Holandia nie chce Ukrainy. Groźny precedens dla Polski

0
0
0
/

prawy.pl_images_nowe_stories_media_felietonisci_irfrReferendum jakie odbyło się w Holandii to sygnał, że Europa Zachodnia nie chce Ukrainy w europejskich strukturach. W sytuacji destabilizacji geopolitycznej, nie będzie też chciała pomóc Polsce. Według wstępnych wyników przeciwko umowie stowarzyszeniowej Unia Europejska - Ukraina głosowało 61 proc. Holendrów, a poparło ją 38 proc. Wynik referendum jednak nie jest wiążący ani dla Ukrainy, ani dla Unii Europejskiej. Umowa stowarzyszeniowa UE-Ukraina obowiązuje prowizorycznie i została już ratyfikowana przez pozostałe 27 krajów UE. Mimo tego głos holenderskiego społeczeństwa pokazuje stan świadomości bogatych krajów Europy Zachodniej do kwestii dalszej integracji w Unii i przyjmowania nowych państw. Nie bez wpływu na wynik pozostał trwający konflikt na wschodniej Ukrainie. Społeczeństwo europejskie boi się po prostu niestabilnego międzynarodowo i terytorialnie partnera i związanej z tym konieczności wciągnięcia instytucji unijnych do bardziej zdecydowanych i wyraźnych działań przeciw Rosji zaangażowanej w konflikt w Donbasie. Nikt tak naprawdę nie jest zainteresowany ani polityczną ani militarną pomocą dla Ukrainy traktując ją jako geopolityczny teren wpływu Rosji. Takie państwa jak Francja i Niemcy choć w deklaracjach mówią o złym Putinie, łamaniu demokracji i praw człowieka w Rosji, nie są zainteresowane by Ukraina pozbyła się ostatecznie kurateli i jej zapędów imperialnych. Ciekawe jest w jaki sposób prezydent Ukrainy Petro Poroszenko skomentował wynik referendum: - Chciałbym wszystkim przypomnieć, że prawdziwym celem organizatorów referendum nie jest umowa stowarzyszeniowa między Ukrainą i Unią Europejską. Jest to atak na jedność Europy, atak na europejskie wartości. Nie ma co się dziwić Ukraińcom czy tej części elit, która chce politycznej i gospodarczej integracji z Europą, że czują rozgoryczenie. Najpierw politycy Unii Europejskiej razem z USA podsycały wystąpienia na Majdanie prowadząc de facto do eskalacji wydarzeń zakończonych tragicznie, by teraz dosłownie zostawić Ukrainę samą sobie, rozbitą terytorialnie przez Rosję, z zabranym Krymem i rosyjskojęzyczną V kolumną, która morduje sąsiadów zza płotu w ich własnym państwie. Majdan rozpoczął się od masowych protestów Ukraińców w odpowiedzi na zawieszenie negocjacji przez prezydenta Wiktora Janukowycza w sprawie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Ludzie, którzy tam zginęli oddali właśnie za to życie. Dziś ta sama Unia Europejska głosem holenderskiego społeczeństwa odwraca się od nich plecami. Unijni urzędnicy na czele z Donaldem Tuskiem czy premierem Holandii, który wezwany na dywanik wylewa krokodyle łzy za głos własnego narodu, zapewniają, że umowa i tak jest realizowana. Jednak wynik referendum to wyraźny sygnał, że tak jak kiedyś Europa nie chciała umierać za Gdańsk, tak teraz za Donbas i Ukrainę. To groźny precedens dla Polski, która w sytuacji destabilizacji geopolitycznej państwa, nie może liczyć na zachodnią opinię publiczną, która święty spokój i dobrobyt, przedkłada ponad enigmatyczne "wartości europejskie", o których jej politycy ciągle mówią. Przeraża też brak świadomości w Polsce w reakcji na referendum w Holandii. Nasi ukrainofile bez względu na barwy partyjne wychowani na szkole Jerzego Giedroycia i jego bezwarunkowej miłości do Ukrainy dalej bujają w obłokach używając do tego pustej nowomowy unijnej i prometeizmu okraszonych zwykłą dziecięcą naiwnością. Najlepszy przykład to wywiad z prof. Aleksandrą Hnatiuk ze Studium Europy Wschodniej UW dla Newsweeka, która powiedziała: - Pytanie, jak UE będzie funkcjonowała z takim wstydem. Straciła twarz, totalna kompromitacja. Na pewno Unia Europejska się wstydzi i przejmuje, że straciła twarz, a Martin Schultz założył już wór pokutny. Znamienne, że Polacy mimo tylu doświadczeń historycznych z sojusznikami jak zwykle realizację celów polityki międzynarodowej rozpatrują za pomocą takiej właśnie emocjonalnej, romantycznej retoryki. Unia Europejska, a właściwie największe jej państwa realizują własne interesy. Ukraina nie jest im w obecnym kształcie do niczego potrzebna. Chcą status quo z Rosją i mimo, że prowadzi to do zwiększenia jej wpływów, a w przyszłości do kolejnej zapewne katastrofy europejskiej, nad Wisłą panuje dalej niewytłumaczalna wiara "we wspólne wartości europejskie". Gdy nadejdzie zawierucha dalej będziemy użalać się nad "zdradą Zachodu" i zostaniemy pozostawieni sami sobie ze swoją mityczną Ukrainą. Ireneusz Fryszkowski

Źródło: prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną