Nie wyjdziemy z regresu demograficznego bez małżeństwa i rodziny
Ważnym aspektem debaty ekonomistów zorganizowanej przez Prawo i Sprawiedliwość 24 września br. były kwestie demograficzne. Podkreślano podczas niej, że silny regres demograficzny, stawiający nas w ogonie świata, jeśli chodzi o przyrost naturalny, stanowi zagrożenie dla naszego rozwoju społecznego i gospodarczego.
Pojawiało się też szereg postulatów, których celem byłoby zwiększenie liczby urodzeń dzieci. Dotyczyły one kwestii podatkowych i innych form materialnego wsparcia rodzin.
Nie słyszałem by poruszano w tym kontekście np. kwestie łatwości uzyskania rozwodu w Polsce, ekonomicznych zachęt do przyjmowania statusu samotnie wychowujących dzieci, czy mediów, które tak często przedstawiają rodzinę i małżeństwo w krzywym zwierciadle, czynią je odpowiedzialne za przemoc, podważają znaczenie wierności, czasem bezzasadnie sugerują, że rodziny wielodzietne to rodziny patologiczne. Jasne, że konferencja ta nie pretendowała do przedstawienia całościowego programu polityki rodzinnej i dlatego nie wszystkie jej aspekty zostały podjęte.
Trzeba jednak podkreślić, że z demograficznej zapaści nie wyciągną nas tylko instrumenty ekonomiczne. Ich waga jest ogromna, ale bez faktycznego poszanowania małżeństwa i rodziny nie będą skuteczne. Nawet, jeśli będziemy mieć sprawiedliwy system podatkowy, który będzie uwzględniać koszty utrzymania dzieci, przyzwoite a nie symboliczne świadczenia rodzinne, płatne urlopy wychowawcze, dobre usługi w postaci dostępnych i na dobrym poziomie przedszkoli i żłobków, to nie wystarczy.
Konieczne jest zaprzestanie deprecjonowania rodziny, niszczenia wartości rodzinnych, podważania znaczenia małżeństwa w mediach zachłystujących się kolejnym rozwodem celebrytów, zachęcania do samotnego wychowania dzieci przez rozwiązania prawne. Czynią to na przykład rozwiązania podatkowe umożliwiające wspólne rozliczenie podatku dochodowego z dzieckiem, ale jedynie w sytuacji samotnego jego wychowania, czyli mi.: rezygnacji z małżeństwa. Samotni mają też pierwszeństwo przy przyjmowaniu do przedszkoli i żłobków oraz lepsze warunki dla uzyskania kredytu z programu rodzina na swoim.
Te i inne rozwiązania stosuje się, choć sytuacja samotnie wychowujących dzieci jest lepsza niż rodzin pełnych mających troje i więcej dzieci. A osoby samotnie z natury mają mniej dzieci, niż osoby w trwałych związkach małżeńskich.
Czy nasza kultura masowa i polityka społeczna, wspiera małżeństwo i rodzinę? Dlaczego zrezygnowano z posiedzeń pojednawczych w sprawach rozwodowych, które pomogły wielu skonfliktowanym małżonkom i dlaczego rozwody są tak tanie, że dopłaca do nich budżet państwa?
Czy media wspierają takie wartości jak wierność małżeńska, odpowiedzialność za innych, ojcostwo? Czy upowszechnianie pornografii i brutalnej przemocy sprzyja wychowaniu i kształtowaniu odpowiedzialnych rodziców?
Czy niedawna decyzja o podpisaniu Konwencji Rady Europy w sprawie przemocy wobec kobiet, zmierzająca do dekonstrukcji rodziny i małżeństwa, wychodzi naprzeciw potrzebom rodzin czy podważa jej fundamenty? Czy forsowanie związków partnerskich osłabi czy wzmocni rodzinę?
Im mniej stabilne będą małżeństwa tym więcej problemów będą miały rodziny. Im te podstawowe wspólnoty będą słabsze, tym mniej pojawi się w nich dzieci.
Antoni Szymański, socjolog, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski.
Źródło: prawy.pl