Depresja dwubiegunowa 27 potakiwaczy

0
0
0
/

images_nowe_stories_media_felietonisci_pawel_janowski_aktualneWszyscy przecierają oczy ze zdumienia. Patrzą, patrzą i nie mogą zrozumieć z czego tak Grzegorz się cieszy. Oczywiście po radykalnym odnowieniu uzębienia lubi on nad wyraz często fotografować się w towarzystwie wybielonej szczęki. Jego uśmiech pewnie niedługo przejdzie do legendy, razem z jego posiadaczem, no ale dlaczego taki on zadowolony? Odpowiedź jest banalnie prosta – syndrom Platformy, to przypadek kliniczny skrajnego załamania psychicznego. Na nic tu politolodzy, dziennikarze i analitycy życia publicznego wszelkiej maści. Trzeba zainteresować odpowiednich lekarzy. Choroba afektywna dwubiegunowa określana jest jako zaburzenia afektywne dwubiegunowe, a także nazywana jest chorobą lub psychozą maniakalno-depresyjną czy cyklofrenią. Charakteryzuje się występowaniem epizodów depresji, manii lub epizodów mieszanych. Pomiędzy tymi epizodami zwykle występują okresy remisji, tj. całkowitego braku objawów lub utrzymywania się nielicznych objawów o niewielkim nasileniu. Tak mówią fachowcy. A Grzegorz dalej się cieszy, choć przedwczoraj totalnie był w totalnym dołku. Co ciekawe podobne objawy można zauważyć, choć wydaje się w innej odmianie, u kolegów i koleżanek ze Stronnictwa, kiedyś nazywanego polskim. Partia ta wzbija się na szczyty swych politycznych możliwości. Geniusz wcielony, pan Władysław, ogłosił plan naprawy w jeden dzień tego, co psuli przez osiem lat, a dokładniej 25 lat z małymi przerwami. Wincenty Witos przeciera oczy w zaświatach, Jarosław błąka się po Brukseli, a Były Pierwszy schował się w remizie. Plan Władysława dwojga nazwisk, niczym plan Marshalla, ma wydostać Polskę z zawirowań kryzysu nazywanego dla żartów konstytucyjnym. A to przecież kryzys depresyjny, wynikający z przegranych z kretesem wyborów. Tu nie trzeba żadnej komisji z podtopionego miasta, a tym bardziej rady skorumpowanych i pogubionych polityków brukselskich, tylko konsylium lekarskiego. Według Światowej Organizacji Zdrowia depresja stanowi obecnie czwarty najpoważniejszy problem zdrowotny na świecie. Dotyka około 10 procent populacji. W Polsce to poważniejszy problem, bo Koalicja Depresyjnych Partii ma poparcie ok. 30 procent. Terapeuci twierdzą, że depresja dotyka wszystkie grupy społeczne, bez względu na płeć, wiek i wykształcenie. Objawy mogą być inne u każdego pacjenta i dlatego trudno ją rozpoznać. Tu się na razie wszystko zgadza. Ale dlaczego Grzegorz i Sławomiry oraz Władysławy nie widzą tego, co wszyscy widzą? Odpowiedź jest banalnie prosta. Podstawową przyczyną błędów w zdiagnozowaniu depresji jest brak nawyku mówienia prawdy podczas wizyt u lekarza, no i niedotrzymywania obietnic wyborczych. Nie ma polityka byłego obozu rządzącego, który chociaż raz w życiu nie doświadczył obniżenia nastroju, jako skutku swych niezbyt mądrych decyzji. Jeśli samopoczucie jest złe, można mówić o smutku, jeżeli gorsze – o przygnębieniu, jeśli jest bardzo źle – to prawdopodobnie lekka depresja, a jeśli przegra się wybory na własne życzenie – to depresja majestatyczna i szczękościsk w jednym są gwarantowane. Akurat tutaj Grzegorz pasuje. Każdy dentysta to potwierdzi. Trudno radzić sobie wtedy z problemami, wstawać do pracy o