Marek Suski: To byli wielcy, ale bardzo mili ludzie

0
0
0
/

O wspomnieniach dnia 10 kwietnia 2010 roku i ostatnim spotkaniu ze śp. Parą Prezydencką Marią i Lechem Kaczyńskimi opowiada poseł PiS – Marek Suski w rozmowie z Martą Jacukiewicz.

 

 

Rozmawiamy o katastrofie smoleńskiej, co Pana zdaniem – w trzy lata od katastrofy się zmieniło?

 

Zmieniło się bardzo wiele na gorsze. Nasze państwo stacza się w czarną otchłań. Przypomnijmy kilka faktów w sprawie badania przyczyn katastrofy. Pomimo wykazania że raport MAK i raport Millera są kłamstwami, władze idą w zaparte próbując ośmieszyć ustalenia niezależnych naukowców. O tym, że z premedytacją zmanipulowano oficjalną wersję wydarzeń, po części ukazują nagrania rozmów między Edmundem Klichem przewodniczącym Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych a ówczesnym Ministrem Obrony Narodowej Bogdanem Klichem.

 

Padły tam stwierdzenia wyraźnie sugerujące, że nie ma zainteresowania rządzących aby mówić jak było, tylko żeby mówić to co jest wygodne. Cytuję ministra: „Sformułowanie takiej tezy przez przewodniczącego na tym etapie jest sprawą kłopotliwą”. Całe nagranie ukazuje jak minister stawiał swoje tezy a Edmund Klich wycofywał się ze swoich ocen i hipotez. Te nagrania mogą być dowodem na to, że z premedytacją sfałszowano raport, okłamano Polaków.


Druga rzecz – badania zespołu smoleńskiego pod kierownictwem Antoniego Macierewicza, prowadzone przez naukowców z całego świata. Zbadali oni elementy wraku, wywiezione z Rosji oraz sporządzili analizy w oparciu o liczne zdjęcia z miejsca katastrofy. Ich badania udowadniają niezbicie, że raport MAK nie ukazuje prawdziwego przebiegu zdarzeń. Rozrzut szczątków na miejscu katastrofy wskazuje na to, że samolot rozpadł się w powietrzu. Co ciekawe w dniu katastrofy – 10 kwietnia 2010 roku rosyjska telewizja na podstawie relacji świadków, pokazała że nastąpiły wybuchy w powietrzu, które rozerwały samolot. To tłumaczy dlaczego szczątki samolotu zostały rozrzucone na tak dużym terenie.

 

Również przeprowadzona rekonstrukcja skrzydła na podstawie zachowanych zdjęć ukazuje, że płat czołowy skrzydła nie jest uszkodzony. Natomiast największe uszkodzenia znajdują się wewnątrz skrzydła. Naukowcy pokazywali też sposób rozerwania blach i wyrwanych nitów. Takie uszkodzenia powstają pod wpływem wysokiego raptownego wzrostu ciśnienia wewnątrz samolotu. A takie ciśnienie mogłoby być spowodowane gwałtownym rozszczelnieniem butli z gazem bądź wybuchem. Podobne uszkodzenia nie występują w przypadku uderzenia samolotu z ziemią. Wiemy także, że sekcje zwłok w Rosji nie były robione prawidłowo, a w kraju z niewyjaśnionych przyczyn nie pozwolono ich wykonać zaraz po powrocie ciał do Polski.

 

Niedawno okazało się że ciała nie są w swoich trumnach a ciała zostały bezczeszczone. Co chwila wychodzi nowy skandal. Rosja wciąż przetrzymuje naszą własność, wręcz okupuje część naszego terytorium, ponieważ samolot rządowy jest terytorium państwa polskiego. To jest mniej więcej tak jakby okupowano naszą ambasadę. Rząd jednak tylko markuje działania w kierunku odzyskania wraku i udaje, że wszystko jest w porządku. Zwracaliśmy się do NATTO i do Unii Europejskiej, ale otrzymaliśmy odpowiedź, że nasz rząd do niedawna nie życzył sobie pomocy. Podobno teraz Unia ma nam pomóc ale jakoś starania o pomoc Unii też są mizerne.


Jak wspomina Pan dzień 10 kwietnia 2010 roku?


Było zimno, w lesie Katyńskim gdzieniegdzie leżał jeszcze śnieg. Domyślam się, że chodzi Pani o to czy była mgła. Na cmentarzu mgła jeśli była to niezbyt intensywna bo jej nie pamiętam ani nie widzę jej na licznych zdjęciach jakie zrobiłem w tym feralnym dniu. W drodze na cmentarz towarzyszyło nam kilka samochodów jakiejś formacji, wszędzie było mnóstwo policji i wojska, samochodów, które pilnowały uczestników pielgrzymki do Katynia. Byłem zdziwiony tak licznym zgromadzeniem służb porządkowych. Nigdzie na świecie nie byłem tak pilnowany.

