Tusk szokuje! Właśnie TO zapowiedział
Ostatnio Tusk zorganizował spotkanie z prawnikami w Senacie, gdzie razem z marszałkiem Małgorzatą Kidawą-Błońską i ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem bronił swoich ostatnich kompromitujących działań.
27 sierpnia Tusk zatwierdził decyzję prezydenta o wyznaczeniu sędziego Krzysztofa Andrzeja Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Pojawił się wówczas wrzask kasty sędziowskiej, że jest to „neosędzia”. Premier przeprosił i powiedział, że zrobił to przez przypadek. W końcu cofnął swój podpis, choć wielu prawników podkreśla, że nie ma takiej procedury w prawie.
Po pierwsze, akt został już opublikowany, co oznacza, że wszedł w życie. Po drugie, Tusk tylko kontrasygnował decyzję prezydenta, z której ten się nie wycofał. Po trzecie, dwóch sędziów złożyło skargę do Sądu Najwyższego na decyzję premiera, ale ten ją oddalił, mówiąc, że powinni kierować ją do prezydenta jako do właściwego organu.
Premier się tłumaczył
Jak się wydaje, pretekstem do spotkania z prawnikami było właśnie wycofanie kontrasygnaty przez premiera. Premier tłumaczył, dlaczego podjął tak dziwne działanie, zwalając całą winę oczywiście na poprzedników. Podkreślał: „Jako premier staram się przestrzegać prawa w ramach, które wyznaczają nie tylko przepisy, ale także – w sytuacji gdy ustrój został zdewastowany – interpretacja tych przepisów”. Dodał też: „każdego dnia napotyka się na sytuacje, gdzie nie dysponuje narzędziami prawnymi koniecznymi do naprawy rzeczywistości”.
Jak wyjaśnił: „Pewnie jeszcze nie raz popełnimy błędy albo nasze czyny – według niektórych autorytetów prawnych – będą niezgodne lub nie do końca zgodne z zapisami prawa. Nic nas nie zwalnia jednak z obowiązku działania każdego dnia. Codziennie podejmuje decyzje, które można bardzo łatwo krytykować ze strony prawnej, ale gdybym ich nie podejmował, nie byłoby sensu, żebym sprawował urząd premiera”.
W końcu padły znamienne słowa: „Dziś jest potrzeba działania w rzeczywistości demokracji walczącej”. Ta „demokracja walcząca” to nic innego niż działanie niedemokratyczne. W celu uratowania demokracji trzeba zawiesić prawa demokratyczne, a w celu ocalenia państwa prawa trzeba obchodzić lub nawet łamać wprost prawo. Ta makiaweliczna logika przypomina jak żywo rządy bolszewików.
To że Tusk się kieruje takim podejściem, było wiadomo od dawna. Powstaje pytanie, dlaczego w ogóle zdecydował się na zorganizowanie spotkania z prawnikami, którzy go popierają i to po to, by się przed nimi tłumaczyć. Wydaje się, że najważniejsze nie jest tu to, co zostało powiedziane wprost, ale raczej to, co znalazło się między wierszami, a także symbolika towarzysząca całemu zebraniu.
Sam plan spotkania był bardzo wymowny. Najpierw Tusk wygłosił swoje przemówienie, a następnie odbyła się część niejawna, gdzie zapewne odzywali się prawnicy. Niezależnie więc, co powiedzieli, do mediów poszedł obrazek, że znani prawnicy są razem z Tuskiem i w jakiś sposób uwiarygadniają jego działania.
Wyzwanie rzucone prawnikom
To co przy pierwszym wrażeniu bierze się jako usprawiedliwianie się premiera, może być odbierane jako rzucenie wyzwania środowisku prawniczemu. Z jednej strony bezwarunkowo popiera ono Tuska, bo wie, że powrót PiS-u do władzy byłby dla nich znowu zepchnięciem ich na margines, ale z drugiej strony formułuje coraz głośniej zarzuty, że nie tak powinno się naprawiać praworządność, rząd jest zbyt opieszały, a nawet lekceważy prawo.
Wśród różnych rzeczy, które powiedział Tusk, padły też i takie słowa: „Będę podejmował decyzje ze świadomością ryzyka, że nie wszystkie będą odpowiadały kryteriom pełnej praworządności z punktu widzenia purystów”. Prawnicy, którzy często upominają się jedynie o uszanowanie podstawowych zasad prawnych, zostali tu określeni obraźliwie jako „puryści”, a więc pedanci, którzy zbyt skrupulatnie patrzą na przestrzeganie litery prawa.
Biorąc pod uwagę te słowa, można odebrać wystąpienie Tuska jako upomnienie kasty prawniczej, aby nie zwracała mu uwagi, bo i tak będzie działał po swojemu. Wskazał im też kierunek, którym powinni podążać. Trwa rewolucja, państwo po rządach PiS-u jest w rozsypce, więc nie należy patrzeć na przepisy. Jest to całkowicie fałszywa narracja, ale pozwala usprawiedliwić wszystko.
Książki autora dostępne na jego stronie tutaj