Po raz kolejny rozgorzała narodowa dyskusja o ustawie aborcyjnej. Dywagujemy, co jest ważniejsze: życie kobiety-matki i jej komfort, czy życie dziecka i jego jakość. A tym wszystkim rozmowom przysłuchują się dzieci…
Dzieci słuchają rodziców
Niepokojące są wypowiedzi matek i ojców, którzy wychowując własne potomstwo, głośno i jawnie popierają aborcję. Co mogą pomyśleć ich dzieci? Otóż to, że ich rodzice żałują, iż się urodziły. Dowiadują się, że ich rodzice są w stanie podjąć decyzję o zabiciu ich jeszcze nienarodzonego rodzeństwa, a także to, że popierają zabijanie nienarodzonych dzieci przez innych. W ten sposób tracą poczucie bezpieczeństwa. Okazuje się, że są zależne od swoich rodziców-potencjalnych oprawców, a zarazem rodziców-łaskawców.
Natomiast matki, ojcowie, którzy bronią życia nienarodzonego lub po prostu są przeciw zabijaniu nienarodzonych, przekazują swoim dzieciom komunikat, że są one chciane i że nigdy nie żałowali decyzji, że się urodziły.
Niechciane potomstwo
Jak mogą czuć się dzieci kobiety, która publicznie przyznała, że żałuje, iż nie dokonała aborcji? Jak może czuć się dziecko matki, która domaga się od państwa wysokich odszkodowań za to, że nie mogła jej dokonać? Jakie skutki wywoła w dzieciach wpis jednej z blogerek, która ma troje dzieci, w tym jedno z Zespołem Downa, apelujący w imieniu „skazanych na życie” o prawo do aborcji? Jak mają czuć się dzieci, gdy słyszą, że pierwsze damy narodu polskiego wzywają do zaprzestania batalii o nienarodzonych? One, kobiety – matki, które powinny stać na straży, by wszystkie polskie dzieci były bezpieczne, wołają, że nie chcą w Polsce dzieci niepełnosprawnych i poczętych z gwałtu.
Potrzebne nowe badania
Stosunkowo od niedawna mówi się i bada syndrom poaborcyjny oraz wpływ aborcji na otoczenie społeczne osób, które jej dokonały. Coraz częściej też mówi się o syndromie „ocaleńca”, czyli osoby, która przed aborcją została ocalona, jednak nadal jest to temat mało znany. W tym kontekście psychologowie i psychiatrzy szeroko opisują daleko idące skutki aborcji, które dotykają nie tylko kobietę-matkę, ale ojca zabitego dziecka oraz jego bliskich i otoczenia. Bo katami są nie tylko ci, którzy zbrodni dokonują, ale również ci, którzy ją zlecają i popierają. Natomiast nie ma jeszcze badań opisujących i analizujących wpływ proaborcyjnych postaw rodziców na ich dzieci.
Pozwólmy żyć!
W polskich domach dziecka nie ma dzieci niechcianych. Są dzieci uwięzione przez system. W kraju nad Wisłą jest więcej par oczekujących na adopcję dziecka, niż dzieci, które można zaadoptować. A dzieci chore, niepełnosprawne i cierpiące również znajdują rodziny. I jeśli rzadziej miejsce dla nich jest w polskich rodzinach, to tylko dlatego, że warunki finansowe nie pozwalają małżeństwom na decyzję o adopcji chorego dziecka. Takie warunki są poza granicami naszego kraju i tam, polskie chore dzieci odnajdują swoich rodziców.
Nie rozumiem pseudo-altruistycznej postawy mającej na celu ratowanie innych przed „losem ich życia”. Oczywiście w rozrachunku ekonomicznym korzystniejsze jest wydanie wyroku śmierci na chore lub niechciane przez matkę biologiczną dziecko, niż na przykład wieloletnie wspieranie przez państwo rodziców w wychowaniu niepełnosprawnych dzieci. Ale czy życie ludzkie powinno podlegać polityczno-finansowym kalkulacjom?