Gdzie zniknęło pół miliarda złotych z Narodowego Banku Polskiego na ratowanie depozytów banku spółdzielczego z Wołomina? Choć jeszcze kilka miesięcy temu działalność SK Bank przedstawiano jako aferę większą niż Amber Gold, teraz na aferą wyrasta sposób jego likwidacji. Przez nadgorliwych, niekompetentnych urzędników zniknęło dobrze prosperujące, polskie przedsiębiorstwo, stabilny pracodawca i płatnik podatków.
69-letni dziś Jan Bajno mógł zapisać się w historii jako symbol wytrwałości polskiego przedsiębiorcy, który skutecznie stawia czoła przeciwnościom losu. 1 stycznia 1989 roku, gdy w Polsce zaczęła obowiązywać tzw. „ustawa Wilczka” (zezwalała na prowadzenie prywatnej działalności gospodarczej) Bajno, rozpoczął w Wołominie prowadzenie Spółdzielczego Banku Rzemiosła i Rolnictwa (w skrócie SK Bank), mając do dyspozycji zaledwie 1800 złotych kapitału, 10 pracowników i 75 tysięcy złotych depozytu. W kraju, który dopiero zaczynał wychodzenie z komunizmu i gdzie dopiero pojawił się wolny rynek, dziesiątki ludzi zaczęły deponować swoje oszczędności w maleńkim banku, licząc na atrakcyjny procent. Równolegle, do banku zaczęli zgłaszać się po kredyty raczkujący drobni przedsiębiorcy. To im prezes Bajno udzielał najpierw oprocentowanych pożyczek i dzięki temu zbudował solidne i stabilne przedsiębiorstwo. Po 26 latach, firma, którą budował „od zera”, obracała miliardami złotych, zatrudniała 352 osoby (wśród nich dużą część w wieku przedemerytalnym), obsługiwała 33 tysiące klientów i ich 110 tysięcy rachunków, emitowała własne karty płatnicze i kredytowe, posiadała dobrze zorganizowaną infrastrukturę umożliwiającą działanie poza zrzeszeniem banków. Fundusze własne banku wzrosły przez te ćwierć wieku z 1800 złotych do 412 milionów, a suma bilansowa wzrosła ze 100 tysięcy do 4 miliardów złotych. Wśród klientów nie byli już tylko drobni rzemieślnicy, ale również samorządy, instytucje państwowe i liczące się firmy (duży kredyt na inwestycję budowlaną zaciągnęła w SK-Banku licząca się firma deweloperska). Beneficjentem tej sytuacji był również Skarb Państwa, któremu prezes Bajno w ostatnich latach odprowadzał dziesiątki milionów złotych z podatku dochodowego. W 2012 roku, aby znaleźć dodatkową gotówkę na rozwój i dochodową działalność, prezes Bajno postanowił wyemitować obligacje banku, na co zgodę wyraziła Komisja Nadzoru Finansowego (państwowy urząd kontrolujący sektor bankowy). W rezultacie, aż do 2014 roku, Bank wyemitował obligacje na łączną kwotę 75 milionów złotych. I wtedy zaczęły się problemy.
Zysk czyli strata
W 2014 roku Komisja Nadzoru Finansowego uznała, że SK Bank „zbyt szybko się rozwija”. Powiadomiła więc zarząd banku o tym, że we wrześniu rozpocznie się kontrola kompleksowa. Prowadziło ją przez miesiąc 26 urzędników KNF.
Kontrola wychwyciła drobne niedociągnięcia i problemy, które natychmiast analizowaliśmy i naprawialiśmy – mówi w rozmowie z Prawy.pl prezes Jan Bajno. Inne błędy naprawiano, czekając na zalecenia pokontrolne (KNF przekazała je dopiero w styczniu 2015). Ustalony został również harmonogram wdrażania zaleceń KNF, co miało trwać aż do 30 listopada 2015.
Po kontroli KNF opracowaliśmy program naprawczy, który miał trwać trzy lata – mówi w rozmowie z Prawy.pl Piotr Roczek – przewodniczący Rady Nadzorczej SK Banku. -
Przez ten cały czas bank działał stabilnie, miał płynność finansową, kredytobiorcy regularnie spłacali raty, wnioski kredytowe przechodziły normalną procedurę weryfikacji, zarząd na bieżąco regulował wszystkie swoje zobowiązania, w tym wypłaty pensji dla pracowników, rachunki, podatki, składki ubezpieczeniowe. Słowa przewodniczącego Roczka potwierdzają dokumenty, w tym sprawozdania finansowe. Wynika z nich, że 2014 rok bank zamknął zyskiem netto 6,7 miliona złotych. Sprawozdanie finansowe SK Banku za czerwiec 2015 roku, przyjęte później przez KNF, wykazało zysk netto 9,2 miliona złotych. Oznaczało to, że bank się rozwija a nie zmierza do upadku! Urzędnicy KNF, choć znali te dokumenty i sprawozdania finansowe i nie wnosili do nich zastrzeżeń, uznali, że bank jest zagrożony i wykazuje stratę. Taki powód podali w pisemnej decyzji o zawieszeniu działalności banku. Oznacza to, iż w sprawie mogło dojść do popełnienia przestępstwa poświadczenia nieprawdy. Tak uznała warszawska prokuratura, która wszczęła w tej sprawie śledztwo. To jednak nie powstrzymało urzędniczej machiny.
