Po wstrząsającej informacji o „późnej aborcji” dokonanej w szpitalu Świętej Rodziny (choć na tę nazwę już on nie zasługuje…) pojawiło się kilka wypowiedzi kobiet, które tam urodziły swoje dzieci… Ja widzę to z kilku perspektyw, troszkę innych…
Jako lekarz, jestem głęboko zażenowana postępowaniem kolegów po fachu… To po prostu skandaliczne naruszenie etyki zawodowej, wstyd, że można tak po prostu zabijać, a potem pozostawić na śmierć pacjenta… Przecież mamy pracować dla dobra pacjenta! Jak nisko upada profesja, którą wybrałam przed siedmiu laty?... Co może usprawiedliwić zaniechanie ratowania życia, koledzy lekarze? Bo przecież nie zespół Downa…
Starając się o specjalizację w genetyce klinicznej, po prostu boję się też o los własnych pacjentów… Bo jeśli nawet z powodu wady, która na pewno śmiertelna nie jest, i towarzyszących, które są możliwe do leczenia, tak radykalnie i uwłaczająco odmawia się prawa do życia, to po prostu strach badać i rozpoznawać…
W szczególnej sytuacji stawia mnie fakt, że sama mam zespół Turnera i że jestem pacjentką przychodni przy tym szpitalu… Czy mogę teraz bez niesmaku i obaw leczyć się w miejscu, gdzie aberracja chromosomowa stała się powodem (naprawdę bardzo wątpliwym) tak okrutnej śmierci innego pacjenta?
To okropne wydarzenie potwierdza, że dla bezpieczeństwa i godności ludzi z uwarunkowanymi genetycznie zespołami wad wrodzonych konieczny jest zakaz aborcji! A tu pole do działania ma każdy obywatel.
Źródło: StopAborcji