Michalkiewicz: Szczypta herezji i polityki (FELIETON)

0
0
14
Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz / Sejmlog

Minął kolejny Dzień Judaizmu. Na razie jeszcze na judaizm nie przechodzimy, bo Żydowie nie potrzebują konwersji katolickiego duchowieństwa na judaizm. Ono jest im potrzebne raczej do zrozmydlania chrześcijaństwa, więc gdyby przeszło na judaizm, byłoby im potrzebne, jak psu piąta noga. Z żydowskiego punktu widzenia pożytek z katolickiego duchowieństwa jest wtedy, kiedy lansuje ono wśród katolickich mas pogląd o wyższości judaizmu nad chrześcijaństwem.

Taki pogląd pojawił się jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II – jakoby chrześcijaństwa w ogóle nie można było zrozumieć bez judaizmu. Trochę to dziwaczne, bo jednocześnie chrześcijaństwo uważa się za “pełnię Objawienia”. Więc albo nie można go zrozumieć bez judaizmu – ale wtedy nie stanowi ono żadnej “pełni”, tylko jakiś przyczynek – albo można je zrozumieć bez judaizmu, a w takim razie po co mielibyśmy się tym całym judaizmem w ogóle przejmować? Tymczasem najwyraźniej się przejmujemy i to coraz bardziej. Na “poświęconym” portalu “Fronda”, gdzie kiedyś brylował pan red. Terlikowski, zanim nie przeszedł na bardziej intratne i prestiżowe posady, regularnie ukazują się judaistyczne interpretacje Ewangelii – ale to jeszcze nic w porównaniu z rewolucyjną teorią, zaprezentowaną przez Jego Eminencję Grzegorza kardynała Rysia. Na wieść o wysunięciu swojej kandydatury w wyborach prezydenckich przez Grzegorza Brauna, Eminencja natychmiast dał wyraz swemu oburzeniu z powodu koronnego banneru, na którym została nakreślona alternatywa: “albo Boże Narodzenie, albo Chanuka”. Eminecja uznał takie postawienie sprawy za “antychrześcijańskie” a być może – nawet “antysemickie” - chociaż w tej ostastniej kwestii wolał się kategorycznie nie wypowiadać. Ja go rozumiem, bo wszyscy – a więc równieżź Eminencja – wiedzą, że o tym, co jest antysemickie, a co nie, decyduje Liga Antydefamacyjna w Nowym Jorku. Wiem, że się powtarzam, ale myślę, że nie dość powtarzania, że Liga Antydefamacyjna stawia znak zrówności między antysemityzmem, a spostrzegawczością. Uważa mianowicie za “antysemickie” opinie, iż środowiska żydowskie w USA mają nieproporcjonalnie do swej liczebności wielki wpływ na tamtejszy sektor finansowy, na media i na przemysł rozrywkowy. Każdy, kto choćby ze słyszenia zna Amerykę, ten wie, że to po prostu prawda. Jeśli jednak Liga tak stawia sprawę, to ja wyciągam z tego wniosek, że w dzisiejszych czasach antysemitą nie jest tylko albo dureń, albo świnia. Jeśli bowiem ktoś nie zauważa tego znaku równości między antysemityzmem i spostrzegawczością, no to jest durniem. A jeśli wprawdzie dostrzega, ale ze strachu lub w nadziei na jakieś korzyści udaje, że nie dostrzega – no to świnia. Tertium non datur. Zebyśmy jednak sobie nie pomyśleli, że Dzień Judaizmu to jest ostatnie słowo w słynnym “dialogu”, to z błędu wyprowadza nas pan prof. Jan Grosfeld, który twierdzi, że chrześcijaństwo bez judaizmu w ogóle szlag by trafił. Przetrwanie judaizmu jest warunkiem sine qua non przetrwania chrześcijaństwa. Taki jest podobno rozkaz Najwyższego. Ze mnie zaden teolog, ale myślę, że ten cały judaizm stanowi dla chrześcijaństwa balast. Czymże bowiem tak naprawdę jest judaizm? Uważam, że to po prostu plemienna historia żydowska, podana w religijnym sosie. Nie jest to, mówiąc nawiasem, żaden ewenement. Na przykład “Tajna historia Mongołów” ma w znacznym stopniu podobny charakter, z tą różnicą, że nie obrosła tyloma mitami i komentarzami, co judaizm.