Trzęsienie ziemi
11 sierpnia 2015 KNF wydała decyzję o wprowadzeniu do SK Banku Zarządu Komisarycznego (to zastępczy, ustanowiony decyzją administracyjną zarząd, który ma poprawić działanie banku).
Zarząd komisaryczny wprowadzono, bo SK Bank nie wykonał ustawowego obowiązku opracowania programu postępowania naprawczego, który mógłby być zaakceptowany przez KNF – napisał w odpowiedzi na moje pytania Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.
- Bank nie zrealizował odpowiednio zaleceń wynikających z inspekcji przeprowadzonych w banku przez KNF, w szczególności w obszarze ryzyka kredytowego. Proces ustanowienia przez Komisje Nadzoru Finansowego zarządu komisarycznego w SK Banku warunkowany był przepisami ustawy Prawo bankowe, która precyzyjnie reguluje jego przesłanki.
Urzędnicy KNF przyjechali do siedziby SK Banku w Wołominie w dniu, gdy prezes Bajno był na delegacji w Gdańsku.
Zarząd Komisaryczny przejął budynek i zakazał mi wstępu do środka – opowiada Jan Bajno. –
Do dziś nie mogę odzyskać cennych rzeczy osobistych, w tym obrazów, które znalazły się w moim gabinecie. Pytany o to przez nas KNF twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca. To jednak nie koniec. Zarząd Komisaryczny nie podjął żadnych działań, aby zatrzymać odpływ depozytów i zatrzymać utratę płynności finansowej banku. Komisarze nie opracowali nowego planu naprawczego i przestali realizować wcześniejsze zalecenia KNF.
Tego samego dnia, 11 sierpnia, KNF podała do publicznej wiadomości informację o wprowadzeniu zarządu komisarycznego. Klienci SK Banku ruszyli do placówek, aby wycofać swoje pieniądze. W ciągu kilku dni, wycofali ponad miliard złotych. Taka sytuacja oznaczała dla banku koniec płynności finansowej.
Gigantyczna pożyczka
Prawo nakazuje, aby Zarząd Komisaryczny wystąpił do KNF o zawieszenie działalności banku, jeśli straci on płynność finansową. Jednak komisarze nie zrobili tego. Zamiast tego, wystąpili do Narodowego Banku Polskiego z wnioskiem o krótkoterminową pożyczkę 500 milionów złotych na ratowanie depozytów SK Banku. Umowa podpisana została 20 sierpnia 2015 roku. Ze strony NBP sygnował ją sam prezes – Marek Belka
. Narodowy Bank Polski udzielił kredytu refinansowego SK Bankowi na podstawie art. 42 ustawy o NBP. Wsparcie to wpisuje się w zadania banku centralnego określone w art. 3 ust. 2 tej ustawy, w szczególności w zakresie działania na rzecz stabilności krajowego systemu finansowego. Udzielanie kredytu finansowego to jeden z podstawowych instrumentów banków centralnych na świecie – napisało nam Biuro Prasowe NBP. Rzecznicy NBP, pytani przeze mnie przyznali, że był to pierwszy przypadek udzielenia takiego wsparcia finansowego przez NBP.
– Wcześniej nikt nie zwracał się do NBP z takim wnioskiem – czytamy w piśmie od NBP.
Biuro Prasowe NBP odmówiło nam informacji na temat szczegółów umowy kredytowej. Naszemu portalowi udało się jednak dotrzeć do dokumentu. Wynika z niego, że oprocentowana, 500-milionowa pożyczka została udzielona na okres… trzech miesięcy (sic!) i po tym czasie miała zostać spłacona wraz z odsetkami. Zabezpieczeniem gigantycznej pożyczki z NBP miały być wybrane wierzytelności SK Banku zabezpieczone hipotekami (głównie nieruchomości). I tu znowu zaskakująca rzecz: te zabezpieczenia były dwukrotnie badane przez pracowników znanej firmy audytorskiej. Za pierwszym razem, gdy badanie zlecał zarząd SK Banku, audytor wskazał ich ogromną wartość. Gdy zbadanie wartości zlecił KNF, ten sam audytor, z tej samej spółki uznał, iż te wierzytelności nie mają żadnej wartości. Jak to więc możliwe, że NBP udzielił pożyczki pod zabezpieczenie wierzytelności, które nie miały wartości?
