Hotele w Wielkiej Brytanii zamieniane są na ośrodki dla imigrantów. Narasta sprzeciw Brytyjczyków (FILM)

W 2025 roku przez kanał La Manche do Wielkiej Brytanii przeprawiła się rekordowa liczba nielegalnych imigrantów. Do końca kwietnia – według oficjalnych danych - przybyło ich aż 9 tys. 600. Władze nie mają, gdzie ich umieszczać. Hotele przerabiane są na ośrodki.
Hotele, które w zamyśle służyć miały celom turystycznym zamienione zostały na noclegownie dla nielegalnych imigrantów. Tak było w przypadku hotelu Cresta Court w Altrincham, szeregu placówek w Southport, Grimsby, Skegness, Morecambe, Scarborough i Great Yarmouth. I przede wszystkim kultowego Metropole w Blackpool. Tym samym do miejscowości tych przyjeżdża znacząco mniej zwiedzających i tych, którzy chcieliby tam wypocząć.
Mimo tego, że wiele hoteli zostało już zmienionych na ośrodki miejsc ciągle brakuje. Jak poinformował Polish Express poszukiwane są nowe lokalizacje w Midlands, północno-zachodniej oraz wschodniej części Anglii.
- „Kwaterowanie migrantów w hotelach kosztuje podatnika średnio 145 funtów za noc, podczas gdy zakwaterowanie w sektorze prywatnym to koszt około 14 funtów dziennie. Model ten destabilizuje rynek mieszkaniowy, turystyczny, podnosi ceny wynajmu i pogłębia kryzys mieszkaniowy. Obecnie 1,3 miliona Brytyjczyków czeka na przydział mieszkań socjalnych” - zacytował parlamentarzystę Chrisa Philpa Polish Express.
Pojawiło się coraz więcej opinii, że władze „preferują interesy migrantów kosztem obywateli brytyjskich, którzy płacą podatki i nie mogą znaleźć mieszkania na wynajem”.
Protest i kontrmanifestacja w Dover
Sytuacja coraz częściej powoduje, że Anglicy decydują się wyjść na ulice. Jednoczy ich hasło: zatrzymać łodzie. Najczęściej protestujący spotykają się w Dover. Naprzeciwko nich stają jednak kontrmanifestanci, którzy domagają się praw dla imigrantów.
Pod koniec kwietnia do Dover zjechali motocykliści. Protestowali również rowerzyści i mieszkańcy.
- „Jako motocykliści, jesteśmy znani z tego, że robimy to, co mówimy, że zrobimy. Ustawimy się wzdłuż dróg i całego obszaru Dover w masowym proteście, aby pokazać, jak bardzo wszyscy są wkurzeni” - powiedział GB News Paul King.
Manifestujacy robili wszystko, aby nie byli postrzegani, jako rasiści albo skrajni prawicowcy. Naprzeciwko nich stanęli aktywiści z organizacji lewicowych. Obie grupy zachowywały się jednak spokojnie. Nie dochodziło między nimi do spięć. Jednych od drugich oddzielali policjanci.