sejm. No i wybrani w 2023 roku nowi członkowie PKW przesądzili o odrzuceniu sprawozdania finansowego PiS. Gdyby po staremu zasiadali tam tylko niezawiśli sędziowie, to wszystko zakończyłoby się wesołym oberkiem, chociaż pan prof. Ryszard Balicki z obecnej PKW twierdzi, że działania PiS w kampanii w 2023 roku nie mogłyby pozostać bez reakcji bez względu na skład PKW, ale – powiedzmy sobie szczerze – co ma mówić? Pan sędzia Hermeliński to co innego; nie jest już przewodniczącym PKW, więc może pozwolić sobie na luksus szczerości. 

 

   A wszystko to dlatego, że PiS postawiło wszystko na Amerykanów. Tymczasem łaska pańska na pstrym koniu jeździ i – jak już dzisiaj wiemy – w marcu ub. roku amerykański prezydent Józio Biden, w nagrodę za dobre sprawowanie – a kto wie, czy również nie za rekompensatę za wysadzenie bałtyckich gazociągów – pozwolił Niemcom na urządzanie Europy po swojemu, Niemcy przeprowadziły podmiankę na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu, tak samo, jak USA, które taką podmiankę przeprowadziły w roku 2015. Gdyby zarzuty, kierowane pod adresem PiS przez Volksdeutsche Partei Donalda Tuska, że partia Jarosława Kaczyńskiego tak naprawdę jest ruską agenturą, były przynajmniej częściowo prawdziwe, to przeprowadzenie przez Niemcy takiej podmianki mogłoby być znacznie trudniejsze, a poza tym Polska nie musiałaby przez całe lata udostępniać Ukrainie za darmo zasobów całego państwa, wskutek czego nie tylko jest objęta procedurą nadmiernego deficytu przez UE, ale w dodatku deficyt przewidziany na rok 2025 w projekcie ustawy budżetowej jest rekordowy, na poziomie 290 mld złotych. Niestety te oskarżenia nie są prawdziwe. Niestety, bo - jak widzimy- bezkrytyczne stawianie tylko na jednego Sojusznika, wprowadza jeśli nie całe państwo, to w każdym razie  ekipę, która takie głupstwo robi, w sytuację bezalternatywną, to znaczy taką, w której inicjatywa należy do wspomnianego Sojusznika, który w dodatku nie wiadomo, co  zrobi. A tacy właśnie są Amerykanie – o czym mogliśmy przekonać się nie tylko w Wietnamie, ale również – w Iraku, Afganistanie i innych państwach sojuszniczych – no a teraz - również w Polsce. 

 

   Ale nie bez kozery Franciszek książę de La Rochefoucauld twierdził, że tylko dlatego Pan Bóg nie zesłałał na ziemię drugiego potopu, bo przekonał się o bezskuteczności pierwszego.  Mimo, że katastrofalne skutki podporządkowania się jednemu Sojusznikowi wychodzą właśnie na jaw, Volksdeutsche Partei jakby nie przyjmowała tego wszystkiego do wiadomości i z duszą i ciałem oddaje się Niemcom, w podskokach realizując ich polecenia, zmierzające do niwelacji terenu III Rzeczypospolitej pod zainstalowanie na jej miejsce Generalnego Gubernatorstwa.  Ponieważ nadal nie wiadomo, komu amerykańska ulica powierzy stanowisko prezydenta w listopadowych wyborach, Niemcy przestają już zachowywać jakiekolwiek pozory, co przychodzi im tym łatwiej, że fakty dokonane forsują polscy tubylcy z Volksdeutsche Partei Donalda Tuska, który z kolei w brudnej robocie posługuje się panem Bodnarem i jego bodnarowcami – a jednych i drugich Niemcy w razie potrzeby będą mogli spuścić z wodą, więc dlaczego  miałyby się hamować? Wcale bym się nie zdziwił, gdyby nawet urządziły im na koniec coś w rodzaju procesu norymberskiego, żeby pokazać, że w IV Rzeszy praworządność jest uber alles. 

 

   Wszystko jednak może rozstrzygnąć się w całkiem innych kategoriach, zwłaszcza gdyby w Ameryce jednak coś poszło nie tak, to znaczy – nie po myśli Berlina. Czyż nie na taką właśnie ewentualność Judenrat “Gazety Wyborczej” ogłasza z przytupem odkrycie pani Anny Applebaum, naszej Jabłoneczki, małżonki Księcia Małżonka?. Odkrycie polega na tym, że “skrajna prawica” w Polsce jest “dziełem Rosji i Zachodu”. Najwyraźniej naszej Jabłoneczce nie może pomieścić się w główce, że nasz mniej wartościowy naród tubylczy, mógłby wydać z siebie “skrajną prawicę” bez ruskiej, czy niemieckiej pomocy, tylko własnymi siłami. Domyślam się w tym stanowisku nie tylko żydowskiej  pogardy dla głupich gojów, ale również – anglosaskiego i niemieckiego poczucia wyższości  wobec mniej wartościowych narodów środkowo-europejskich, które owszem – można, a nawet należy wydymać, bądź nawet eksterminować – ale Boże broń nie dopuszczać do konfidencji. 

 

   Ale nie tylko o to chodzi, chociaż co nam szkodzi zauważyć również i to? Ta opinia to rodzaj “razwiedki bojem”, rozpoznania walką, na ile oskarżenia “skrajnej prawicy” w Polsce – cokolwiek by to miało oznaczać – o ruską inspirację, a może nawet – agenturę – mogą być przydatne dla nowej administracji amerykańskiej, jaka wyłoni się nie tylko po listopadowych wyborach, ale i po spotkaniach prezydenta-elekta z ważnymi generałami z Pentagonu, wysokimi rangą bezpieczniakami z CIA i FBI, z Goldmanami-Sachsami z Wall Street i wpływowymi Żydami z mediów oraz przemysłu rozrywkowego, którzy prezydentowi-elektowi będą przywracali poczucie rzeczywistości informacjami, że my tu, panie prezydencie, prowadzimy takie to a takie tajne operacje o takim to a takim stopniu zaawansowania, więc żeby świat się nie zawalił, to trzeba będzie zrobić to, potem jeszcze tamto, a później – nawet owamto. 

 

                                                                 

Stanisław Michalkiewicz

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną