Barack Santa Claus Obama...
Zapewne dziś dla amerykańskiej lewicy największym bogactwem jest sam prezydent Barack Hussein Obama, który w swojej drugiej kadencji już nie skrępowany kolejnymi wyborami, będzie mógł zrealizować więcej z jej ulubionego programu obdarowywania biednych i poskromienia bogatych.
Jak na razie wybór Obamy na drugą kadencję najbardziej chyba stymuluje biznes sprzedaży broni i amunicji. Ludzie obawiając się o swoje bezpieczeństwo w niepewnej przyszłości stoją w kolejkach, choć prezydent laureat Nagrody Nobla takiego apetytu nie pochwala.
Ameryka Obamy skazana jest na przebudowę. Oficjalnie ogłoszono poziom bezrobocia na ok. 8%, w rzeczywistości szacuje się na 14,6%.
Zadłużenie federalne dochodzi już do $16,3 bln. Gospodarka podczas ostatniej recesji 2008-2009 skurczyła się o 5,7 %. Czyli jest miejsce na spory wzrost. Powstało tylko 3,3 mln nowych miejsc pracy, przy niskim wzroście gospodarczym 2,2 %, jest to najwolniejsze wychodzenie z kryzysu w ostatnich dziesięcioleciach. Zabawnie dziś brzmi wyborcza krytyka zadłużenia Busha przez Obamę w 2008 r., kiedy to kandydat Obama oświadczył, że zadłużanie Ameryki przez Busha jest wprost niepatriotyczne...
Aby funkcjonować rząd w Waszyngtonie pożycza co godzinę $188 mln. Doroczny budżet rozdęty w ostatnich latach drugiej kadencji Busha, który to Obama obiecał zmniejszyć o połowę, zawiera ciągle ponad $1 bln deficytu.
Trudno sobie wyobrazić inną sytuację znając lewicowe poglądy prezydenta Obamy, który dobrze dba o swój elektorat występując w roli Dziadka Husseina Mroza ( Św. Mikołaj to termin już niepoprawny politycznie). Skąd więc Obama weźmie na to wszystko pieniądze? Czy rozgrzane drukarki FEDERAL RESERVE, zaspokoją głodne ambicje polityków?
W styczniu wygasają obniżone stawki podatków prezydenta Busha i jeśli Obama nie dogada się z Kongresem (a najwyraźniej nie ma takiego zamiaru), będącym w rękach Republikanów, podatki dla wszystkich płatników znacznie powindują do góry, automatycznie nastąpią cięcia w niektórych wydatkach budżetowych (np. wydatki militarne). Do tego trzeba dodać nowe podatki związane z powoli wchodzącą w życie obamowską reformą służby zdrowia.
Sytuacja w strukturze rozchodów i przychodów państwa nie jest wesoła i zapewnie wymaga zmian. Wydatki rządowe w US wynoszą 42,2% ($6,4 bln) GDP ($15.6 bln), a podatki jedynie 24% GDP. Dla porównania ta rozpiętość w Norwegii odpowiednio: wydatki 46,4% i podatki 41%, w Australii odpowiednio: 33.1% i 27,1%. Ameryka musi obniżyć poziom wydatków, albo wydatnie podnieść podatki.
Obecnie 20% najbogatszych obywateli USA płaci 70% podatków, zaś 20% najmniej zarabiających płaci nieco powyżej 0.5%. Majątek 400 najbogatszych Amerykanów oblicza się na ok $1,7 bln (czyli blisko tego ile wynosi roczny deficyt budżetowy Obamy). Jeśli Obama zabrałby cały majątek drugiego najbogatszego (po Billu Gatesie) Warrena Buffetta, który jest wart ok. $40 mld, to ta suma nie pokryłaby nawet tygodniowych wydatków rządowych.
Czy sytuacja Ameryki jest beznadziejna? Czy wysokie zarobki, dobijanie biznesu rosnącą w zawrotnym tempie liczbą regluacji i ograniczeń, faworyzowanie przez Obamę pozycji potężnych związków zawodowych dla wyborczych korzyści kosztem kapitału w epoce globalizacji doprowadzi do dalszego odpływu kapitału do „tańszych” krajów i dalszego wzrostu zadłużenia?
Jak zachowa się Obama w swojej drugiej kadencji? Podobno zdrowy rozsądek jest jak dezodorant. Ludzie, którzy najbardziej go potrzebują, rzadko go używają...
Następnym razem przywołam te rzadkie głosy, które mówią, że Amerykę wkrótce czeka wielki boom i okres prosperity, który nawet nie będzie w stanie zepsuć swoją polityką społeczną prezydent Barack Santa Claus Obama...
Jacek K. Matysiak
fot. Wikimedia Commons
Źródło: prawy.pl