To jednak nie koniec. Tego samego dnia, 20 sierpnia, NBP zawarł z Ministerstwem Finansów tzw. „umowę gwarancyjną” dotyczącą udzielenia gwarancji spłaty za zobowiązania SK Banku wobec NBP. Gwarancję zaakceptował osobiście ówczesny minister Mateusz Szczurek. Resort objął gwarancją 50% kwoty pozostającej do spłaty. To oznaczało, że gwarantował spłatę kredytu, gdyby Zarząd Komisaryczny SK Banku nie był jej w stanie spłacić. Tak też się stało. Zarząd Komisaryczny SK Banku, pozbawiony depozytów klientów, nie miał jak spłacić gigantycznego zobowiązania wobec NBP. Dlatego NBP 13 listopada umowę wypowiedział i o sprawie poinformował resort finansów, prosząc o zapłatę.
W związku z powyższym MF był zobowiązany omawianą gwarancję wypłacić, co nastąpiło w dniu 31 grudnia ub.r. Przelana do NBP kwota to 184.929.144,83 zł - napisał nam Wydział Obsługi Medialnej Ministerstwa Finansów.
Tym samym więc urząd państwowy opłacany z pieniędzy podatnika (KNF) zlikwidował dobrze prosperujący bank zasilający Skarb Państwa podatkami. Posłużył się w tym celu kredytem udzielonym przez NBP z pieniędzy podatnika, a gdy kredytu nie udało się spłacić, NBP skorzystał z gwarancji udzielonej przez resort finansów z pieniędzy podatnika. Podatnik dopłaci dodatkowo w zasiłkach dla bezrobotnych, które trzeba będzie wypłacić ponad 350 osobom zwolnionym z pracy w SK Bank.
Cała ta sytuacja odpowiada zagranicznym bankom komercyjnym, do których nasi byli klienci przenieśli swoje pieniądze – mówi z żalem Jan Bajno.
Sąd ekstra szybki
19 listopada 2015 Zarząd Komisaryczny zawiesił działalność banku (powiadomiono o tym w specjalnym komunikacie na stronie internetowej) i wysłał do Sądu Rejonowego dla Miasta Stołecznego Warszawy wniosek o ogłoszenie upadłości SK Banku. Choć takie postępowania trwają w Warszawie wiele miesięcy, z tą sprawą, skomplikowaną i zawiłą, sąd poradził sobie błyskawicznie. 30 grudnia wydał postanowienie o ogłoszeniu upadłości SK Banku.
Gdy wniosek o ogłoszenie upadłości spółdzielczego banku leżał w sądzie, sprawę badali również prokuratorzy. Otrzymali bowiem od KNF i Zarządu Komisarycznego zawiadomienie o popełnieniu przez prezesa Bajno i jego ludzi przestępstwa prezentowania nierzetelnych danych w sprawozdaniach finansowych. Śledztwo (sygnatura akt Ap. VI Ds. 41/15) wszczęła Prokuratura Regionalna w Warszawie.
Postępowanie prowadzone jest w sprawie, na obecnym etapie nikomu nie przedstawiono zarzutów – napisała nam prokurator Katarzyna Calów – Jaszewska. Rzecz w tym, że równolegle śledczy wzięli jeszcze pod lupę zachowanie urzędników KNF. Oprócz wspomnianego wcześniej podejrzenia popełnienia przestępstwa poświadczenia nieprawdy w decyzji, na podstawie której ustanowiono Zarząd Komisaryczny, prokuratorzy badają również czy podczas prac Zarządu Komisarycznego nie doszło do przestępstwa przekroczenia lub niedopełnienia obowiązków. O tym, że komisarze mogli dość lekko traktować obowiązujące przepisy prawa świadczy fakt, że kilka tygodni temu członek Zarządu Komisarycznego SK Banku został ukarany przez Generalnego Inspektora Finansowego wysoką karą pieniężną za… pranie pieniędzy pochodzących z przestępstw. Jak wynika z uzasadnienia decyzji, miał się tego dopuścić podczas… urzędowania w SK Banku. Niezależnie od tego jak skończy się cała ta sprawa, głównym poszkodowanym w niej będzie Skarb Państwa. Czyli polski podatnik.
Leszek Szymowski