Jaka tam Wenecja. To niezależna Wenecja, tak samo niezależna jak grupa wsparcia z Sycylii, albo z Neapolu. Bardzo troskliwa i sprawiedliwa nawet bardziej.
Nadwiślańscy miłośnicy demokracji bardzo się troszczą o naszą ojczyznę. Agenci wpływu demokracji rozsiedli się wygodnie w fotelach i po wielu polskich instytucjach. No i rozpoczęła się troska, jak się skończył dostęp do władzuni. Cała Europa zadaje sobie pytanie dlaczego Polacy chcą rządzić się sami? Nie mieści jej się w głowie, czyli tej Europie sprawiedliwej i demokratycznej, że nie potrzeba nam Niemców, nie potrzeba nam Rosjan, nie potrzeba nam ich agentów. Przecież nawet dziecko wie, że w Europie nie można budować demokracji bez Niemców. Bo się nie uda i nie będzie ładna. Dlatego pewnie Braniccy i Targowiccy towarzysze bronią dzielnie stanu upadku i zapaści naszej ojczyzny.
Przeróżni panowie i panie z Budki Ruskiej nie mogą wyjść z podziwu nad sprawiedliwością społeczną i demokracją ukochaną w wykonaniu niemieckim. Ja ich rozumiem. Płacą im, więc wymagają. Strażnicy prawa to się nazywają. Bardzo strażnicy i bardzo prawa.
Z tej perspektywy spójrzmy na zatroskaną twarz Komisji Weneckiej. Nie jest wszak ona anonimowa, nie jest z pewnością. Siedziba tego towarzystwa znajduje się w Strasburgu, ale kto by tam chciał na cappuccino do takiego chłodnego miasteczka przyjeżdżać. Dlatego, żeby zamarkować niezależność i niezawisłość wynajęto mała willę na lagunie weneckiej, ponieważ Morze Adriatyckie ma swój urok i odpowiednią temperaturę.
Poza tym zawsze w czasie delegacji można na plażę wyskoczyć. Na przykład w przerwie między jednym pochyleniem się a drugim, oczywiście nad demokracją. Można pochylać się na plaży i muszelki pozbierać. Cztery razy w roku wypad na fajne posiedzenia i pochylanie się. Przed lunchem pływanie po paragrafach, zatoczkach interpretacji prawnych, a pod wieczór telefon do Przyjaciela. Najlepiej kolegi George’a S., ukochanego bankiera i dobroczyńcy ludzkości. Strażnika demokracji i sprawiedliwości. I strażnika kursu walut.
To jest życie. Proszę Komisji, to jest życie. Proszę Demokracji, to jest troska. Naprawdę troska. Troska totalna. I to wszystko w trosce od świtu do zmroku. Prawie jak troska socjalistyczna, tylko jeszcze lepsza.
Europejska Komisja na rzecz Demokracji przez Prawo jest organem. Bardzo demokratycznym organem. Doradczym organem Rady Europy złożonym z niezależnych ekspertów w dziedzinie prawa konstytucyjnego i międzynarodowego, sędziów sądów najwyższych i trybunałów konstytucyjnych państw członkowskich, członków parlamentów narodowych oraz urzędników służby cywilnej. Z ramienia Polski w skład Komisji Weneckiej wchodzi ambasador Hanna Suchocka. Wiadomo, że niezależna. Tak niezależna, jak cała Platforma. Najbardziej niezależna od Niemców. Tak jak Donald niezależny jest od carycy Angeli. Każdy wie, jak bardzo on jest niezależny i niepodległy.
Komisja Wenecka działa w formule tzw. rozszerzonego porozumienia częściowego Rady Europy. Powstała w 1990 r. w czasie transformacji ustrojowej państw Europy Środkowej i Wschodniej. W jej skład wchodzi obecnie łącznie 59 państw - wszystkie państwa członkowskie Rady Europy oraz Algieria, Brazylia, Chile, Izrael, Kazachstan, Republika Korei, Kirgistan, Maroko, Meksyk, Peru, Tunezja i Stany Zjednoczone. Białe niedźwiedzie też chcą należeć. Obiecano im, że jak tylko załatwią sobie paszporty syryjskie, to Komisja ich przyjmie. Sprawa jest w toku.
