W Białym Domu bez przeprowadzki?
/
Z wtorku na środę dowiemy się komu Amerykanie powierzyli stery rządzenia. Walka o Biały Dom między kandydatem demokratów Obamą, a republikaninem Romneyem jest bardzo wyrównana. Kto wygra?
W sondażach ogólno amerykańskich przez większość czasu prowadził urzędujący prezydent. Goniący go Romney zrównał się w poparciu na początku września. Ale tylko na moment. Obama odzyskał pole na kolejny miesiąc. Sytuacja odwróciła się po pierwszej debacie wygranej przez Romneya. Republikanin przez cztery tygodnie liderował w badaniach, choć jego przewaga mieściła się w granicach błędu statystycznego.
Romney nie poszedł za ciosem w drugiej debacie, którą tylko zremisował. Trzecią przegrał, co od razu przeniosło się na wzrost popularności Obamy. Wszystkie sondaże wykonane od początku listopada pokazują bądź remis między głównymi pretendentami, bądź 1-3 punktową przewagę demokraty.
Najważniejsze jest jednak to, co dzieje się w każdym z pięćdziesięciu stanów. Obowiązuje bowiem zasada, że zwycięzca w każdym z nich, nawet jednym głosem, bierze „wszystko”. Czyli zgarnia całe poparcie w postaci głosów elektorskich. Do wygrania wyborów trzeba ich mieć na swoim koncie przynajmniej 270.
Obama nie będzie miał problemu ze zwycięstwem w Kalifornii (55 głosów elektorskich), Waszyngtonie (12), Illinois (20) i Nowym Jorku (29). To bardzo duża zaliczka, bo dająca prawie połowę tego, co trzeba do odniesienia sukcesu. Ku Obamie skłaniają się też mieszkańcy Nowego Meksyku oraz lewicowo-liberalnego pasa północno-wschodniego wybrzeża: Vermont, Massachusetts, Richmond, Delaware, Maryland i stołecznego Dystryktu Kolumbia. Lekka przewaga demokraty ma miejsce w Connecticut, Maine, New Jersey, Minnesocie i Oregonie. Razem ponad 200 głosów elektorskich.
Gdzie na większość może liczyć Romney? Z bezpieczną przewagą w: Idaho (4 głosy elektorskie), Utah (6), Wyoming (3), Montanie (3), Północnej i Południowej Dakocie (po 3) i Nebrasce (4) na konserwatywnej środkowej północny. Dalej w gorącej Arizonie (11) i Teksasie (38). Korzystnie dla republikanina rozłożą się głosy w dorzeczu Missisipi i Missouri, a więc w stanach: Kansas, Oklahoma, Missouri, Arkansas, Luizjana, Missouri, Alabama, Georgia, Południowa Karolina, Indiana, Tennesse, Kentucky i Zachodniej Wirginni. W sumie daje to około 190 głosów elektorskich.
Batalia rozegra się w tzw. „swing states”, czyli stanach, gdzie obaj główni kandydaci idą niemal „łeb w łeb”. Są to stany: Nevada i Kolorado na środkowym zachodzie, łącznie z 15 elektorami, na zachodnim wybrzeżu Floryda (29), Północna Karolina (15), Wirginia (13) oraz New Hampshire (4). Ich mieszkańcy oraz wyborcy z Iowa (6), Wisconsin (10), Michigan (16), Ohio (18) i Pensylwanii (20) zdecydują, kto będzie głównym lokatorem w Białym Domu.
Obama prowadzi minimalnie w Wirginii, Kolorado i New Hampshire. Lepiej radzi sobie w Newadzie, Wisconsin, Pensylwanii, Michigan, Minnesocie, Ohio i Iowa. Romney jest bliżej sukcesu tylko w Północnej Karolinie i na Florydzie. Gdyby taki rozkład utrzymał się do wtorkowego wieczoru Obama zebrałby około 300 głosów elektorskich, przy około 235 dla Romneya.
Czy już dziś w sztabie demokratów mogą strzelać korki od szampanów? Nie, bo bitwa trwać będzie do końca. Przesunięcie w „swing states” o kilka tysięcy, a nawet kilkaset głosów na korzyść któregoś z kandydatów może zmienić obecny scenariusz.
Czy zrobią to Amerykanie polskiego pochodzenia? W przeciwieństwie do Obamy, Romney w tegorocznej kampanii wybrał się do Polski. Nie była to podróż sentymentalna do niegdysiejszego „najweselszego braku sowieckiego”, kraju ludzi miłujących wolność, ze wspólnymi polsko-amerykańskimi bohaterami, takimi jak choćby Tadeusz Kościuszko czy Kazimierz Pułaski.
To była czysta kalkulacja, bo w Minnesocie, Wisconsin, czy Ohio, a szczególnie w dwóch ostatnich stanach, gdzie bitwa o głosy jeszcze trwa, amerykańscy Polonusi to łącznie około miliona wyborców. Głosów na wagę złota. Romney w ostatnim czasie nieco zyskał w Minnesocie i Wisconsin. Wciąż jednak jego „eskapada” do naszego kraju nie przełożyła się na wyniki w Ohio. A tam naszych rodaków i ich potomków jest prawie 450 tysięcy.
Czy zmobilizują się w ostatniej chwili, co byłoby zgodne z naszych charakterem narodowym? I czy wybiorą tego, który – przynajmniej werbalnie – nie zapomniał o Polsce i Polakach?
Wanda Grudzień
fot. sxc.hu
Źródło: prawy.pl