Ameryka i Izrael na wyborczym zakręcie 2012
Republikański kandydat do prezydentury w 2012 r. Mitt Romney wzorem swoich poprzedników, wybrał się na objazd sojuszników niejako powielając wyprawę B.H. Obamy, który w 2008 r. odwiedził Berlin, Londyn i Paryż.
Doradcy kandydata Romney'a, na pierwszy ogień zdecydowali się na Anglię, gdzie akurat rozpoczeły się Igrzyska Olimpijskie. Przypomnijmy, że Igrzyska Zimowe w 2002 r. w Salt Lake City organizował właśnie Mitt Romney. Następnym krajem, który właśnie odwiedził Romney jest Izrael, właśnie dziś jest w Polsce.
Dzisiaj kilka słów o misji republikańskiego kandydata w Izraelu i problemach w zaufaniu miedzy USA, a państwem żydowskim. Zacznijmy od oczywistości: celem wojaży Romney'a jest odwołanie się do wyborców w USA w taki sposób, aby zwiększyć swoje szanse głównie w tzw. stanach niezdecydowanych, które tak naprawdę zdecydują o wyborze następnego prezydenta USA.
Jest to też gra o głosy etniczne Polaków, Żydów, ale szczególnie o głosy konserwatywnych chrześcijan, którym na sercu leży dbałość o losy biblijnego narodu wybranego (Izraela) na Bliskim Wschodzie, czym różnią się oni nawet od większości amerykańskich Żydów, głosujących na Obamę.
Przypomnijmy, że Romney nie jest typowym republikańskim konserwatystą i do tego jest byłym biskupem mormońskim w stanie Massachusetts (1981 – 1986) i prezydentem ich diecezji (stake) 1986 – 1994. Sam ten rekord stawia go w lidze najbardziej zaangażowanych religijnie kandydatów do prezydentury w czasach współczesnych.
Do tej mozaiki dochodzi rekord Romney'a jako gubernatora bardzo „postępowego” stanu Massachusetts, popierającego wtedy dosyć lewackie programy. Śmierdzącym kwiatkiem do kożucha Romney'a jest jego gubernatorski projekt powszechnej opieki zdrowotnej w tym stanie, na który to powołuje się teraz z uśmiechem sztab wyborczy Obamy, fundującego podobny projekt całemu krajowi, czemu sprzeciwia się Mitt Romney.
Jak pamietamy, konserwatywna Tea Party w prawyborach popierała innych kandydatów, dzięki czemu jej głosy uległy rozproszeniu i plasujący się po liberalnej stronie republikańskiego kalejdoskopu politycznego, przygotowujący się do odegrania tej roli od 5 lat Romney, mógł zwyciężyć.
Spróbujmy jednak dzisiaj zająć się misją Romney'a w Izraelu, pozostawiając jego wizytę w Polsce na drugim planie. Bibi Netanjahu (syn polskiego Żyda) nie kryje swoich problemów z obecnym prezydentem USA Barackiem H. Obamą, który delikatnie mówiąc odchodzi od przyjacielskich, ciepłych stosunków z Izraelem, ale o tym innym razem. Obecny izraelski premier Netanyahu poznał się z Mitta Romney'a w 1974 r., kiedy to obaj obiecujący młodzi liderzy zostali zatrudnieni przez Boston Consulting Group.
Romney atakuje prezydenta Obamę, za jego „nieprzyjazny” stosunek do Izraela, a w szerszym kontekście i do innych dotychczasowych sojuszników, m.in. do Polski (ustępstwa wobec Putina - tarcza rakietowa).
Czy można mówić o rzeczywistych problemach w stosunkach USA – Izrael? Jest wiele płaszczyzn na których te stosunki można analizować, dzisiaj skromnie spróbujmy zająć się niektórymi aspektami nieufności w środowiskach wywiadowczych, dbających o bezpieczeństwo swoich krajów.
Izrael nie należy do małej grupy państw, którym USA najbardziej ufa. Są to członkowie tzw. grupy „Pięć Oczy”, która obejmuje USA, Anglię, Kanadę, Australię i Nową Zelandię. Kraje te dzielą się swoimi sekretami i siebie nie szpiegują.