Każde dziecko z europejskiego przedszkola wie, że działalność Komisji dotyczy instytucji demokratycznych i prawa podstawowego, sprawiedliwości konstytucyjnej oraz wyborów, referendów i partii politycznych. Jak widać Komisja jest od wszystkiego, a najbardziej od pilnowania sprawiedliwości i prawa. Albo prawa i sprawiedliwości, jak kto woli. Bo to jest bardzo ważna Komisja. Bez tej Komisji, to nie byłoby sprawiedliwości na świecie. Dziwię się, że przed 1990 rokiem była sprawiedliwość. No, ale pewnie była niedoskonała i krucha. Teraz jest doskonała ta nasza sprawiedliwość. Komisja zapewnia, że jest.
I to dzięki Komisji możemy spać spokojnie. Bo nadrzędnym jej celem jest zapewnianie demokratycznego i sprawnego funkcjonowania instytucji demokratycznych oraz ochrona praw człowieka. Działalność Komisji Weneckiej koncentruje się przede wszystkim na udzielaniu pomocy technicznej państwom. Drodzy Państwo i drogie państwa czeki dziękczynne proszę przesyłać na podany na stronie internetowej adres. Proszę przesyłać i nie żałować kasy. Bo Komisja jest nam bardzo potrzebna. Nawet niezbędna, można powiedzieć. To ona identyfikuje potencjalne niezgodności ze standardami europejskimi lub luki w prawie. Bez niej świat byłby pełen luk. A tak jest doskonały i sprawiedliwy. I bez luk.
Niestety opinie Komisji nie są wiążące, a sama Komisja za zadanie postawiła sobie działanie na bazie dialogu, stąd też choćby wizyty studyjne w państwach, których akty prawne są opiniowane celem lepszego zrozumienia realiów i wypracowania jak najbardziej obiektywnego spojrzenia. Mieliśmy niedawno taką studyjną wizytę. I dziękujemy Komisji za jej sprawiedliwość i niezależność. I za wizytę. Bardzo dziękujemy.
Jak wiemy proces przygotowywania opinii obejmuje kilka etapów. Gdy wniosek o sporządzenie opinii wpływa do Komisji, tworzona jest grupa robocza, składająca się z ekspertów i sprawozdawców, wspomagana przez Sekretariat. I pierwszego Sekretarza. Takiego sprawiedliwego najbardziej. W rezultacie wizyty studyjnej zostaje utworzony ostateczny projekt opinii i zostaje on przekazany wszystkim członkom Komisji przed rozpoczęciem sesji plenarnej. Oczywiście nie ma żadnych przecieków do prasy i żadnych nacisków politycznych. Żadnych podkreślam i proszę nie insynuować, że są jakieś. Nie ma i koniec. To jest niezależna najbardziej na świecie Komisja. Gondola nie jest dziurawa. Wcale nie jest.
Następnie, jeśli zachodzi taka konieczność, odbywa się dyskusja na temat projektu opinii podkomisji oraz z udziałem przedstawicieli władz danego kraju. Łzy same płyną ze wzruszenia, gdy czytam jak ona jest sprawiedliwa. Święta jest można powiedzieć, choć jeszcze nie kanonizowana Komisja.
Końcowym etapem pracy nad opinią jest dyskusja nad nią podczas sesji plenarnej i przyjęcie opinii przez Komisję. I potem powstaje piękny dokument. Wszyscy wkładają sobie go w ramkę. I wisi sobie ten dokument. W Wenecji i jeszcze w kilku innych miejscach na świecie sobie wisi. Na naszym sprawiedliwym i niezależnym od nikogo świecie wisi.
Każdy chciałby być członkiem takiej Komisji, nieprawdaż? Taka ładna jest i niezależna. I diety ładne płacą. Tyle, żeby wystarczyło na waciki i hot doga w barze na gondoli.
