Wczoraj w Parlamencie Europejskim centralnym punktem nie było wcale głosowanie rezolucji o sytuacji w Polsce, ale debata dotycząca konkluzji posiedzenia Rady Europejskiej w dniach 17-18 tego roku i wyniki szczytu UE-Turcja.
Na to posiedzenie przybył przewodniczący Rady Donald Tusk i szef Komisji Jean Claude Juncker i obydwu przedstawicielom instytucji europejskich wydawało się, że zaprezentowanie rezultatów obydwu posiedzeń zostanie przyjęte z entuzjazmem przez Parlament.
Nic bardziej błędnego, wprawdzie większość mówców zabierających głos w tej debacie doceniła zahamowanie fali imigranckiej z Turcji przez Morze Egejskie do Grecji ale ustępstwa wobec Turcji między innymi sprawa zniesienia wiz do UE od połowy tego roku, a także przyśpieszenie negocjacji akcesyjnych zostały ocenione jednoznaczne negatywnie.
Padło nawet sformułowanie, że zawarte przez UE porozumienie z Turcją w sprawie imigrantów zawiera tyle "prezentów" dla tego kraju, że można wręcz stwierdzić, że "Unia jest na łasce Erdogana".
Przypomnijmy tylko, że na tym ostatnim szczycie Unia-Turcja, przywódcy europejscy zabiegali u przywódców tureckich z jednej strony o uszczelnienie morskiej granicy z Grecją, tak aby zablokować exodus imigrantów tą drogą, z drugiej o przyjmowanie z powrotem tych imigrantów, którzy znaleźli się w UE ale nie otrzymali azylu.
Wprawdzie porozumienie z Turcją dotyczące uszczelnienia morskiej granicy z Grecją zostało już raz przez UE zawarte w listopadzie 2015 roku, ale niestety nie było realizowane, ponieważ Unia obiecała Turkom 3 mld euro na finansowanie obozów uchodźców w ciągu najbliższych 2 lat, ale przekazała do tej pory zaledwie kilkadziesiąt milionów euro.
Komisja Europejska, która dysponuje unijnym budżetem, żąda przejrzystości wydatkowania tych środków od instytucji i organizacji tureckich zajmujących się imigrantami ale jak się wydaje nie będzie to szybko możliwe.
Turcy oprócz pieniędzy (tym razem chodzi już o środki w wysokości aż 6 mld euro przy czym do roku 2018), uzyskali także od UE deklarację przyśpieszenia negocjacji dotyczących członkostwa tego kraju w UE, a także decyzję w sprawie zniesienia unijnych wiz dla swoich obywateli już od lipca tego roku.
Turcy zobowiązali się wprawdzie do przyjmowania tych imigrantów, którzy nie uzyskali azylu w krajach UE, albo tych którzy zostaną do tego kraju zawróceni przez międzynarodowe patrole na Morzu Egejskim, ale w zamian przyjmowania przez UE uchodźców wprost z obozów rozlokowanych na swoim terenie.
Te przemieszczenia mają się odbywać na zasadzie "jeden do jednego" i naprawdę przy tak ogromnej skali imigracji, trudno sobie nawet wyobrazić logistykę tego przedsięwzięcia.
Przewiezienie dziesiątek tysięcy ludzi drogą lotniczą wymagałoby ogromnych środków finansowych i odpowiedniej przeznaczonej tylko do tego celu flotylli samolotów, którą trudno będzie zorganizować.
Z kolei transporty drogą lądową, a później morską wymagają trwających dziesiątki godzin przewozów z koniecznością pilnowania przewożonych ludzi, aby zapewnić szczelność tego rodzaju przemieszczeń.
Przewodniczący Tusk poinformował wprawdzie, że Turcja wywiązuje się z tego porozumienia, że skierowano również dużą pomoc finansową dla Grecji (300 mln euro) na terenie której przebywa kilkadziesiąt tysięcy imigrantów, nie mogących się przebić do Niemiec po zamknięciu tzw. szklaku bałkańskiego, że rozpoczęła się również readmisja imigrantów do Turcji (tych którzy nie otrzymali azylu w Grecji) ale jednocześnie poinformował, że rozpoczęła się na dużą skalę imigracja przez Morze Śródziemne z Afryki do Włoch i na Maltę (ponad 20 tysięcy imigrantów przez 3 miesiące "zimowe").
Wszystko więc wskazuje na to, że za duże pieniądze i poważne ustępstwa wobec Turcji, Unia kupiła parę miesięcy spokoju jeżeli chodzi o tzw. szlak bałkański ale jednocześnie z całym impetem wraca masowa imigracja do UE przez Morze Śródziemne.
Przy czym chcąc zahamować imigrację na tym kierunku UE musiałaby wynegocjować porozumienia aż z 5 krajami Marokiem, Algierią, Tunezją, Libią i Egiptem, a to z wielu względów nie jest raczej możliwe.
I to są prawdziwe i poważne problemy UE, a nie ten podrzucony przez europosłów z Platformy czyli sytuacja wokół Trybunału Konstytucyjnego w Polsce.