Płużański: Proces Rzepeckiego! "wydał wszystkich i wszystko"
5 listopada 1945 r. władze komunistyczne aresztowały płk. Jana Rzepeckiego, komendanta Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Był sądzony, razem z dziewięcioma innymi WIN-owcami przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie w styczniu 1947 r.
Proces Rzepeckiego
Proces nazwano – od nazwiska głównego podsądnego – procesem Rzepeckiego. Jego patriotyczna karta była długa: żołnierz Legionów, za udział w wojnie polsko-bolszewickiej odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari, w okresie międzywojennym służył zawodowo w wojsku, w maju 1926 r. stanął po stronie rządu przeciwko zamachowi Józefa Piłsudskiego.
We wrześniu 1939 r. szef oddziału operacyjnego w sztabie armii „Kraków”, od października 1939 r. w Służbie Zwycięstwu Polski, następnie w Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej (szef Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej – za czteroletnią służbę na tym stanowisku otrzymał Złoty Krzyż Virtuti Militari), po Powstaniu Warszawskim w niewoli niemieckiej, organizator i dowódca Delegatury Sił Zbrojnych, a następnie Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.
Tu niestety piękna karta Rzepeckiego się kończy.
"wydał wszystkich i wszystko"
Stefan Korboński (ostatni delegat Rządu na Kraj, podwładny Rzepeckiego) zapisał: „Po aresztowaniu ujawnił on wszystko bez wyjątku: ludzi, adresy, broń i pieniądze, obliczane na około jeden milion dolarów. Według wiadomości, jakie do mnie doszły, nie zostało to na nim wymuszone torturami [potwierdzają to inne relacje], a stało się dzięki pewnemu systemowi obrony, jaki Rzepecki przyjął. Przyznał on uroczyście i kategorycznie, że pozostanie w konspiracji było ciężkim błędem i oświadczył, że ze swej strony dokona wszystkiego, by ten błąd naprawić i podziemie WiN ostatecznie zlikwidować. Wobec tego w śledztwie wydał wszystkich i wszystko. W zamian za to otrzymał przyrzeczenie, że nikt z ludzi przez niego ujawnionych nie zostanie aresztowany i to przyrzeczenie było przez szereg miesięcy przez bezpiekę honorowane. Jest to pierwszy wypadek masowego ujawnienia podwładnych, dokonany przez przełożonego, bez ich wiedzy i zgody”.
Potem, gdy na Rakowiecką trafił rtm Witold Pilecki, ubecy chcieli go „przekonać”, aby namawiał żołnierzy niepodległościowego podziemia do ujawnienia się, tak jak to zrobił prezes WiN. Pilecki odpowiedział: „Rzepeckiemu za to, co zrobił, prawdziwi patrioci naplują w twarz”. Dlatego Rzepecki uniknął śmierci, a Pilecki musiał zginąć.
Przebieg procesu
Trwającemu miesiąc procesowi przewodniczył płk Władysław Garnowski. Ten przedwojenny prawnik (studia na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie), AK-owiec, po wojnie w sądownictwie wojskowym (m.in. szef WSR w Poznaniu i w Warszawie), a w końcu prezes Najwyższego Sądu Wojskowego, ma na koncie w sumie 23 wyroki śmierci.
Prócz Garnowskiego sądzili: Jan Hryckowian i Stanisław Kaczmarek. Hryckowian, też przedwojenny prawnik (po Uniwersytecie Jagiellońskim), urodzony w 1907 r. w Latrobe (Pensylwania), w czasie wojny – jako oficer AK – odznaczony Krzyżem Walecznych (jego żona, Stanisława Hryckowian była adiutantem gen. Fieldorfa „Nila”). Miesiąc po procesie Rzepeckiego, w marcu 1947 r., już w randze podpułkownika, został szefem Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie. Wtedy właśnie dopuścił się największej liczby zbrodni sądowych (w sumie 16., w tym mord na Witoldzie Pileckim).
Mniej znany, ale równie krwawy oprawca w todze – kpt. Stanisław Kaczmarek, też był sędzią warszawskiego WSR. Jako przewodniczący składu i sędzia pomocniczy skazywał byłych żołnierzy AK (w tym 3 i 5 Wileńskiej Brygady) oraz działaczy niepodległościowych. Wielu zostało straconych.
Oskarżał sam Naczelny Prokurator Wojskowy Henryk Holder. Urodzony w 1914 r. w Szczerzcu (Lwowskie), syn Mojżesza i Wincentyny. Tak jak Garnowski był absolwentem prawa na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. W czasie wojny podporucznik Armii Czerwonej. Naczelnym Prokuratorem Wojskowym był w latach 1946-1948. Przez następne dwa lata kierował Departamentem Służby Sprawiedliwości MON (odmawiał m.in. ułaskawienia skazanych na karę śmierci). Po przeniesieniu do rezerwy, m.in. dyrektor Biura Prawnego Rady Państwa.
W mowie oskarżycielskiej płk Holder zarzucił WiN-owcom m.in. terroryzm, morderstwa, szpiegostwo, propagandę antypaństwową, a także współpracę z faszystami z NSZ i UPA, oraz uchylanie się od służby wojskowej (oczywiście w lWP). Atakował „reakcję” – PSL i rząd na emigracji, wykazując ich związki z WiN (w rzeczywistości nie chciał ich premier Mikołajczyk, słusznie obawiając się prowokacji).
Tadeusz Płużański