 

Ponieważ kilkaset metrów od drogi wiodącej do Katynia mieści się Gniezdowo, a mieliśmy jeszcze ponad godzinę czasu wolnego, chcieliśmy tam podjechać. Nie chciano jednak nas pościć na stację, na której wysadzano więźniów przywożonych do Katynia. Postanowiliśmy pójść pieszo i udało się. Zapaliliśmy symboliczny znicz, pomodliliśmy się i zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia.

 

Stamtąd pojechaliśmy do Katynia. Okolice cmentarza były obstawione ogromną ilością sił porządkowych. Oceniam, że było ich znacznie więcej niż nas. Nasza pielgrzymka liczyła około 500 osób w większości ludzi starszych lub nawet bardzo starych, a tymczasem w każdej bocznej dróżce stało po kilka pojazdów OMON i innych formacji. Wokół spacerowało wielu mundurowych z bronią, jakbyśmy byli groźnymi bandytami. Przed wejściem na cmentarz ustawiono bramkę i każdego prześwietlano, podobno dla naszego bezpieczeństwa. Po wejściu odszukałem tabliczki z nazwiskiem męża mojej ciotki, który zginął w Katyniu i zapaliłem mu znicz.

 

Potem kiedy oczekiwaliśmy na przyjazd prezydenta – dostaliśmy wstrząsającą wiadomość. Do mnie pierwsi z nią podeszli dziennikarze TVN, którzy zapytali co ja na to, że prezydent zginął w katastrofie. Pomyślałem, że to jakiś niewybredny żart tej stacji. Kiedy dostaliśmy potwierdzenie tej informacji, wszyscy zaczęliśmy płakać. Następna informacja – trzy osoby przeżyły a potem następna – wszyscy zginęli w tym obaj Kaczyńscy.

 

Zadzwoniłem do Joachima Brudzińskiego i zapytałem gdzie jest Jarosław. Powiedział, że jest w szpitalu u mamy, która przechodziła ciężką chorobę… Pomyślałem, chociaż jedna dobra wiadomość, Jarosław żyje. Odebrałem kilka SMS. Jeden pamiętam do dziś: „Jezu Marek mam nadzieję, że ciebie tam nie było”. To był straszny dzień. Co chwila dowiadywałem się, który z moich Przyjaciół nie żyje… A potem przestał mi działać telefon, okazało się, że nagle jestem poza zasięgiem. Telefon przestał też działać Antoniemu Macierewiczowi.

 

Zastanawialiśmy się co robić. Zostać, czy wracać do kraju? Dzwoniliśmy do Polski, z pożyczonych „komórek”. Powiedzieli, że jak zostaniemy to nie będziemy mieli jak wrócić. Wsiedliśmy do pociągu i wracaliśmy do kraju. Po przekroczeniu granicy, do pociągu wsiedli policyjni psychologowie. Podobno mieli nam udzielać pomocy. Chodzili od przedziału do przedziału i pytali czy potrzebujemy pomocy. Oczywiście odmówiliśmy… Do dziś się zastanawiam po co ich na nas nasłali.


Jakie ostatnie spotkanie z Prezydentem Pan pamięta?


Niedługo przed katastrofą było wspólne spotkanie. W pałacu prezydenckim odbyło się spotkanie naszego środowiska, nie pamiętam czy było to spotkanie klubu ale byli na nim nie tylko parlamentarzyści z małżonkami ale także kilka innych osób. Była miła atmosfera, serdeczne rozmowy. Kiedy podszedł do nas Prezydent, witając się żartował „tak, tak, wiem ziemia radomska, wszyscy ludzie Suskiego”. Zrobiłem żonie zdjęcie z Marią i Lechem Kaczyńskimi… To byli wielcy ale bardzo mili ludzie. Teraz to wyjątkowe, pamiątkowe zdjęcie…

 

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Marta Jacukiewicz

fot. mareksuski.pl

 

PODOBAŁ CI SIĘ ARTYKUŁ? WESPRZYJ NAS!

Pobierz bezpłatny program do rozliczania PIT-ów, który za Ciebie wypełni zeznanie podatkowe, a 1 % przekażesz automatycznie dla naszego wydawcy, Fundacji SOS - Obrony Poczętego Życia:

 


Działania Fundacji można także wesprzeć wpłacając pieniądze na konto: 32 1140 1010 0000 4777 8600 1001 lub skorzystać z szybkiej wpłaty przez internet >>

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną