Buraczane elyty
Działania opozycji próbujące doprowadzić do paraliżu państwa każdy zna. Tak samo, jak każdy z nas wie, jakie są nasze celebryckie elyty. Ale może warto się jeszcze raz przyjrzeć tej rozbawionej gawiedzi.
Podczas rozdawania „Orłów” zasłynął znów buraczanym poczuciem humoru Maciej Stuhr. Kilka lat temu było o nim głośno, gdy błysnął swoją historyczną elokwencją. Dowodził, że w bitwie pod Cedynią w 963 roku do dział przywiązywane były dzieci, tworząc żywe tarcze. Wiedział, że coś było, ale pomieszały mu się wydarzenia i czas.
Teraz zapragnął być dowcipny i tworzył na scenie ni to kalambury, ni to asocjacje. Drwiny i kpinki dotyczyły drugiego sortu, tragedii smoleńskiej, wypadku samochodowego prezydenta Andrzeja Dudy, Żołnierzy Wyklętych. Widownia celebrycka świetnie się bawiła, nagradzając wygłupy Stuhra brawami i śmiechem. Przykro było patrzeć na rozbawione twarze aktorów i aktorek, tym bardziej, że wśród nich znalazły się osoby wyróżniające się empatią, związane z działalnością charytatywną.
Żyjemy w kręgu kultury chrześcijańskiej i pewne tematy są dla nas tabu. Należą do nich tematy związane ze śmiercią, z tragiczną walką do ostatka Żołnierzy Wyklętych. Jaką słomę w cholewach trzeba mieć, aby kpić z tych spraw. Doprawdy skóra hipopotama była by bardziej delikatna niż sumienie Macieja Stuhra.
Gdy jego żałosne podśmiechuje spotkały się z reprymendą Krystyny Pawłowicz i Krzysztofa Ziemca, Stuhr dalej bronił prawa do drwin ze wszystkiego.
Dobrą lekcję dał mu Krzysztof Ziemiec na swoim twitterowym wpisie. Przypomniał scenę z dawnego serialu „Dom”, w którym główna bohaterka chcąc ruszyć w tany do melodii „Czerwone maki na Monte Casino”, otrzymuje reprymendę od starszego gościa kawiarni. Przy tej muzyce się nie tańczy – usłyszała - jest naznaczona polską krwią.
Tak samo nie kpi się z tragedii smoleńskiej i z Żołnierzy Wyklętych panie Stuhr.
Przyzwyczailiśmy się, że w programach telewizyjnych jesteśmy niemal zalewani niewybrednymi żartami przeróżnych kabaretów. Stępiliśmy swoją wrażliwość. Można machnąć ręką na denny poziom serwowanych skeczy kabaretowych, ale są pewne granice, których nie wolno przekraczać. Mówił o tym w wywiadzie Jacek Kurski nowy prezes TVP. Obiecywał, że nie będzie tolerował wygłupów na tematy tragedii smoleńskiej. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w rzeczywistości.
Z celebryckiego świata warto odnotować jeszcze mądrości, które wygłosiła piosenkarka Maria Peszek w programie Wojewódzkiego. Do tej pory wsławiła się zapewnieniem, że „nie oddałaby Polsce ani jednej kropli krwi.” Teraz, promując swoją nową płytę, zapewnia: „polskość jest jak jednostka chorobowa, której nie da się leczyć, tylko trzeba przeczekać.” Najlepsze przeczekanie tej choroby, to wyjazd z zainfekowanej Polski. Dalsze złote myśli mówią o „cięciu krzyżem jak brzytwą” o „szczuciu słowem i modlitwą.” Dostało się także religii, o której piosenkarka tak mówi: „W moim odczuciu religia jest bardzo niebezpiecznym orężem w niewłaściwych rękach. Dla mnie to jedna z największych zawad na drodze do wolności. Wiele tragedii w historii świata zaczęło się od słów. Uważam, że ludzie, którzy są obecnie przy władzy, używają niebezpiecznych słów”.
Za to z ust obecnej opozycji leje się miód miłości. Wystarczy poobserwować demonstracje KOD, okrzyki, które wznoszą, przeczytać hasła na transparentach. Aż bije z nich miłosierdzie i tolerancja dla przeciwnika.
No cóż, takie mamy elyty i takie salony. Gorzej, bo główny błazen TVN Kuba Wojewódzki, znany z chamskich dowcipów i obsesyjnej nienawiści, do PiS występuje w roli jurora w dziecięcym show „Mali Giganci”. Nawet tam, oceniając występy maluchów, nie może powstrzymać się od jadu politycznego.
A tak nawiasem mówiąc, konia z rzędem temu, kto mi wytłumaczy, dlaczego główny nienawistnik, nie mający na co dzień żadnego kontaktu z dziećmi, występuje w roli eksperta. Ale to już temat na inny felieton.
Źródło: prawy.pl