Bytom - Platforma dostała lanie!
Sondaże to wyłącznie deklaracje intencji. W okresie między elekcjami najlepszym sprawdzianem są wybory uzupełniające. W niedzielę głosowali mieszkańcy Bytomia na Śląsku. Solidne lanie dostała Platforma.
W pierwszej turze, dwa tygodnie temu nie udało się wybrać nowego włodarza miasta. Dlatego bytomianie musieli dokonać w powtórnym głosowaniu wyboru między jej byłym prezydentem Haliną Biedą z Platformy oraz byłym działaczem sportowego klubu Polonia Damianem Bartylą. Do urn poszło nieco ponad 22 proc. uprawnionych, co jak na samorządowe dogrywki jest wynikiem przyzwoitym.
Bartyla startował w wyborach na prezydenta Bytomia w 2010 roku. Ale przegrał rywalizację z Piotrem Kojem. Ten ostatni został odwołany w połowie czerwca w wyniku lokalnego referendum. Prawie 30 tysięcy jego uczestników wyraziło niezadowolenie ze sposobu sprawowania przez niego funkcji prezydenta miasta. Zarzucano mu między innymi działania prowadzące do likwidacji placówek oświaty. Jedną z osób zaangażowanych w „przewietrzenie Bytomia” był Bartyla.
Tym razem to on ze starcia wyszedł „z tarczą”. Wyraźnie zwyciężył w drugiej turze, zdobywając prawie 72 proc. głosów. Nadzieja Platformy – Halina Bieda – dostała, podobnie jak jej partia, solidne lanie na Śląsku. Głosował na nią tylko co czwarty wyborca.
Bytomską rywalizację trzeba rozpatrywać też w szerszym kontekście. Śląsk od lat, szczególnie jego część tworząca sejmowe okręgi wyborcze Gliwice i Katowice, to bastiony Platformy. W ostatnich wyborach parlamentarnych na PO głosował w Bytomiu co drugi jej mieszkaniec. PIS było w stanie zgromadzić nieco ponad co piąty głos. Choć kandydat partii Jarosława Kaczyńskiego wypadł dwa tygodnie temu słabo, to suma głosów wszystkich przeciwko PO jest imponująca.
Właśnie zakończone wybory w Bytomiu są pierwszym sygnałem ostrzegawczym dla PO, że narasta zniecierpliwienie wśród jej licznego dotychczas elektoratu. Może ono przybrać w przyszłości dwojaką formę. Albo wycofania się części sympatyków z aktywności wyborczej, albo próby znalezienia przez nich nowej politycznej przystani.
Taką sytuację obserwowaliśmy już w latach 2001-2005. Wtedy, po wielkim triumfie SLD z Leszkiem Millerem na czele, duża część wyborców kierowała się logiką „każdy, byle nie lewica”. Czy tym razem obowiązywać będzie zasada „każdy, tylko nie Platforma”?
Antoni Krawczykiewicz
fot. Agata Bruchwald
Źródło: prawy.pl