Przełomowe wybory na Litwie?

0
0
0
/

Druga tura wyborów na Litwie, która odbyła się tydzień temu, ostatecznie ukształtowała Sejmas nowej kadencji. Do sześciu posłów Akcji Wyborczej Polaków na Litwie wybranych w pierwszej turze dołączyło jeszcze dwóch. Wybory okazał się więc wielkim sukcesem polskiej partii, której w końcu udało się przekroczyć próg wyborczy. Pojawia się nadzieja na poprawę sytuacji naszych rodaków na Wileńszczyźnie.

 
Ludność polska jest dziedzictwem I Rzeczpospolitej i jako taka od wieków zwarcie, w dużej liczbie zamieszkuje tereny historycznej Wileńszczyzny, po oby stronach obecnej białorusko-litewskiej granicy.
 
Jeszcze przed wojną Polacy stanowili w województwie wileńskim 60% mieszkańców, gdy tymczasem Litwini jedynie 5%. Oblicze tej ziemi zmieniła II wojna światowa, mordy dokonywane przez Niemców i litewskich kolaborantów, sowieckie wywózki i powojenne ekspatriacje. Mimo to nawet w czasach sowieckich Polacy stanowili większość mieszkańców regionu i niemałą część mieszkańców miasta.

Według spisu powszechnego z poprzedniego roku na terytorium obecnej Republiki Litewskiej żyje 200 317 Polaków stanowiących 6,6% całej populacji państwa. Czy wynik ten oddaje wiernie liczbę osób o polskiej tożsamości narodowej to kwestia dyskusyjna. Naukowcy szacują, że na Litwie żyje wielokrotnie więcej osób polskiego pochodzenia.

Polacy zamieszkują zwarcie północną część dawnej historycznej Wileńszczyzny, stanowiącej południowo-wschodnią część obecnej litewskiej republiki. Polacy stanowili, według spisu z 2001: w rejonie solecznickim 80% mieszkańców, w rejonie wileńskim 63,5%, w trockim 33,2%, w święciańskim 28%, w szyrwinckim 10%, w elektreńskim 7,5% a w samym Wilnie 19,4%.

Niestety nasi rodacy na Litwie mają problemy związane z instytucjonalną dyskryminacją ze strony władz różnych szczebli. Litewskie państwo dyskryminuje swoich obywateli na płaszczyźnie językowej oraz w kwestii zwrotu mienia upaństwowionego przez komunistów. Próbuje także ograniczać polskojęzyczne szkolnictwo działające tam szeroko nawet w czasach radzieckich.

Niestety miejscowi Polacy spotykają się też z niechęcią niemałej części litewskiego społeczeństwa – antypolskie programy w telewizji cieszą się popularnością, a granie na strachu przed polską „piątą kolumną” bywa wyborczo opłacalne dla litewskich polityków, co też niestety oddaje stan społecznej świadomości. Na ulicach Wilna zdarzają się zaczepki a nawet pobicia z powodu posługiwania się językiem polskim, przy czym policja bagatelizuje ich narodowościowe tło.

Mobilizacja polskiego elektoratu

Jednak tym razem ta napięta atmosfera doprowadziła do mobilizacji polskiej społeczności w wyborach parlamentarnych, jakie obyły się 14 i 28 października. Gremialnie poparła ona Akcję Wyborczą Polaków na Litwie w stopniu pozwalającym tej partii na przekroczenie pięcioprocentowego progu wyborczego – po raz pierwszy w historii niepodległej Litwy.
 
Akcję poparło 79 840 wyborców czyli 5,83% wszystkich głosujących. O blisko 5 tys. więcej niż w ubiegłorocznych wyborach samorządowych i o 20 tys. więcej niż w poprzednich wyborach parlamentarnych.

Przekroczenie progu pozwoliło polskiej partii wprowadzić swoich kandydatów nie tylko w okręgach jednomandatowych, w których wybiera się prawie połowę składu izby (podobnie jak w poprzednich wyborach zwyciężyło w nich trzech reprezentantów Akcji, w tym jeden już w pierwszej turze) ale także pięciu kandydatów z listy krajowej.

Dzięki temu AWPL ma w parlamencie liczbę posłów największą od czasu polskiej frakcji funkcjonującej w pierwszym Sejmasie w latach 1990-1992. Polscy deputowani będą mogli stworzyć swój odrębny klub parlamentarny.
 
Warto podkreślić, że Polacy mogli by uzyskiwać większą ilość miejsc w wyborach jednomandatowych, gdyby nie to, że litewskie władze ustalają granice okręgów wyborczych na Wileńszczyźnie kierując się prawdopodobnie tą jedną przesłanką, aby w możliwie najmniejszej liczbie z nich była polska większość.
 