Izrael należy do drugiej grupy znanej jako „Przyjaciele na Przyjaciół”. Izraelski wywiad zagraniczny Mossad (odpowiednik amerykańskiej CIA) i jego wewnętrzny wywiad Shin Bet (odpowiednik FBI w USA), uchodzą za jedne z najlepszych agencji wywiadowczych na świecie. Problem jest z tym, że czasem są podejrzewane o wykradanie sekretów amerykańskich i rekrutowanie amerykańskich oficjeli.
W związku z wizytą Romney w Izraelu, jego konkurent prezydent B.H. Obama zapowiedział dodatkowo $70 mln pomocy militarnej, przeznaczonej na budowę obronnego systemu rakietowego o średnim zasięgu.
Najgłośniejszy przykład wykradzenia przez izraelskiego szpiega ważnych tajemnic miał miejsce w 1987 r., kiedy odkryto, że Jonathan Pollard, analityk wywiadu pracujący dla US Navy, przez całe lata szpiegował z powodzeniem dla Mossadu i z wielką szkodą dla USA. Pollard dostał dożywocie . Żydzi ciągle i bezskutecznie apelują o jego uwolnienie.
Innym głośnym przypadkiem był inżynier mechanik Ben-Ami Kadish, który w latach 80. wykradał dla Izraela tajemnice broni nuklearnej, plany modyfikacji samolotu F-15 i systemu obronnego Patriot. 85 letni szpieg nawet nie poszedł do wiezienia, dostał tylko do zapłacenia $50 tys. kary (!).
Oto jaka jest siła izraelskiego lobby w USA, „szpiegował dla naszych”. Kilka lat temu, za kadencji Bush’a młodszego, wysoki oficer wywiadu stwierdził, że na liście światowych agencji wywiadowczych, pomagających CIA w walce z terrorystami, Izrael spadł na pozycję zaraz za Libią (było to w czasie kiedy Kaddafi zrezygnował ze swojego programu nuklearnego).
Ostatnią znaną zadrą we wzajemnych stosunkach wywiadów jest sprawa utraty przez CIA bardzo ważnego agenta usadowionego w samym środku syryjskiego programu militarnego. USA podzieliła się informacją o nim z Mossadem, który jest teraz podejrzewany o „przeciek” do prasy, dzięki któremu reżim Assada mógł zidentyfikować szpiega.
Szpiegowanie i wykradanie amerykańskich sekretów przez Mossad, ze względu na bardzo silne lobby żydowskie w USA, w zasadzie nie wpływa na płynący potok pieniędzy amerykańskiego podatnika dla wsparcia państwa Izrael. Od czasu aresztowania Pollarda, Izrael otrzymał ponad $60 mld, głównie w pomocy militarnej. USA wyposażyły Izrael w obronny system Patriot i współfinansują izraelski system obrony powietrznej partnera któremu dobrze poinformowane koła CIA nie mogą ufać. Oto konstrukcja kwadratury amerykańskiego koła.
Amerykańscy konserwatyści („neocons”, do których dołączyli jakiś czas temu byli trockiści zdradzając Marksa, pokochali kapitalizm i Izrael), rozgromili w kilku wojnach potencjalnie niebezpiecznych wrogów Izraela i ponownie mają szansę odsunąć od władzy w USA elementy lewactwa sprzymierzonego z globalizmem.
Nieco żałośnie brzmią zapewnienia kandydatów na prezydenta supermocarstwa, prześcigujących się w zapewnieniach czego to oni nie są gotowi zrobić dla interesów małego, ale wielce wpływowego satelity na Bliskim Wschodzie, gdzie bije serce ewangelicznie zdeterminowanych konserwatystów amerykańskich. O aspekcie polskim, tych szykujących się przetasowań w priorytetach supermocarstwa, w następnym spojrzeniu.
Jacek K. Matysiak
fot. sxc.hu
Źródło: prawy.pl