Najbardziej jednak podoba mi się w Komisji to, że jej przedstawiciele wchodzą, obok delegatów Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy i Kongresu Władz Lokalnych i Regionalnych, w skład Rady na rzecz Demokratycznych Wyborów, stanowiącej forum współpracy w dziedzinie obserwacji wyborów oraz promocji wartości europejskich dotyczących demokratycznego prawa wyborczego.
Czyż to nie piękne wchodzenie w sprawiedliwość? Nawet papież może im zazdrościć, bo nie wchodzi tak bardzo, więc pewnie nie jest taki sprawiedliwy i niezależny jak Komisja Wenecka. Zapracowana jest ta nasza Komisja bardzo. 4 razy do roku – w marcu, czerwcu, październiku i grudniu, spotykają się nasi kochani członkowie żeby zatroszczyć się o demokrację i sprawiedliwość. Szkoda, że tylko cztery razy w roku. Pewnie dlatego demokracja na świecie wciąż wymaga troski i opieki. I kasy na delegacje.
Komisja niedawno stwierdziła, że proces przygotowania nowej ustawy zasadniczej na Węgrzech był naznaczony uchybieniami, takimi jak braki transparentności podczas procesu uzgadniania projektu konstytucji, braki w dialogu o ustawie zasadniczej między rządem, a opozycją w parlamencie, niewystarczające możliwości odpowiedniej debaty publicznej i napięty harmonogram.
Komisja zaleciła władzom Węgier, aby wyjaśniły niektóre potencjalnie problematyczne zapisy Preambuły, na przykład brzmienie zapisu o odpowiedzialności, którą państwo węgierskie przyjmuje za Węgrów żyjących w innych krajach. W tym kontekście władze węgierskie powinny zwrócić szczególną uwagę na zachowanie poprawnych stosunków z krajami sąsiednimi i na uniknięcie stosowania w ustawie zasadniczej sformułowań i elementów „ekstraterytorialnych”, które mogą być powodem pogarszania się relacji międzypaństwowych i tworzenia napięcie etnicznego.
No proszę jaka troskliwa Komisja. Troszczyła się o Węgrów, a oni nie chcą jej słuchać. Oj nieładnie, nieładnie. Naznaczony uchybieniami. Zaniepokoili się członkowie o stan demokracji. Spać nie mogli. Dopiero, jak kasa weszła na konto, to zasnęli i zaczęli rozglądać się po świecie w poszukiwaniu braków demokracji i luk w dialogu. Więc Komisja, mądra głowa, błąka się po całym świecie, aby dojść do Pacanowa.
Takie małe pytanie chciałbym skierować, jako prowincjonalny obywatel z prowincjonalnego kraju, leżącego hen, hen na krańcach Unii Europejskiej. Czy zechciałaby szanowna, nieomylna i wiecznie zatroskana Wenecka Komisja zbadać sprawę mniejszości polskiej w Niemczech? Ja bardzo poproszę, żeby kochana Komisja zatroszczyła się o Polaków w Niemczech, bo caryca Angela ma słaby wzrok i ich nie widzi. I nie widzi problemu w ogóle. A jak Komisja zobaczy, to na pewno caryca przejrzy na oczy i stanie się cud. Niemcy w ogóle słabo widzą. Na przykład nie widzą też muzułmanów tylko biednych imigrantów. Nie widzą gwałtów na kobietach tylko brak tolerancji bardziej. I tak dalej, i tak dalej. Dlatego proszę Komisji, proszę zajrzeć do Berlina.
Szanowna Komisjo, jedyna moja i sprawiedliwa, niezależna i ukochana, zechciej pochylić się nad głosem zatroskanego o demokrację nad Renem. Bardzo proszę. Bo ja wierzę, że ty Kochana Komisjo, wysłuchasz mnie cierpliwie. Ty jesteś najjedyńsza i najsprawiedliwsza. Tylko w tobie pokładam nadzieję. Proszę. Obiecuję, że będę czekał cierpliwie i kontytucyjnie na owoce twego pochylenia.
Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu „Tygodnika Solidarność”