Zdrada dyplomatyczna Macierewicza? Rząd brnie w niewiarygodne absurdy
30 października Komisja ds. wpływów rosyjskich i białoruskich ogłosiła swój raport i stwierdziła, że Antoni Macierewicz, były szef MON, mógł dopuścić się zdrady dyplomatycznej. Przedstawione argumenty śmieszą jednak i wywołują wzruszenie ramion u każdego, kto je przeanalizuje.
Szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego i przewodniczący komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich w latach 2004-2024 generał Jarosław Stróżyk podczas konferencji prasowej omówił jawną część raportu. Pomimo buńczucznych zapowiedzi, ile to rewelacji odkryto, nawet wśród swoich mediów i polityków dało się zauważyć rozczarowanie. Lewicowy portal oko.press doniósł: „Te najdalej idące oczekiwania związane z pracami komisji nie zostały spełnione – po prezentacji Stróżyka trudno mówić o kompleksowym „akcie oskarżenia” wobec środowisk i osób realizujących rosyjskie interesy na terytorium Polski i w obrębie polskich instytucji państwa, którego spodziewała się część obserwatorów polskiej sceny politycznej”. Sam marszałek Sejmu Szymon Hołownia uznał, że spodziewa się czegoś więcej po wspomnianej komisji.
Proamerykański polityk uznany za rosyjskiego agenta
Antoni Macierewicz został uznany za polityka realizujące interes Moskwy. Jest to o tyle zabawne, że co by nie mówić, chodzi o jednego z najbardziej antyrosyjskich polityków polskich. Macierewicz najpierw za PRL-u tworzył KOR i walczył z komunistami, a potem, już jako szef MON, oskarżał Putina o zabicie prezydenta Polski w Smoleńsku i doprowadził do znacznego zbliżenia naszego kraju z USA. Co więcej Macierewicz zwiększył liczebność naszej armii, dozbrajał ją i był założycielem Wojsk Obrony Terytorialnej. Jego zdrada dyplomatyczna miała polegać jednak na tym, że zrezygnował z pozyskania dla Polski samolotów-tankowców. Chodzi tu o program MON Karkonosze i zrezygnowanie z zakupu samolotów-tankowców umożliwiających tankowanie w powietrzu myśliwców wielozadaniowych F-16. Jak tłumaczył potem Macierewicz, zrobił to „ze względu na cenę, jak i na to, że w konsekwencji tą strukturą decydowaliby nasi sojusznicy, a nie my. My byśmy tylko mogli dodatkowo z niej korzystać. Bez sensu. Taka była moja decyzja w tamtej sprawie i uważam, że była absolutnie słuszna”. Gdyby oskarżać o zdradę dyplomatyczną każdego polityka, który ma inne zdanie na temat potrzeb polskiej armii, to doszlibyśmy do absurdu.
Stróżyk mówił o tysiącach stron dokumentów, ale w Kancelarii Premiera przedstawił kilka slajdów, co zostało obśmiane przez komentatorów z prawej strony sceny politycznej. Rzucał oskarżeniami, jak z rękawa, mnożąc liczby. Wspomniał chociażby o kilkudziesięciu doniesieniach na Macierewicza, a Bodnar niedługo potem nawiązał do tego, sugerując, że może powoła w tej sprawie nawet specjalny zespół prokuratorów. Podawał jednak same ogólniki, jak to, że komisja zbada niszczenie relacji polsko-ukraińskich, chociaż to za PiS-u niektórzy złośliwie mówili o „UkroPolin” i nadmiernym uleganiu wszystkim żądaniom Kijowa. Według Stróżyka poprzedni rząd powinien lepiej przygotować się i zareagować na inwazję na Ukrainę. Tymczasem nawet prezydent Ukrainy do ostatniej chwili twierdził, że żadnej inwazji nie będzie, że to tylko straszenie. Tak twierdził nawet sam Stróżyk na tydzień przed atakiem Rosji. Poza tym, co rzekomo miałaby zrobić Polska?
Oskarżyciel gorszy od oskarżonego
Szef komisji nie jest tutaj zresztą osobą bezstronną i wiarygodną. Opozycja przypomina, że sam należał do WSI, które Macierewicz rozwiązał. To właśnie „wojskówka” była natomiast przyczółkiem ludzi Kremla, którzy w latach 90. i aż do przejęcia władzy przez PiS, dokonywali tutaj swoich operacji. Wygląda to więc na osobistą zemstę i sytuację, kiedy złodziej najgłośniej woła: „Łapać złodzieja”.
Co ciekawe, Stróżyk stwierdził, że Komisja zakończyła prace w 20%. Zbierając to wszystko do kupy, trudno nie zauważyć, że to się po prostu nie klei. Zarzuty są bezsensowne, nielogiczne, a w dodatku stawiają je ludzie dużo bardziej prorosyjscy niż oskarżeni. Jak się wydaje, cel jest tylko jeden: aby w mediach przypisać Macierewiczowi zdradę dyplomatyczną. Jak widać wierzono, że te słowa przerażą opinię publiczną.
Nowa książka autora pt. „Polska w likwidacji. Jak koalicja 13 grudnia niszczy nasz kraj?” dostępna tutaj