Artur Górski (PiS): Sprawa Bajkowskich to orwellizm w nowym wydaniu

0
0
0
/

- Państwo musi stać na straży rodziny, wspierać ją, a nie demontować i rozwalać pod byle pretekstem – mówi poseł PiS Artur Górski o sytuacji, w której policja i urzędnicy zabierają dzieci rodzicom.  Taki przypadek miał miejsce w środę rano, kiedy to w imię prawa dosłownie porwano ze szkoły synów państwa Bajkowskich z Krakowa. Sprawę opisała "Rzeczpospolita".

 

 

W środę rano policja zabrała ze szkoły synów państwa Bajkowskich z Krakowa. Wcześniej sąd ograniczył władzę rodzicielską rodziców, nakazując umieścić dzieci w placówce opiekuńczo-wychowawczej. Rodzina nie jest patologiczna, uważają wychowawcy i nauczyciele szkolni. Decyzją kilku urzędników dzieci są zabierane normalnej rodzinie i przekazywane do domu dziecka. Zawinił system?

System to przepisy prawa i ludzie, którzy te przepisy wykonują, lub na ich podstawie orzekają. W tym przypadku zadziałał mechanizm, automatyzm, który formalnie miał znamiona poprawności, ale faktycznie był nieuzasadniony, głęboko szkodliwy, pozbawiony głębszej refleksji ze strony funkcjonariuszy publicznych.

W imię tzw. odpowiedzialności za dobro dzieci zadziałano skrajnie nieodpowiedzialnie, antyrodzinnie, zabierając dzieci od rodziców i przymusowo umieszczając je w domu dziecka. Właściwie policjanci porwali te dzieci ze szkoły, gdy przecież wyrok sądu w tej sprawie jeszcze nie był prawomocny i ostatecznie nie wiadomo, jaki będzie, bowiem nie ma rzeczywistych powodów, aby pozbawiać państwa Bajkowskich praw rodzicielskich.

Ten przypadek pokazał także bezsilność ludzi, niemoc rodziny wobec omnipotencji państwa, wobec władzy sądów, urzędników i funkcjonariuszy policji, którzy okazali się głusi na racjonalne argumenty, nie chcieli usłyszeć opinii wychowawców i nauczycieli, że w tej rodzinie nie ma patologii. Ta sytuacja pokazała, że ich władza, stosowana w świetle przepisów prawa, może sponiewierać człowieka, zniszczyć rodzinę.

Państwo musi stać na straży rodziny, wspierać ją, a nie demontować ją i rozwalać pod byle pretekstem. Tym bardziej, że przecież państwo Bajkowscy, mając świadomość pewnych deficytów, zwrócili się o pomoc do poradni psychologicznej, do opieki społecznej. Nie ma wątpliwości, że postępowanie urzędników wobec tej rodziny podważa zaufanie do państwa.

Dziennikarze „Rzeczpospolitej”, którzy relacjonują sprawę piszą, że nie ma dowodów, które mogłyby wskazywać by bezpieczeństwo, zdrowie, edukacja dzieci w jakikolwiek sposób była zagrożona działaniami rodziców. A znający rodzinę i maluchów eksperci, pedagodzy szkolni, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita” wskazują jednoznacznie - działania sądu są kuriozalne. To nie pierwszy taki przypadek. Czy działalność sądu oraz instytucji pomocy społecznej, które zajmują się dziećmi należy uznać za nadgorliwość?

„Nadgorliwość” to bardzo łagodne słowo, choć adekwatne. Bardziej odpowiednie to – „głupota”, które musi iść z tamtym w parze. Można powiedzieć, że w tym przypadku nadgorliwość wyniknęła z głupoty, ale też ze strachu. Tak, ze strachu sędziów, urzędników, pracowników pomocy społecznej czy wreszcie policjantów, którzy stoją wobec nagłośnionych w mediach sytuacji, że gdzieś, ktoś, coś zaniedbał, nie podjął zawczasu decyzji i stosownych działań, i stała się tragedia.

Ta bezmyślna, głupia nadgorliwość wynika z przeświadczenia, że lepiej coś zrobić, nawet głupiego, zadziałać, niż zaniechać i zbagatelizować, a potem narazić się na napiętnowanie w mediach przez lewicowo-liberalne „autorytety”. Urzędnicy popadają ze skrajności w skrajność, albo zupełnie nie podejmują działań, przeważnie z lenistwa, albo pod byle pretekstem bezmyślnie nadużywają swojej władzy względem obywateli, czyniąc im wielką krzywdę.

Oznacza to także, że cały system musi być na nowo przemyślany. Z jednej strony należy przeanalizować ten konkretny przypadek, uchwycić błędy i powody złych decyzji. Nie może w przyszłości powtórzyć się sytuacja, że jeśli rodzice przyznają się do zbicia syna, bo rzucał kamieniami, to tracą prawa rodzicielskie.

Z drugiej strony trzeba zastanowić się, jakimi mechanizmami weryfikować pewne informacje i jak można kontrolować działania funkcjonariuszy publicznych, by generalnie zmniejszyć ryzyko pomyłek i pochopnych, złych decyzji, które odwrotnie do zamierzeń prowadzą do rodzinnego dramatu.
 
W ubiegłym roku władze Norwegii przygotowały prawo, na podstawie którego uznano, że biologiczni rodzice nie mają już priorytetu w wychowaniu własnych dzieci. Minister ds. Rodziny, Dzieci i Spraw Socjalnych przygotował pakiet działań zmierzających do dalszej poprawy sytuacji dzieci w Norwegii. Stwierdzono, że główną przeszkodą dla takiej poprawy są sami rodzice. Dlatego ministerstwo proponuje zniesienie ich priorytetów we wszystkich sprawach dotyczących dzieci. Czy polskie prawodawstwo zmierza w podobnym kierunku?

Przypadek norweski nie jest odosobniony. W obecnej Europie obserwujemy pewien trend, w którym zmniejsza się prawna i wychowawcza rola rodziców, a zwiększa rola państwa. Tak jak w czasach głębokiego komunizmu „wszystkie dzieci były nasze” czyli państwowe, tak i obecnie zmierza się do tego, by przestać traktować dzieci podmiotowo, indywidualnie, jako dzieci swoich rodziców, ale jako zbiorowość zarządzaną przez władzę publiczną.

To jest taki orwellizm w nowym wydaniu. A jednym z pierwszych jego owoców będzie powrót do idei domów dziecka. Zresztą już to widać po przypadku państwa Bajkowskich, gdzie ich trójka dzieci w trybie natychmiastowym została umieszczona w domu dziecka.

Tak, plaga domów dziecka powraca. Deprecjonuje się instytucję rodziny, odchodzi od idei rodzin zastępczych, które znów chce się zastąpić domami dziecka. Jeszcze ten kierunek zmian nie jest w Polsce wyraźny, ale obserwując ten i inne przypadki, widzę wyraźnie, że ta władza chce kontrolować i ubezwłasnowolnić rodziny w stopniu nie mniejszym, jak to robili Stalin i Bierut. To jest ostatni moment, by przeciwstawić się tym procesom w Polsce, ale dziś przede wszystkim trzeba pilnie ratować rodzinę Bajkowskich.  

 

Dramatyczne nagranie dzieci Bajkowskich. „Wyrywali siłą”. Zobacz VIDEO! >>

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Grzegorz Lepianka.

 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną