
W środę przed sejmem odbyła się zorganizowana przez Fundację SOS Obrony Poczętego Życia demonstracja w obronie życia dzieci nienarodzonych. Rozpoczęła ją uroczysta Msza święta w kościele św. Aleksandra, skąd obrońcy życia przemaszerowali przed Sejm, by przypomnieć posłom, że oni też byli dziećmi nienarodzonymi.
W wygłoszonej homilii założyciel Fundacji SOS Obrony Poczętego Życia zwracał uwagę na rolę społeczności katolickiej w pomocy kobietom, które dopuściły się aborcji. Zaapelował do wszystkich wiernych, aby podchodzili do tych kobiet z miłosierdziem i pomogli im powrócić do normalnego życia.
Po Mszy obrońcy życia przeszli przed Sejm, gdzie rozpoczęła się pikieta, a następnie spotkanie modlitewne.
Na demonstracji pojawiły się działaczki Narodowej Organizacji Kobiet, działacze Narodowej Antyaborcji oraz poseł PiS Anna Cicholska.
Pomimo że fundacja zaprosiła „wszelkie organizacje opowiadające się za życiem, aby przyszły razem z transparentami ze swoimi nazwami, aby wszyscy posłowie mogli zobaczyć, jak szerokie jest spektrum sprzeciwiających się aborcji” to na demonstracji nie pojawili się działacze Młodzieży Wszechpolskiej, ONR, Ruchu Narodowego, Kukiza, lokalnych organizacji narodowych i patriotycznych, PiS i partii które z list PiS weszły do Parlamentu (Prawicy RP, Solidarnej Polski, Polski Razem), działacze organizacji i stowarzyszeń katolickich, większość mediów katolickich.
Jako jedno z nielicznych o manifestacji poinformowało Polskie Radio. W relacji korespondenta można było przeczytać:
„W środę wieczorem przed Sejmem manifestowało kilkudziesięciu obrońców życia. W ten sposób chcą skłonić polityków do zmiany prawa i wprowadzenia całkowitego zakazu przerwania ciąży. Uczestnicy demonstracji przynieśli ze sobą świece, których światło ma symbolizować nadzieję na zmianę prawa.”
Trzymane przez uczestników manifestacji zapalone świece miały symbolizować nie tylko nadzieję na zmianę prawa, ale przede wszystkim oczekiwanie na dzieci mające dopiero się narodzić, a także te, które zginęły z rąk aborterów.
- Dzieci nienarodzone, to są normalni ludzie i nie wolno ich zabijać - tłumaczyli zebrani. Ksiądz Ryszard Halwa z fundacji SOS Obrony Poczętego Życia w rozmowie z IAR przypomniał, że każdy lekarz jest zobowiązany bronić życia dziecka i matki. - Chcemy tylko, żeby konsekwentnie wprowadzić takie prawo – dodał.
Głos zabrał również autor niniejszego tekstu. W swoim przemówieniu do zebranych przypomniał, że dziś w Polsce można bezkarnie mordować dzieci w trzech wypadkach. Kiedy lekarz uzna, że życie nienarodzonego dziecka może zagrażać życiu lub zdrowiu matki. W takim wypadku dziecko można zamordować bez względu na jego wiek. Praktyka wskazuje, że takie wypadki prawie się nie zdarzają. Słowem kluczowym jest subiektywne uznanie lekarza. Po drugie można zamordować dziecko, kiedy lekarz podejrzewa, że dziecko może być niepełnosprawne. Takie dziecko można zabić do chwili, gdy mogłoby samodzielnie przeżyć poza organizmem matki. Sekcje zwłok zamordowanych dzieci wskazują, że ofiarami takich eugenicznych aborcji bardzo często padają dzieci całkowicie zdrowe. Warto też wspomnieć o tym, że uszkodzenia płodu są niezwykle częste w wypadku zapłodnień in vitro. Słowem kluczowym w aborcji eugenicznej jest podejrzenie niepełnosprawności.
Trzeci wypadek zachodzi w wypadku uzasadnionego podejrzenia, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. Dziecko rodziców, których podejrzewa się o złamanie przepisów można zabić do chwili, gdy osiągnie wiek 12 tygodni. Złamaniem przepisów jest wypadek, gdy np. prawie piętnastoletni chłopak dokona zapłodnienia osiemnastoletniej dziewczyny przy entuzjastycznej postawie obu stron.
Przypominając historię sporu o aborcję, zwróciłem uwagę, że pod zaborami mordowanie nienarodzonych dzieci uznawane było bez wyjątków za przestępstwo. Przepisy chroniące życie nienarodzonych dzieci obecne były też w odrodzonej Rzeczpospolitej do roku 1932.
Po zamachu majowym, kiedy Józef Piłsudski zlikwidował w Polsce demokrację i władze przekazał swoim kumplom z masonerii, ogromną kampanię na rzecz niekaralności zabijania dzieci bez żadnych ograniczeń przeprowadził główny ideolog liberalnej lewicy Tadeusz Boy-Żeleński i Irena Krzywicka z domu Goldberg (publicystka, feministka, kochanka Boya – Krzywicka żyła z swoim mężem w związku otwartym).
Sanacyjny sejm, absolutnie podległy woli Józefa Piłsudskiego, w 1932 zalegalizował aborcję artykułem 233 polskiego Kodeksu Karnego. Sanacja wprowadziła aborcję na podobnych zasadach jak współcześnie (wskazania medyczne, złamanie przepisów). Zgodnie z sanacyjnymi przepisami dzieci można było mordować do porodu.
Niezwykle szokujące jest to, że aborcyjne przepisy wprowadzone przez sanacyjną klikę były jednymi z najbardziej liberalnych w całej Europie. Dostęp do aborcji był większy tylko w ZSRR od 1920 do 1936. Głupotą jest więc to, gdy dziś katolicy oddają cześć Piłsudskiemu i sanacji.
Sanacyjne prawo aborcyjne rozszerzyli od 1943 do 1945 okupujący Polskę Niemcy. Naziści wprowadzili legalną aborcję na żądanie bez żadnych ograniczeń.
Po II wojnie światowej w okupowanej przez komunistów Polsce od 1950 mordowanie nienarodzonych dzieci było możliwe, gdy lekarze podejrzewali, że ciąża zagraża zdrowiu matki lub wynika z złamania przepisów. Komuniści rozszerzyli możliwość mordowania nienarodzonych dzieci w 1956 roku. Można było mordować dzieci z racji na trudne warunki życiowe (stwierdzenie takich warunków opierało się na deklaracjach matki). Realia były takie, że lekarze skłaniali kobiety do przeprowadzania aborcji i w wyniku cenzury nie było powszechnej świadomości tego, że aborcja to morderstwo.
Już w III RP w 1993 nastąpiło ograniczenie prawa do aborcji. Znikała możliwość mordowania dzieci z przyczyn społecznych. Dziś morderca i osoba pomagająca w dokonaniu morderstwa dziecka zabitego w nielegalnej aborcji podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. od 6 miesięcy do lat 8.
Fot. Jan Bodakowski