Płużański: Ksiądz dowódcą "bandy"! Ujawnił, po co mu był kompas!
Kiedy w trakcie procesu, omawiając dowody rzeczowe znalezione przy ks. Władysławie Gurgaczu, komunistyczny prokurator zapytał: „A po co księdzu kompas?”. Ten odpowiedział bez żenady: „Żeby się nie zgubić”. Wieczorem 14 września 1949 r. w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie kat zamordował ks. Gurgacza i dwóch innych skazańców strzałem w tył głowy.
Władysław Gurgacz urodził się 2 kwietnia 1914 r. w Jabłonicy Polskiej, wsi niedaleko Krosna. Był synem Marii i Jana Gurgaczów. Ukończył szkołę powszechną w Jabłonicy oraz gimnazjum w Korczynie. W wieku 17 lat wstąpił do nowicjatu księży jezuitów w Starej Wsi.
W 1937 r. rozpoczął studia filozoficzne w Krakowie. 7 kwietnia 1939 r. złożył na Jasnej Górze Akt całkowitej ofiary za Ojczyznę w potrzebie.
W sierpniu 1942 r. na Jasnej Górze przyjął święcenia kapłańskie. Po zakończeniu II wojny światowej objął probostwo w Gorlicach, a następnie w Krynicy. Publicznie przestrzegał przed rządami sowieckich okupantów, którzy chcieli zniszczyć jedność i wiarę katolicką Polaków.
Kazania ks. Gurgacza znalazły się pod lupą komunistycznych służb. Spodziewając się aresztowania, kapłan uciekł z Krynicy i przyłączył się do działającego od drugiej połowy 1947 r. oddziału „Żandarmeria” Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców, który stacjonował w lasach Beskidu Sądeckiego. Ich bazą była Hala Łabowska. Partyzanci nazywali Gurgacza „Ojcem”, zaś ksiądz przybrał pseudonim „Sem” (skrót od łacińskiego Servus Mariae – Sługa Maryi). Nauczał młodych żołnierzy, aby postępowali zgodnie z chrześcijańską etyką.
„Żandarmeria” była tropiona przez oddziały Urzędu Bezpieczeństwa. Wiosną 1949 r. rozdzieliła się na mniejsze grupy. Ta, w której znalazł się jezuita, pozbawiona środków na dalszą działalność, przeprowadziła akcję rekwizycyjną. 2 lipca 1949 r. partyzanci napadli na Bank Związku i Spółek Zarobkowych przy ul. Szpitalnej w samym centrum Krakowa. Finalnie aresztowano wszystkich członków grupy. Ks. Gurgacz nie brał udziału w akcji, ale oddał się w ręce bezpieki. Jak tłumaczył swoją decyzję: „Nie uciekłem […], ponieważ nie chciałem pozostawić członków organizacji i tak samo jak i oni chciałem ponieść odpowiedzialność”.
Wszyscy osadzeni zostali poddani ciężkiemu śledztwu w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie. 13 sierpnia 1949 r. w ostatnich słowach ks. Gurgacz mówił przed Wojskowym Sądem Rejonowym: „[...] ci młodzi ludzie, których tutaj sądzicie, to nie bandyci, jak ich oszczerczo nazywacie, ale obrońcy Ojczyzny! Nie żałuję tego, co czyniłem. Moje czyny były zgodne z tym, o czym myślą miliony Polaków, tych Polaków, o których obecnym losie zadecydowały bagnety NKWD. Na śmierć pójdę chętnie. Cóż to jest zresztą śmierć?… Wierzę, że każda kropla krwi niewinnie przelanej zrodzi tysiące przeciwników i obróci się wam na zgubę”.
Ksiądz dowódcą "bandy"!
Komunistyczna propaganda z księdza robiła dowódcę „bandy” (określenie „herszt w sutannie”), choć był jedynie kapelanem – chodziło o uderzenie w podziemie, ale też Kościół katolicki. Przed mordercami w togach do końca bronił działalności PPAN. Podkreślał: „[…] w organizacji nie byłem jako osoba cywilna, lecz jako kapłan”. I w końcu: „nie tworzyliśmy bandy”. Mimo, iż komuniści sfałszowali protokół rozprawy głównej, ostatnie słowa księdza znamy z notatki sporządzonej przez jednego z funkcjonariuszy: „Uważa się za przeds[tawiciela] 24 mili[onów] Polaków, którzy nie zgadzają się z obecną rzeczyw[istością] i modlą się o wolność. Iudica me Deus et discerne causam meam [Osądź mnie Boże i rozstrzygnij sprawę moją]”.
13 sierpnia 1949 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie skazał na śmierć: Stefana Balickiego (prawdziwego przywódcy oddziału), ks. Władysława Gurgacza, Stanisława Szajnę oraz Michała Żaka. Temu ostatniemu karę zamieniono na wieloletnie więzienie, niższe wyroki usłyszeli: Adam Legutko i Leon Nowakowski.
14 września 1949 r. księdza oraz dwóch żołnierzy „Żandarmerii”, których kapelan do końca wspierał, zamordowano na podwórzu krakowskiego więzienia strzałem w tył głowy. Ciało Władysława Gurgacza zostało potajemnie zakopane na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Szczątki kapłana odnaleźli w październiku 2018 r. pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej.
Tadeusz Płużański