Obserwując międzynarodowe uaktywnienie grup niemieckich interesów, bo już nie chodzi tu o samego syna „Bolka” i innych eurotargowiczan, zastanawiam się, do jak bardzo totalitarnych metod posuną się jeszcze, aby „bronić demokracji” w Polsce?
Pytanie to jest o tyle zasadne, że odpowiedź na nie może zadecydować o charakterze naszego dalszego członkostwa w eurokołchozie. Czy zachowamy się jak Węgrzy i uznamy, że pies szczeka a karawana idzie dalej? Czy zachowamy godność i suwerenność? Czy też podkulimy ogony i będziemy skamłać o wybaczenie niemieckich piewców eurowolności?
Wraz z przegłosowaniem rezolucji niemającej żadnych – co stwierdziła sama Komisja Europejska, nie potrafiąc takowych wskazać – podstaw traktatowych, ingerującej w demokratycznie prowadzone procesy, po raz kolejny udowodniono, że w UE nie chodzi ani o żadną wolność, ani o żadną demokrację.
O ile zatem ktokolwiek liczył na to, że akcesja do wspólnoty uchroni Polskę przed dostaniem się w łapy Rosji, to musi zmierzyć się z myślą, iż było to równoznaczne ze skazaniem naszego kraju na łaskę i niełaskę naszych odwiecznych „przyjaciół” zza zachodniej granicy.
Jak to się mogło stać, że złożony z przedstawicieli 28 krajów członkowskich Parlament Europejski domaga się, aby decyzja sejmu będąca wyrazem woli suwerena, czyli narodu została ot tak sobie wyrzucona do kosza tylko i wyłącznie dlatego, że taka jest wola większości europejskich lewaków i liberałów głównie niemieckiej proweniencji? Na pewno nie bez udziału zdrajców legitymujących się polskimi paszportami, dla których polskość to nienormalność.
Jest ich, jak można zauważyć przysłowiowym gołym okiem, zupełnie sporo. Mogą oni działać swobodnie tylko dlatego, że obecny rząd nie zdecydował się – mimo obietnic – rozliczyć ich z ośmiu lat okradania i niszczenia państwa. Skoro wszystkie dotychczasowe ekscesy nie skończyły się prokuratorskimi zarzutami, to po co mają się ograniczać...
Rezolucja Parlamentu Europejskiego nie jest wiążąca, więc można bez większych konsekwencji przejść nad nią do porządku dziennego. Tyle że to nie rozwiąże problemu. Dopóki bowiem nie będzie solidnej kary za działanie na szkodę kraju, takich prób – większych lub mniejszych – będzie zdecydowanie więcej. Jeżeli chcemy, aby inni uszanowali naszą suwerenność, powinniśmy najpierw sami zacząć ją szanować.