Bezradność receptą na kryzys?
/
Na początku tego roku, gdy niedaleko Szczekocin doszło do ogromnej katastrofy kolejowej, szefowie resortów na czele z premierem powtarzali, że „państwo polskie zdało egzamin”. Ci sami politycy mówili to samo m.in. tuż po katastrofie smoleńskiej. Dziś już nie.
Gdy po 10 kwietnia 2010 roku cały cywilizowany świat domagał się rzetelnego śledztwa w sprawie największej (albo najtragiczniejszej) katastrofy z udziałem tak wielu urzędników państwowych, polskie władze milczały. Całością mieli zająć się Rosjanie i to oni mieli (i wciąż mają) najważniejsze dowody. Po ponad dwóch latach, skrzętnie zamiatane pod dywan „nieprawidłowości” właśnie z bólem serca przyjmujemy do wiadomości. Ekshumacje prowadzone jedna po drugiej ujawniają prawdziwy ogrom zaniedbań tych samych przecież osób, które głową miały odpowiadać za prawidłowość badań przyczyn wypadku polskiego samolotu z prezydentem na pokładzie.
Czy można było mówić, że „państwo zdało egzamin”? A może umyło ręce od odpowiedzialności? Nawet po dwóch latach, przeprowadzenie we wrześniu ekshumacji Anny Walentynowicz – legendarnej działaczki „Solidarności” było utrudnione, bo państwowe służby nie były w stanie zapewnić odpowiedniej aparatury do przeprowadzenia niezbędnych badań!
Państwo dopuszcza możliwość popełniania przestępstw gospodarczych i przekrętów finansowych na ogromną skalę. Dopuszcza – bo nie ma narzędzi ich wychwytywania. Nie ma? A może nie chce mieć? Przykład Marcina P., do którego aż lgnęli „ludzie PO” (działacze pomorskiej Platformy, w tym prezydent Gdańska, znany reżyser Andrzej Wajda, który swego czasu zapewniał przedwyborcze wsparcie w zaprzyjaźnionych z PO mediach” a teraz za pieniądze skompromitowanej spółki próbował nakręcić film o „Solidarności” i jej byłym przywódcy Lechu Wałęsie).
Nie ma za to już na pewno żadnych narzędzi, aby nawet takie niezamierzone zło naprawić (o ile z takim mamy do czynienia). Co więcej, atmosfera powiązań nieformalnych oraz biznesowych pozwala na powodzenie prowokacji, której celem staje się szef gdańskiego sądu, niemalże natychmiast wykonujący polecenia telefoniczne, rzekomo pochodzące z Kancelarii Premiera. Oczywiście, na niego paragrafu nie ma. Znajduje się za to bicz na prowokatora, który odkrywa kolejne, skrzętnie ukrywane karty, którymi władza (sądownicza oraz wykonawcza) gra pod stołem.
Polityczne wyroki w innych sądach zapadają wobec rzekomych zniesławiaczy prezydenta. Władza, myśląc, że zamyka usta twórcy portalu „antykomor.pl”, chcąc, nie chcąc reklamuje znany już na całym świecie portal. Do tej pory notował kilkaset wejść dziennie. Dziś chętnie klika na niego co raz więcej internautów, bo chce pośmiać się z gaf i wpadek prezydenta Komorowskiego. Nic więc dziwnego, że Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie podważa wyrok pierwszej instancji wobec Andrzeja Frycza i domaga się uniewinnienia twórcy portalu. Prędzej czy później na miejsce „antykomora” powstaną nowe projekty o podobnym charakterze.
Mimo „cyrku” (w pełnej krasie i do tego wstęp wolny), chleba jak na złość brakuje! 3 miliony osób już na skraju ubóstwa. Milion z nich od niedawna. A będzie jeszcze gorzej – tak twierdzą nie tylko specjaliści, ale i rząd. Tym razem akurat nie ma powodów, aby mu nie ufać – bo widać to już w branży budowlanej, przemysłowej i spożywczej. Rośnie emigracja zarobkowa, co raz mniej małżeństw decyduje się nawet na choć jedno dziecko. Szkoły zamiast uczyć, zastanawiają się jak przetrwać, gdy kurczy się kadra, a tej, co jest przybywa biurokratycznych obowiązków.
Michał Polak
Źródło: prawy.pl