normalnej porze, prowadzić normalne życie, mniej jeździć do Brukseli i przestać donosić na Polskę. Przez chwilę zawahałem się, czy nie napisać „na własną ojczyznę”, ale zrezygnowałem. Pan Grzegorz i jego załoga na kółkach mają teraz ojczyznę w Brukseli. Tam duch, gdzie kasa moja, tam ojczyzna, gdzie dowódcy mieszkają. Tak teraz w depresji pogrążeni powiadają. A przecież depresja to nie tylko smutek i przygnębienie, ale też utrata zainteresowań i radości życia. Człowiek funkcjonuje w zwolnionym rytmie, ma zaburzenia koncentracji i obniżoną samoocenę. W sposób ponury i pesymistyczny patrzy na świat, przyszłość widzi wyłącznie w czarnych barwach. Dotykają go zaburzenia snu, który jest płytki i nie daje relaksacji. Dlatego proszę kochanych rodaków, żeby nie dokuczali naszym rodzimym zdrajcom. Oni w depresji pogrążeni nie odróżniają jawy od snu, lewego od prawego i przyjaciela od wroga. Trzeba im zrobić zbiorowy test na depresję, a potem przepisać kilka kilogramów kolorowych tabletek. Będzie lepiej. Może telewizja publiczna zorganizowałaby narodowy test z depresji? Proszę też fundacje i stowarzyszenia, żeby przygarnęły towarzyszy z Platformy i Stronnictwa. Nie można zostawiać ich na łaskę i niełaskę Niemców i innych felczerów. Wykorzystają ich i porzucą, a u nas w hospicjach i tak jest zbyt mało miejsc. Pamiętajmy, ze choroba ta często „ukrywa” się za objawami somatycznymi: złym samopoczuciem fizycznym, dolegliwościami bólowymi oraz różnego rodzaju schorzeniami, zwłaszcza układu krążenia. Depresja może doprowadzić do znacznego spadku poziomu aktywności życiowej, a dla 20–30 procent chorych kończy się samobójstwem. W przypadku polityka kończy się politycznym samobójstwem. I dlatego zadaję sobie pytanie: czy nie jest już za późno? Po tym jak 27 europarlamentarzystów z uśmiechem na ustach i troską między zębami zaatakowało Polskę może być za późno. Czy to się jeszcze leczy? Czy farmakologia pomoże? A może jakaś alternatywna terapia? Trzeba otoczyć opieką polityków z objawami brukselicy dwubiegunowej. W porządku alfabetycznym, żeby nikt nie czuł się wyróżniony, są to: 1. Michał Boni, 2. Jerzy Buzek, 3. Andrzej Grzyb, 4. Krzysztof Hetman, 5. Danuta Jazłowiecka, 6. Jarosław Kalinowski, 7. Agnieszka Kozłowska-Rajewicz 8. Barbara Kudrycka, 9. Janusz Lewandowski, 10. Elżbieta Łukacijewska, 11. Jan Olbrycht, 12. Dariusz Rosati, 13. Czesław Siekierski, 14. Adam Szejnfeld, 15. Róża Thun, 16. Bogdan Zdrojewski, 17. Jarosław Wałęsa, 18. Tadeusz Zwiefka, 19. Bogusław Liberadzki, 20. Janusz Zemke, 21. Danuta Hubner, 22. Julia Pitera, 23. Krystyna Łybacka, 24. Bogdan Wenta, 25. Adam Gierek, 26. Marek Plura, 27. Lidia Geringer de Oedenberg. Proszę spojrzeć - nawet Wenta, były trener reprezentacji Polski w piłce ręcznej, załamał się po przegranym meczu, a może bardziej po tym, jak obejrzał reklamówkę szczypiornistów wspierających polskich patriotów. To było już ponad jego siły. Chłopak nie dał rady. Niektórzy mówią, że Platforma i Stronnictwo lokalnych kacyków i towarzyszy broni mogą już liczyć tylko na głosy mniejszości niemieckiej. Pewnie terapeuci, jako bardzo wrażliwi ludzie też ich poprą, oraz anonimowi wolontariusze z mniej widocznych stanowisk urzędniczych. Wszelkie poradniki psychologiczne informują, że zaburzenia depresyjne