Granice tych okręgów wyborczych nie pokrywają się ani z granicami administracyjnymi rejonów, ani nie mają uzasadnienia historycznego. Peryferyjne gminy z zamieszkanych w większości przez Polaków rejonów wileńskiego i solecznickiego dokleja się na siłę do sąsiednich obszarów zamieszkanych przez ludność litewskich.

Oczywiście w takich sztucznych okręgach jednomandatowych – a można do nich zaliczyć okręgi: malacko-święciański, orańsko-ejszyski, trocko-eletreński – kandydaci AWPL nie mają szans.

Dobrej analizy tego stanu rzeczy dokonał Jan Tarnawa, jeden z autorów bloga „Jesteśmy u siebie w Wilnie” (http://polskamlodziezwilna.blogspot.com/) Jak wykazał, w tych sztucznych okręgach, w sąsiadujących ze sobą gminach AWPL osiągała skrajne rozbieżne rezultaty. Na przykład „w okręgu orańsko-ejszyskim w gminach zamieszkałych przez Polaków AWPL otrzymała poparcie w granicach 66%-86% (tylko w jednej było to 56,49%). W gminach tego samego okręgu zamieszkałych przez Litwinów poparcie dla AWPL w jednej gminie wyniosło 5,49% (Widzieniańskiej), w pozostałych nie przekraczało 2%. Co daje do myślenia: aż w 19 gminach okręgu orańsko-ejszyskiego zamieszkałych przez Litwinów AWPL nie dostała ani jednego głosu!”.

Generalnie wyniki wyborów potwierdzają, że Akcja postaje partią narodowościową i siłą rzeczy regionalną. Lista krajowa AWPL też uzyskiwała poważne poparcie jedynie w okręgach zamieszkanych przez Polaków : wileńsko-solecznickim (66,96%), wileńsko-trockim (37,49%), szyrwincko-wileńskim (30,62%), orańsko-ejszyskim (24,09%), trocko-elektrańskim (14,12%) i malacko-święciańskim (12,52%) a także w Kłajepedzie i okolicach (nieco ponad 10%) czy Wisagini (nieco ponad 8%) gdzie poparła ją część Rosjan.

Mimo, że w ostatnim okresie kampanii wyborczej jej lider Waldemar Tomaszewski odżegnywał się od etykietki „polskiej partii”, a na liście AWPL znaleźli się przedstawiciele Sojuszu Rosjan i Litewskiej Partii Ludowej, ogromną większość oddanych na nią głosów, stanowiły głosy Polaków. Liderka Sojuszu Rosjan, startująca z siódmego miejsca na liście krajowej Irina Rozowa, uzyskała jedynie 6898 głosów, co potwierdza, że Rosjanie skłonni są raczej popierać ogólno-litewskie partie lewicowe i populistyczne.

Przytoczona powyborcza analiza wileńskiego blogera sugeruje, że AWPL nie ma co liczyć na poparcie etnicznych Litwinów. Żadna uchwytna statystycznie grupa Litwinów nie była skłonna oddawać głosy na partię reprezentowaną przez Polaków, co niestety zdaje się potwierdzać, co najmniej dystans jaki żywią Litwini względem swoich polskich sąsiadów. AWPL osiągnęła więc sukces dzięki szczególnej mobilizacji miejscowych Polaków – frekwencja wyborcza w polskich rejonach była wyższa od przeciętnej. Skąd ta mobilizacja?

W obronie szkół

Kroplą przelewającą czarę goryczy było uchwalenie w 2011 r. nowej ustawy oświatowej, której zapisy stwarzają zagrożenie dla kondycji polskojęzycznych szkół w tym kraju. Rządząca wówczas konserwatywno-liberalna koalicja, właśnie oddająca władzę, uczyniła to wbrew masowym protestom ludności polskiej. Trzykrotnie odbyły się w tej sprawie kilkutysięczne manifestacje w Wilnie. Polacy zebrali też 60 tysięcy podpisów pod listem protestacyjnym. Rok temu, na początku września, uczniowie polskich szkół urządzili nawet jednodniowy strajk opuszczając lekcje.

Nowa ustawa może zapoczątkować stopniowe wypychanie języka polskiego z procesu edukacyjnego i zastępowanie go językiem litewskim, w którym powinna być nauczna, według ustawy, historia oraz nowy przedmiot – nauka o społeczeństwie. Programy obu przedmiotów naruszają wrażliwość kulturową i historyczną osób polskiego pochodzenia (mowa w nich np. o „polskiej okupacji Wilna“ w latach 1922-1939).

Polscy pedagodzy obawiają sie też zmniejszenia liczby polskojęzycznych szkół o około połowę. Chodzi o tak zwany mechanizm „optymalizacji“ zakładający, że w przypadku niedoboru uczniów w którejś ze szkół w danej miejscowości (na Litwie mamy obecnie do czynienia z niżem demograficznym), likwidowana będzie zawsze szkoła polskojęzyczna.

