Szczyt UE: Polska na przegranej pozycji?
/
- Premier Donald Tusk może sobie zapewniać, że „wymarzone przez Polskę 300 mld złotych jest w naszym zasięgu”, prawda jest jednak taka, iż unijni decydenci postanowili zaciskać pasa i zmniejszyć liczbę środków przeznaczonych zarówno na wspólną politykę rolną, jak i politykę spójności - pisze Anna Wiejak dla Prawy.pl.
W Brukseli rozpoczął się kolejny szczyt ostatniej szansy w sprawie budżetu UE na lata 2014-2020. Wprawdzie przed wylotem z Polski premierowi Donaldowi Tuskowi dobre samopoczucie jak zwykle dopisywało, jednakże był to tylko i wyłącznie element kampanii piarowskiej, mającej na celu postawienie polskiego rządu w jak najlepszym świetle, gdyż Polska powodów do zadowolenia mieć nie może, jako że jej pozycja negocjacyjna została z góry przekreślona przez obecną ekipę rządzącą.
Premier Donald Tusk może sobie zapewniać, że „wymarzone przez Polskę 300 mld złotych jest w naszym zasięgu”, prawda jest jednak taka, iż unijni decydenci postanowili zaciskać pasa i zmniejszyć liczbę środków przeznaczonych zarówno na wspólną politykę rolną, jak i politykę spójności.
Już na obecnym etapie wiadomo, że pula obiecana Polsce została uszczuplona o prawie cztery i pół miliarda euro od tego, co proponowała nam Komisja Europejska i te pieniądze są już nie do odzyskania.
Co z tego, że do Brukseli pojechał minister rolnictwa Stanisław Kalemba, skoro wcześniej ekipa Donalda Tuska poinformowała tak polskie społeczeństwo, jak i zachodnich partnerów, iż o dopłaty do rolnictwa walczyć nie zamierza.
Nie należy się spodziewać, aby w tej sytuacji zapewnienia o tym, iż rząd chce, aby w kwestii WPR zostały wypracowane takie rozwiązania, które umożliwią polskim rolnikom konkurowanie na rynku europejskim - na sprawiedliwych zasadach dzięki wyrównywaniu dopłat bezpośrednich do średniej UE, doczekały się realizacji.
Z przykrością należy przyznać, że oficjalne stanowisko Polski na szczyt UE to jedynie gra pozorów. Tym bardziej, że nie pozyskaliśmy dla zawartych w nim postulatów odpowiedniej liczby państw członkowskich wspólnoty.
Szansę mamy jedynie na utrzymanie finansowania z funduszu spójności ze względu na poparcie 14 innych państw (Bułgarii, Czech, Estonii, Grecji, Hiszpanii, Litwy, Łotwy, Malty, Portugalii, Rumunii, Słowacji, Słowenii i Węgier oraz Chorwacji, która do UE przystąpi w tym roku), tworzących grupę państw przyjaciół polityki spójności. I to jednak nie wydaje się przesądzone, jako że i w tej grupie obserwować możemy wyraźne pęknięcia.
Wydaje się, że tym razem dojdzie do wypracowania kompromisu, gdyż żądają tego najwięksi płatnicy netto w tym Niemcy – kanclerz Angela Merkel zapowiadała, że zostanie zawarte porozumienie.
Również część polskich polityków, w tym była unijna komisarz ds. polityki regionalnej Danuta Hübner, stoi na stanowisku, że wspólnoty nie stać na to, aby kompromis nie został zawarty.
Nie jest przy tym tajemnicą, że polski rząd, wbrew swoim ostatnim zapowiedziom, zgodzi się na przyjęcie wszystkich zaproponowanych przez unijnych partnerów rozwiązań, nawet jeżeli będą one dla Polski niekorzystne.
Premier bowiem już nie raz udowodnił, że co innego mówi w kraju, a co innego zagranicą.
Anna Wiejak
fot. sxc.hu
Źródło: prawy.pl