najczęściej występują u osób powyżej 50. roku życia. No, może mają trochę racji, ale tylko trochę. Bo wśród 27 wspaniałych młodziankowie też się znaleźli. To jednak wiąże się z innymi symptomami, a są to m.in. z utratą dotychczasowych ról życiowych, np. przejściem na wczesną, niezaplanowaną emeryturę i pogorszeniem sytuacji finansowej, obniżeniem sprawności fizycznej oraz samotnością polityczną. Wszystko, jak w podręczniku. Co prawda niezwykle ważne w depresji są czynniki genetyczne, które nie są odpowiedzialne za jej rozwój, ale predestynują do łatwiejszego popadania w dołek. Stąd też obecność na liście 27 pogubionych niektórych młodych polityków, kontynuujących tradycje rodzinne, nie dziwi. Ludzie, których członkowie rodzin donosili, z dużym prawdopodobieństwem również są zagrożeni wystąpieniem tej choroby. Inne czynniki wpływające na rozwój depresji to nasilający się stres oraz klimat. A przecież klimat mamy w Polsce łagodny, więc w czym problem? To z pewnością zbyt długie przebywanie w Brukseli, która przez króla całego świata Donalda I, uważana jest przez raj, a przez jego giermków za dom prawie. Tam wiatr od Morza Północnego i nieustanne przebywanie w kazamatach urzędów, w niekończących się kolejkach do dawców kasy i przywilejów, wykańczają potakiwaczy. Oni wciąż na kolanach lub z twarzą u stóp. Biedni są. Nie dają już rady. A wiemy, że nie można lekceważyć depresji. To choroba ciężka i przewlekła, mająca tendencję do nawrotów. Sama nie ustąpi. Co widać na przykładzie pana Andrzeja, sędziego nieomylnego. Przypadłość ta wymaga indywidualnie dobranej, długotrwałej (co najmniej 4-miesięcznej, a w jego przypadku do grudnia 2016) i systematycznie prowadzonej terapii farmakologicznej. Niektórzy lekarze mówią, że terapia powinna trwać 8 lub 12 lat w zależności od zaszłości i głębokości wyznań nagranych u „Sowy i Przyjaciół”. Poprawę można zauważyć dopiero po wielu latach, a u osób starszych nawet więcej niż wielu. Bardzo ważne jest wspomożenie farmakoterapii dodatkowymi działaniami, np. współpracą z psychoterapeutą i bliskimi. Konieczne też jest rozliczenie się z fiskusem, wpisanie do zeznań podatkowych wszystkich zegarków, samochodów, willi, kont w Panamie i na Kajmanach oraz wszelkich dobrych uczynków. Odpowiednio przygotowana rodzina powinna wspierać chorego, ponieważ jej rola w leczeniu jest nieoceniona. Jeżeli ktoś nie ma rodziny, albo porzucił ją dla kochanki lub kochanka, to można zorganizować rodzinę zastępczą. Taka Nowoczesną na przykład. Ponieważ złe stosunki rodzinne mogą nie tylko nasilać występowanie zaburzeń, ale też obniżać skuteczność terapii. A tego byśmy nie chcieli. W leczeniu depresji sezonowych, związanych z brakiem światła słonecznego i dostępem do urzędów państwowych, dodatkowo wykorzystuje się też fototerapię i inne metody stymulujące pracę mózgu. Jak ktoś go jeszcze ma. Tak więc panie i panowie z Platformy, Stronnictwa i innych zaprzyjaźnionych i zdezorientowanych, czas na wizytę u najbliższego lekarza. Czas na pogłębione konsultacje. Cały naród martwi się o wasze zdrowie, wszyscy chcą waszego dobra. Proszę, nie wstydźcie się, jeszcze nie jest za późno. Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu „Tygodnika Solidarność”

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną