Pierwszy od lat mini sukces PiS. Co dalej?
/
Wybory uzupełniające są dobrym sprawdzianem nastrojów na poziomie lokalnym. Polityczna wiosna zaczęła się dla PiS pomyślnie. Ale to dopiero początek zmagań.
W ostatni weekend w wielkopolskiej Trzciance oraz w Padwi Narodowej na Podkarpaciu mieszkańcy wybierali nowego burmistrza i wójta.
W pierwszym przypadku, na trudnym terenie, jakim niewątpliwie dla PiS są tzw. ziemie odzyskane, zwyciężył popierany przez PiS Krzysztof Czarnecki.
W drugim, leżącym na tradycyjnie sprzyjającym prawicy południowym-wschodzie, wygrał Robert Pluta, kandydujący na wójta ze wsparciem głównej partii opozycyjnej.
Wybory, o których mowa, zbiegły się z rozpoczęciem astronomicznej wiosny. Były też pierwszym wydarzeniem inaugurującym wiosenny sezon polityczny. Dodały nieco otuchy PiS-owskiemu aparatowi i sympatykom, którym od 2007 roku pozostawało wyłącznie zapewnienie lidera partii, że sukces nadejdzie. Teraz istotnie się pojawił, choć przyznać trzeba, że w skali mikro.
A nowy sezon w partyjnych kuksańcach zapowiada nam się znacznie cieplej niż wiosenny widok z okna w dobie wymysłu światowej lewicy – zwanego globalnym ociepleniem. Do gry wchodzi Platforma Oburzonych z NSZZ „Solidarność” wraz ze zwolennikami Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, których zebrał wokół siebie Paweł Kukiz. Na przełomie kwietnia i maja ofensywę planuje Ruch Narodowy. Jego entre ma być warszawski kongres.
Jeśli dodać do tego fakt, że co prawda z wielkim trudem, ale wciąż przy życiu, utrzymuje się Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry, nową chadecję chce budować PSL z PJN Pawła Kowala, a wiatru żagle, za sprawą internetowej aktywności dostał ostatnio Kongres Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego, to PiS czeka w najbliższym czasie trudne zadanie.
Wobec wielości ofert partia Kaczyńskiego musi udowodnić, że głos oddany na nią będzie niósł pozytywy dla wyborcy i będzie lepszym wyborem niż na słabszą, jak na razie, centroprawicową konkurencję.
Pierwszy test już 10 kwietnia. Trzecia rocznica obchodów katastrofy smoleńskiej. PiS zapowiada obchody w całym kraju, z kulminacyjnym marszem w Warszawie. Spodziewanych jest sto tysięcy uczestników, co – biorąc pod uwagę środek tygodnia – brzmi dosyć abstrakcyjnie.
Wydaje się, że sztabowcy PiS znowu popełnili dziecinny błąd, podnosząc sobie tak wysoko poprzeczkę. Z zapowiedzi masowości swoich imprez zostaną przez wszystkich rozliczeni, co do przysłowiowej „joty”.
Prężenie muskułów po 11 Listopada, w postaci partyjnego marszu 13 grudnia, zakończyło się dla partii Kaczyńskiego klapą. Po mini sukcesie samorządowym działaczom i sympatykom potrzeba dalszych sukcesów. Czy będzie nim 10 kwietnia 2013?
Antoni Krawczykiewicz
Źródło: prawy.pl