Markowski: Lizbońska zadyma po śmierci „nowego Portugalczyka" (FELIETON)
Jak podał twitterowy (teraz już X-owy) profil „Służby w akcji” (a potwierdziły inne media) w stolicy Portugalii – Lizbonie doszło do konkretnych zamieszek po śmierci – i jakby tu to ująć, żeby wszechobecna cenzura się nie przywaliła – „pigmentododatniego, nowego Portugalczyka z importu”. Co więcej tak samo, jak w całej „postępowej” Europie wszystkich, którzy śmieli mówić prawdę o zmarłym i robiącej zadymę dziczy wyzywano od rasistów, a nawet grożono im prokuratorem i sądem. Cóż – znak czasów.
Media głównego ścieku, pardon „głównego nurtu” nie za bardzo chcą o tym mówić, a jak już mówią to profilują, jak tylko mogą, żeby prawdziwy sens wydarzeń obudować wszystkimi głupimi stwierdzeniami, że to były „pokojowe protesty przeciw brutalności policji”, albo że był to „pokojowy marsz przeciwko rasizmowi”. Tak więc nie każdy z was o tym mógł się dowiedzieć, ale w Portugalii, a dokładniej w okolicach stołecznej Lizbony jest ogromny problem z imigrantami. To znaczy ogromny to on jest na co dzień.
Przy bierności policji, a tak naprawdę przy bierności polityków – którzy przecież policją zarządzają - demoluje im właśnie przedmieścia.
Portugalski George Floyd zwany Grzegorzem Florydą
Jednak opowiedzmy całą historię od początku. Otóż niejaki Odair Moni na widok patrolu gliniarzy najpierw zaczął uciekać swoim samochodem, potem w wyniku pościgu stracił panowanie nad pojazdem i przy…walił w szereg innych pojazdów. Co go w końcu zatrzymało. W efekcie – według relacji policji próbował dalej uciekać, choć w którymś momencie uznał, że najlepszą obroną jest atak. Dlatego po zatrzymaniu zaatakował funkcjonariuszy nożem, co spowodowało, że jeden z nich do oddał do niego strzał, który (w zależności od punktu widzenia niestety, lub na szczęście) okazał się śmiertelny. Tylko, że policjant, który w samoobronie śmiertelnie postrzelił Odaira Moniza, został zawieszony, objęty śledztwem prowadzonym przez portugalską Policję Sądową (PJ) i formalnie postawiony w stan oskarżenia! Oczywiście media głównego ścieku (portugalskie) ogłosiły, że „Śmierć Odaira Moniza wywołała oburzenie i protesty połączone z demolowaniem mienia”.
Bogata przeszłość kryminalna
Nie bez powodu przez złośliwych wyżej wymieniony jest często nazywany „portugalskim George’em Floydem, lub po spolszczeniu zwany Grzegorzem Florydą. Ponieważ nasz milusiński po raz pierwszy trafił do więzienia w Portugalii 16 czerwca 2004 rok, jako 23-letni młody mężczyzna u progu swego życia i kariery. Został wówczas skazany na cztery lata i trzy miesiące za przestępstwo rozboju. Prawda że milusi? Później zarobił kolejne dwa, więc w sumie miał trzy wyroki skazujące, W dniu 11 maja 2016 ostatni raz wyszedł z więzienia i wówczas zarówno rodzina, jak i organy więzienne (i kuratorzy sądowi) mówili o „udanym procesie resocjalizacji”.
Chcą skazać polityka
Pomimo wszechogarniającej poprawności politycznej i zamordyzmu przepisów „mowy nienawiści” znalazł się portugalski polityk André Ventura. Polityk miał powiedzieć: „Funkcjonariusz policji, który śmiertelnie postrzelił mężczyznę w Cova da Moura, powinien zostać „odznaczony”, a nie oskarżony. Powinniśmy podziękować temu policjantowi za pracę, którą wykonał. Powinniśmy go udekorować, a nie oskarżać, grozić ściganiem lub grozić mu aresztowaniem. Gdyby siły bezpieczeństwa strzelały więcej, kraj byłby bardziej bezpieczny”.
Czy muszę dodawać, że za te słowa teraz prokurator generalny Portugalii wszczął dochodzenie i będzie chce go oskarżyć za... „nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym”.
Zdzisław Markowski