Ale dajmy sobie spokój z teologicznymi dociekaniami, bo tak czy owak nie będziemy mieli w tych sprawach nic do gadania, tylko będziemy musieli – o ile oczywiście zechcemy – akomodować się do rewolucyjnych teorii Eminencji i Jego Dostojnych Kolegów Purpuratów. Co tam oni, rada w radę, uradzą i przegłosują, to będą nam podawali do wierzenia, no a my – cóż; będziemy mogli w to wierzyć, albo nie. Nawiasem mówiąc, coraz więcej katolików w te rewolucyjne teorie nie wierzy, tylko głosuje nogami w stronę tak zwanych “lefebrystów”, którzy judaizmem tak dobrze, jak się w ogóle nie zajmują. I co się okazuje? Seminaria duchowne przez nich prowadzone pękają podobno w szwach od nadmiaru powołań, podczas gdy te, zaangażowane w “dialog z judaizmem”, świecą pustkami. Przewielebny ksiądz Bronisław Bozowski twierdził, że “nie ma przypadków, są tylko znaki”, więc może byłoby dobrze, gdyby ten znak ktoś “rozeznał”, zamiast dopuszczać do rekrutacji sodomczyków do katolickich seminariów duchownych. Sodomczykowie może się i zgłoszą, nawet masowo – ale jaki będzie finał tej zabawy? Kto zechce płacić na sodomczyków, którzy w dodatku będą pretendowali do sprawowania przywództwa moralnego?

Ale już dość tych teologicznych rewolucyjnych teorii, bo mamy też inne, może nawet większe zmartwienia. Oto prezydent Józio Biden, w ostatnich dniach swego urzędowania – a więc musiał tę sprawę uznać za wyjątkowo ważną i niecierpiącą zwłoki - zdecydował, że Stany Zjednoczone nie będą eksportowały zaawansowanych technologii w branży sztucznej inteligencji do państw Europy Środkowej, między innymi - do naszego nieszczęśliwego kraju. To nawet trzyma się kupy, bo – jak pamiętamy – właśnie prezydent Józio Biden w marcu 2023 roku pozwolił niemieckiemu kanclerzowi Olafowi Scholzowi, by Niemcy urządzały sobie Europę po swojemu. W tej “koncepcji” - jak powiedziałby Kukuniek – przeznaczeniem Polski jest przepoczwarzenie się w Generalne Gubernatorstwo, czyli rodzaj niemieckiej kolonii. Zatem o tym, jakimi technologiami będą się posługiwali tamtejsi Irokezi, będą decydowały Niemcy – na co Józio Biden nie tylko wyraził zgodę, ale nawet tę swoją zgodę ostentacyjnie w ostatnich dniach swojej prezydentury wyeksponował – żeby była jasność. No więc jasność mamy, nie tylko co do tego, jakimi technologiami przyjdzie nam się posługiwać w Generalnym Gubernatorstwie, ale nabieramy też podejrzeń, czy ten upośledzony przez Józia Bidena obszar Europy Środkowej nie jest przypadkiem przez Naszego Najważniejszego Sojusznika przeznaczony do jakichś przetasowań terytorialnych. A moment takich przetasować akurat się zbliża, nie tylko w związku z perspektywą zakończenia wojennej awantury na Ukrainie, zgodnie z rzymską sentencją cuius est condere, eius est tolere – co się wykłada, że kto ustanowił – znaczy się – wywołał tę wojnę - ten może ją zakończyć – ale również z zagadkowym stwierdzeniem Elona Muska, że uratować Niemcy może tylko AfD. Co to konkretnie będzie znaczyło, to zostanie nam w stosownym czasie objawione – chyba, że prezydent Donald Trump cofnie Niemcom tamto pozwolenie. Tymczasem pan prezydent Duda sprawia wrażenie, jakby ta sprawa w ogóle go nie interesowała – podobnie jak w roku 2018 sprawa ustawy numer 447.

Stanisław Michalkiewicz

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną