Markowski: Ugryzł krokodyla, ale w samoobronie i tylko dlatego żyje (FELIETON)
W Australii doszło do sytuacji, jakich wiele – pewien krokodyl zaatakował mężczyznę. W sumie zdarzenie, jak zdarzenie. Ludzie lubią krokodyle, bo są smaczne, krokodyle też lubią ludzi (jak coś trafi do paszczy, to się nie grymasi, skąd to i czy ma odpowiednią ilość mięsa w mięsie). Jednak media sprawą zajmą się dopiero wtedy, gdy zdarzy się coś odwrotnego – na przykład człowiek pogryzie psa, albo jak w tym przypadku – człowiek pogryzie krokodyla. A właśnie w ten niezwykły sposób obronił się pewien facet.
Walcz człowieku, nawet jak sytuacja jest beznadziejna
Czasami człowiekowi uda się przeżyć atak nawet jednego z najgroźniejszych zwierząt na świecie, a do takich niewątpliwie należy australijski krokodyl różańcowy. Pewien mężczyzna kiedy naprawiał ogrodzenie nad rzeką został zaatakowany przez krokodyla. Jednak się nie poddał, chociaż to był jeden z najgroźniejszych gatunków tego rodzaju gada – australijski, słonowodny krokodyl różańcowy. To wyjątkowo duże i wredne bydlaki – ponieważ potrafią dorosnąć nawet do siedmiu metrów i zrobić półtorej tony masy (niech teraz któryś koksiarz z siłowni się pochwali takimi wynikami w zakresie masy). To właśnie krokodyle słonowodne są największymi gadami na świecie. Przynajmniej obecnie, kiedyś były jeszcze większe, ale na szczęście wymarły. Dorosłe osobniki osiągają długość ponad siedmiu metrów i mogą ważyć nawet półtorej tony. Na całym świecie żyje około 20 - 30 tysięcy gadów tego gatunku. Na szczęście siedzą w swoich słonych bagnach i kontakty z człowiekiem mają raczej ograniczone. Czasami zeżrą jakiegoś wędkarza, albo kajakarza, ale poza tym nie wyłażą na brzeg, żeby pożerać Australijczyków. Oprócz tego, że są duże, to jeszcze są wredne. Nie bez powodu, te zwierzęta uważane są powszechnie za jedne z najniebezpieczniejszych. Lubi sobie dobrze zjeść i co ciekawe dotyczy to także człowieka. Jednak ostatni śmiertelny atak krokodyla w Australii miał miejsce rok temu – 29 kwietnia 2023 roku. Wydarzyło się to w parku narodowym Rinyirru, w rzece Kennedy w stanie Queensland. Tym razem człowiekowi udało się przeżyć.
Bohater pokonał krokodyla
Tym razem dało mu się ujść z życiem po tym jak naszemu bohaterowi udało się... ugryźć zwierzę, które chciało go zjeść. Australijczyk odniósł jednak poważne rany i musiał spędzić w szpitalu kilka tygodni. Hodowca bydła Colin Deveraux mieszkający w miejscowości Twin Hill Station na Terytoriach Północnych po niemal miesiącu leczenia szpitalnego z ran zadanych mu przez krokodyla powrócił do domu. Opowiedział swoją mrożącą krew w żyłach historię, jak udało mu się przeżyć australijskim mediom, a konkretnie serwisowi ABC News. Co ciekawe nasz bohater ma ponad sześćdziesiąt lat!
Trudna walka
Gdy Colin Deveraux pracował przy ogrodzeniu w pewnym momencie go zaatakował mierzący ponad trzy metry krokodyl słonowodny. Gad złapał mężczyznę za prawą stopę i miotał nim „jak szmacianą lalką”, po czym wciągnął go pod wodę. Mężczyzna początkowo próbował kopać krokodyla po żebrach lewą, niezaatakowaną nogą. Jednak to nie przyniosło żadnego rezultatu. Jednak w którymś momencie swojej dramatycznej walki o życie przypadkowo złapał zębami jego powiekę i go w nią ugryzł. „Była gruba, niczym płat skóry, ale szarpnąłem do tyłu i wtedy mnie puścił” – opisał swoje przeżycia mężczyzna. Wtedy udało mu się wydostać z wody i pobiegł, a w zasadzie pokuśtykał do swojego samochodu. Co ciekawe gad początkowo nie dawał za wygraną i gonił go jeszcze przez około cztery metry, po czym w końcu ostatecznie zawrócił z powrotem do wody. Cały atak mógł trwać około osiem sekund. To było jednak najbardziej dramatyczne osiem sekund w życiu mężczyzny. Co więcej później musiał stoczyć kolejną walkę – o uratowanie nogi.
Najpierw owinął ranną kończynę ręcznikiem, który wzmocnił liną, by zatrzymać krwawienie. Następnie jego brat zawiózł go do odległego o 130 km szpitala Royal Darwin. Gdzie leczenie było bardzo trudne, ponieważ ranną nogę trzeba było oczyścić z bakterii pochodzących z zębów krokodyla i brudnej, mulistej wody. Do tego stopnia, że rany pozostawiono otwarte przez ponad 10 dni, by oczyścić tkankę, a później pacjenta poddano przeszczepowi skóry.
Jak widać walczyć można w każdej sytuacji, nawet takiej, którą inni uznaliby za beznadziejną. W ciągu ośmiu sekund sześćdziesięciolatek stoczył najbardziej dramatyczną walkę o swoje życie. I co ważne – wygrał. A krokodyl? Ponoć został ze środowiska „usunięty” i zrobiono z niego buty, albo torebki.
Zdzisław Markowski