Seksospektakl dla gimnazjalistów
Na co wydawane są pieniądze z resortu kultury, kierowanego przez „umiarkowanie konserwatywnego” ministra Bogdana Zdrojewskiego? Między innymi na program edukacyjny „Teatr Polska”. Na pierwszy rzut oka brzmi obiecująco. Ale idąc dalej?
Opolski teatr im. Kochanowskiego, położony w centrum miasta, słynie od lat z otwartości na „nowinki”. Tu wystawiane są sztuki, z kontrowersyjną oprawą, grą aktorów, epatowaniem nagości, czy z częstym użyciem „nowego, specyficznego” języka.
Dlatego, gdy przeczytałam informację o włączeniu opolskiej placówki kulturalnej do programu edukacyjnego „Teatr Polska”, który finansuje Ministerstwo Kultury wiedziałam, że czeka mnie kolejna „bomba”. Ta prawdziwa, a nie bajkowa z pod znaku „naukowca – bombiarza” z krakowskiej Akademii Rolniczej.
I oto okazało się, że na deski opolskiego teatru trafiła opowieść „wzięta z życia”. To historia nastolatki, zgwałconej przez kolegów z podwórka, zatytułowana „Zabawy na podwórku”.
Jest więc w niej to z czym stykamy się na co dzień, obserwując jak czas wolny spędza polska młodzież. Głupawe dowcipy, drwina, wulgarność. Po drodze wódka i papierosy i dosłowne sceny gwałtu.
Kto w założeniu ma być odbiorcą tej „sztuki nowoczesnej”? Powinnam odpowiedzieć – jeśli już to tylko dorośli. Ze względu na formę i treść, która – jak rozumiem – w zamierzeniu pomysłodawców, miałaby wpłynąć refleksyjnie i zmusić ojców i matki nastolatków do skorygowania błędów w procesie wychowawczym. Tymczasem okazuje się, że projekt „Teatr Polska” to przede wszystkim oferta dla… młodzieży.
To ona ma być nie tylko konsumentem, ale także producentem. Twórcy projektu z dumą podkreślają, że młodzi ludzie są zaangażowani w tworzenie „dzieła”. To oni pomagają urealniać otaczający świat, wnoszą swoje uwagi do scenariuszy. A co bardziej „wybitni” angażują się w pisanie dialogów. Bo ważne jest „doświadczenie” młodych ludzi.
Czy świat gimnazjalistów dla gimnazjalistów to wyłącznie przemoc, przekleństwa, używki i seks? Co na to sam resort kultury, opolskie kuratorium, lokalna opinia publiczna, media? Co do powiedzenia mają psychologowie, pedagodzy, a szczególnie nauczyciele i wychowawcy młodzieży gimnazjalnej?
Czy wszyscy oni uważają, że po obejrzeniu tego typu spektakli, przechodzący od dzieciństwa do dorosłości Polacy będą lepsi? Czy to co zobaczą i usłyszą będzie pomocne w pełnej niewypałów drodze formowania człowieka? Czy otrzymają dawkę wzorców czy antywzorców?
Gdyby opolski casus był pierwszym „kulturalnym niewypałem”, sfinansowanym przez Ministerstwo Kultury, można by było mówić o zdarzeniu o charakterze incydentalnym. Ale obraz mecenatu państwa nad dobrami duchowymi nie jest aż tak różowy jak nam się wydaje.
Jeśli już jest to bardziej tęczowy, wyraźnie o antypolskim zabarwieniu. Wystarczy przywołać choćby „dokonania” pseudoartystów, których kilka lat temu pod swoje skrzydła wzięła „salonowa bogini” Anda Rotenberg. Był Papież-Polak przygnieciony meteorem, Jezus ukrzyżowany z wyeksponowanymi genitaliami, czy promująca dewiacje homoseksualne wystawa „Homo ars erotica”.
A z teraźniejszości? Choćby paszkwil na Polskę i Polaków – „Pokłosie”. Z prostym przesłaniem wszystkiego co złe – pochodzącego od nas Polaków. Jak widać przemysł pogardy ma się w naszym kraju bardzo dobrze.
To, że czołową rolę odgrywają w nim środowiska lewicowo-liberalne nie powinno nikogo dziwić. Zawsze były i pozostaną wojownikami z polską tradycją, czyli – w ich języku dialogu - nacjonalizmem, obskurantyzmem, klerykalizmem, zaściankiem, czy antysemityzmem.
Ale dlaczego do awangardy postępu i europejskości dołącza się konserwatywna w sferze wartości, jak deklarują jej liderzy, Platforma Obywatelska?
Panie Ministrze Zdrojewski czy na opolski spektakl „Zabawy na podwórku”, wyśle Pan z nieodległego, rodzinnego Wrocławia, swoje potomstwo?
Wanda Grudzień
fot. Dominik Różański
Źródło: prawy.pl