Mimo że w szkołach z językiem państwowym i szkołach mniejszości narodowych język litewski jest aktualnie nauczany według różnych programów, to nowa ustawa ujednoliciła maturę z tegoż języka w szkołach litewskich i szkołach mniejszości narodowych. Taka decyzja stawia uczniów szkół mniejszościowych w wyraźnie nierównej (gorszej) sytuacji, w porównaniu do ich rówieśników ze szkół litewskich, gdyż będą zmuszeni składać egzaminy z tematów, które nie były przerabiane w szkolnym toku nauczania. W oczywisty sposób obniża to atrakcyjność szkół polskojęzycznych.

Władze litewskie tłumaczą to koniecznością polepszenia znajomości języka litewskiego wśród młodych Polaków, co kłóci się z faktami – według rankingów Centralnej Komisji Egzminacyjnej abiturienci polskojęzycznych szkół wykazują się w pełni komunikatywną znajomościa języka litewskiego, a według rankingu opiniotwórczego pisma „Veidas“ za 2011 rok, średni poziom nauczania szkół polskojęzycznych był nawet trochę lepszy niż szkół litewskojęzycznych.

Litewscy Polacy doskonale zdają sobie sprawę, że to właśnie rozległa sieć szkół z polskim językiem nauczania, istniejąca nawet w czasach radzieckich, jest tym co najbardziej chroniło i chroni ich wspólnotę przed asymilacją. Działacze AWPL i Związku Polaków na Litwie traktują więc sprawy oświaty priorytetowo.

Kwestia ta spotkała się z szerokim zainteresowaniem społecznym, co sugeruje masowość akcji protetestacyjnych i fakt, że kierowała nimi nie żadna oficjalna instytucja lecz spontanicznie zawiązane Forum Rodziców Szkół Polskich z Renatą Cytacką i Albertem Narwojszem na czele. Można więc postawić tezę, że zamach ze strony władz na polskie szkoły był tym ostatecznym impulsem który wywołał wyborczą mobilizację polskiej mniejszości.

AWPL w rządzie?

Litewskie wybory wygrała lewica – Litewska Partia Socjaldemokratyczna (38 mandatów) zaś Partia Pracy uzyskała trzecią co do wielkości reprezentację parlamentarną (29 mandatów). Silną opozycją będą z pewnością dotychczas rządzący konserwatyści (33 mandaty). Współrządzący z nimi liberałowie mają 10 posłów i równie dobrze mogli by poprzeć socjaldemokratycznego premiera. Podobnie jak populistyczne partie Porządek i Sprawiedliwość (11) oraz Droga Odwagi (7).

Trwają już zabiegi wokół utworzenia nowej koalicji. Posłów socjaldemokracji i Partii Pracy nie wystarczy do stworzenia rządu, dlatego już dokooptowano Porządek i Sprawiedliwość. Jednak szef zwycięskich socjaldemokratów Algirdas Butkeviczius, ma w kim wybierać.

Zaproszenie do rozmów otrzymała też AWPL, lecz przyszły premier od razu zaznaczył, że Polacy mogą liczyć co najwyżej na jedną tekę ministerialną – tymczasem Waldemar Tomaszewski oficjalnie liczył na 3-4. Zresztą wydaje się, że rozmowy z AWPL mogą być tylko sposobem wywarcia presji na trzecim, najmniejszym koalicjancie – Porządku i Sprawiedliwości by zadowolił się możliwie małym udziałem we władzy.

Słaba pozycja w rządzie oznaczałaby dla Tomaszewskiego konieczność rezygnacji z części fundamentalnych dla polskiego elektoratu spraw, co zresztą już sygnalizowane jest przez jego ostrożność w publicznym podejmowaniu tematu pisowni nazwisk w czasie politycznych przetargów.

Rozczarowanie polskiego elektoratu może okazać się w takiej sytuacji wprost proporcjonalne do radości z wyborczego sukcesu jaki odniosła AWPL i osobiście Tomaszewski, oraz nadziei jakie wzbudził. Cała kariera polityczna Tomaszewskiego to żmudna droga trybuna dyskryminowanej mniejszości narodowej – tak jest postrzegany przez swoich i przez Litwinów.

Może lepiej więc będzie dla niego i partii pozostać w opozycji i poczekać aż ewentualne konflikty w nie do końca zbornej koalicji, podniosą cenę jej poparcia ze strony polskich posłów. Z drugiej strony kolejne sukcesy i polityczna sprawność, przez długi czas niedocenianego, lidera AWPL każą nie wykluczać możliwości, że jego działania przyniosą owoce szybciej niż nam się wydaje.

Karol Kaźmierczak

 

fot. Anna Wiejak
 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną