Kto podłożył „świnię” Kaczyńskiemu w Opolu?

0
0
0
/

Po sobotnim wystąpieniu w Opolu lider PiS Jarosław Kaczyński znowu znalazł się pod obstrzałem mediów. Wyeksponowane zostały dwa wątki z jego wypowiedzi. Najmocniej ten dotyczący nierównowagi prawnej mniejszości niemieckiej w Polsce oraz polskiej w Niemczech. Czy ktoś podłożył liderowi PiS przysłowiową „świnię”?


Wątek ludności autochtonicznej, śląskiej, która w wyborach po 1990 roku, często głosowała do tej pory na listę niemiecką, zagościł już między innymi w poprzedniej kampanii wyborczej. I raczej korzyści partii Jarosława Kaczyńskiego nie przyniósł. Można nawet powiedzieć, że był jednym z punktów zwrotnych walki o głosy. Walki przegranej, kolejny raz przez PiS.    

Mocne słowa Jarosława Kaczyńskiego o polskich Niemcach, polaryzujące Opolszczyznę, to dowód na niezrozumienie specyfiki tego regionu. Chcę od razu dodać, że winę za nietrafną diagnozę nie ponosi – moim zdaniem - lider PiS.

To problem przede wszystkim jego zaplecza analitycznego. Instytutów, tęgich głów, do których opracowań i „mądrych spostrzeżeń” Kaczyński ma z całą pewnością dostęp niemal 24 h na dobę.
 
Co gorsza wypowiedź lidera PiS w złym świetle stawia prof. Glińskiego. To wszak wybitny socjolog, z Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, który – kto, jak kto - powinien nakreślić Jarosławowi Kaczyńskiemu kluczową, dla zrozumienia opolskiego podwórka, problematykę tzw. pogranicza.

To mówiąc w dużym skrócie rzecz dotycząca terenów, które do 1945 roku znajdowały się w administracji państwa niemieckiego, a były zamieszkiwane przez duże skupiska ludności polskojęzycznej.

No właśnie – polskojęzycznej, ale często o słabym wyrobieniu przynależności narodowej. Dotyczyło to Warmiaków, a w większym stopniu Mazurów, czy opolskich Ślązaków. Po II wojnie światowej wielu z nich, na skutek fatalnej polityki narodowościowej komunistów, wyemigrowało do Niemiec.

Często dotyczyło to działaczy przedwojennego Związku Polaków w Niemczech, czy powstańców śląskich, ich dzieci i wnuków. Ci, którzy zostali w PRL pod koniec lat 80., często z pobudek ekonomicznych, wyraźnie przesunęli się w kierunku proniemieckim.

Ten proces został jednak zahamowany kilka lat temu, z momentem wyrównywania się poziomów życia w Niemczech i w Polsce oraz po całkowitym otwarciu rynku pracy zza Odry. Odsetek głosujących na listę mniejszości niemieckiej zmniejsza się z wyborów na wybory.

Duża część Ślązaków, z reguły o poglądach antykomunistycznych i konserwatywnych obyczajowo, przenosi swoje preferencje na PO, a w mniejszym stopniu na PiS. Niechętna jest lewicy, w tym tej antyklerykalnej z pod znaku Ruchu Palikota.

Czy to znaczy, że o śląskich autochtonach i ich prawach w zestawieniu z prawami Polaków w Niemczech nie trzeba mówić? Trzeba, ale z wyczuciem. A przede wszystkim, jeśli PiS przejmie ster rządów w Polsce, mniej mówić, a więcej robić. Niemiecka Polonia potrzebuje wsparcia z Warszawy. Stopień skłócenia, podziałów i waśni od Zagłębia Ruhry po Berlin naszych rodaków nie służy sprawie.

Przywrócenie równowagi w polityce wobec mniejszości Berlina i Warszawy to zadanie na przyszłość, bo obecna przyjaźń Tuska i Merkel nie pozwala na zajęcie się tą problematyką. Co do tego nikt patrząc na miłosne spojrzenia polskiego premiera i kanclerz nie ma chyba wątpliwości?

A więc kto podłożył Jarosławowi Kaczyńskiemu „świnię” w Opolu? Zaspał prof. Gliński – to już wiemy. Ale moim zdaniem mogła to być świadoma gra lokalnych liderów PiS. Trzeba dodać w tym miejscu, że w tym okręgu wyborczym wyniki partii Kaczyńskiego należą do od lat do najgorszych w kraju. Lokalne struktury praktycznie nie istnieją. Jeden zarząd komisaryczny zastępowany jest kolejnym. Zaufanie centrali do opolskiego lidera jest też marne, czego dowodzi fakt, że zarówno w wyborach w 2007, jak i 2011 roku został on dwukrotnie zrzucony na drugie miejsce na liście wyborczej. Musiał ustąpić „spadochroniarzom”.

W interesie opolskich „kacyków” było więc umocnienie znikomego, choć twardego elektoratu PiS na Opolszczyźnie w przekonaniu, że ta partia była, jest i będzie narodowa. Może dzięki temu jeden czy dwóch lokalnych posłów obroni stołki na Wiejskiej w następnych wyborach. Ale ilu ich kolegów z klubu parlamentarnego PiS, za sprawą ich „PR geniusza” mandaty poselskie utraci?

Antoni Krawczykiewicz

fot. Agata Bruchwald

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną