Czy Tusk porzuci PSL?
Gdyby dziś bukmacherzy przyjmowali zakłady na zmianę koalicjanta Platformy, bądź przedterminowe wybory, prawdopodobieństwo zarobienia byłoby wyższe niż jeszcze kilka tygodni temu.
Niedawne spory na posiedzeniu klubu parlamentarnego PO z udziałem premiera Tuska, mogą być początkiem końca jedności tej formacji. Konsekwencja, z jaką lider Platformy dąży do wprowadzenia lewackich norm obyczajowych na polskim gruncie nie odpowiada, bowiem wszystkim posłom i senatorom PO.
Sprawa jest bardzo czytelna. Legalizacja związków partnerskich, w wersji liberalnej autorstwa posła Dunina, to nic innego jak otwarcie furtki do legalizacji „małżeństw” osób tej samej płci.
W obecnym kształcie Tusk, dla takiego kierunku, nie znajdzie dwustu szabel wśród swoich. Bo Platforma, powstała ponad dekadę temu, miała i wyraźny rys konserwatywno-liberalny. Budowana była, jako alternatywa zarówno dla AWS, jak i UW, a w opozycji do SLD. Przyciągnęła do siebie wielu polityków, którzy od początku zarysowanego w Polsce podziału na osi lewica-prawica, plasowali się bliżej tej drugiej flanki.
Wielu z nich, tak jak Jan Maria Rokita, czy nieżyjący Maciej Płażyński, zostało, co prawda brutalnie potraktowanych przez dążącego do jednoosobowego przywództwa Donalda Tuska. Ale do dziś ostały się konserwatywne resztki, z posłem, a do niedawna ministrem Gowinem, na czele.
To ta grupa, wsparta niezdeklarowanymi konserwatywnymi-liberałami, to wciąż 30-40 parlamentarzystów PO, którzy w sprawach obyczajowych nie godzą się na rewolucję. Dowiodło tego nie tak oddalone w czasie głosowanie nad związkami partnerskimi. Owi konserwatyści z Platformy stanęli po tej samej stronie, co posłowie PiS, Solidarnej Polski, czy PSL.
Jeśli prawdą są krążące pogłoski o dwóch alternatywnych scenariuszach na niedaleką przyszłość w głowie premiera Tuska, to za sprawą konsekwentnej postawy posłów wokół Gowina możemy mieć albo zmianę koalicyjnego partnera PO, albo przedterminowe wybory.
W pierwszym przypadku mielibyśmy scenariusz, w którym za wyłamanie się z dyscypliny klubowej w głosowaniu nad parazwiązkami konserwatywne skrzydło w Platformie zostałoby wyrzucone z partii, bądź zmuszone do jej opuszczenia. Koalicja rządowa straciłaby większość w Sejmie. Przed Tuskiem stanęłoby zadanie, albo przeciągnięcia z więdnącego Ruchu Palikota takiej liczby posłów, która odpowiadałaby ubytkowi z własnych szeregów. Albo porzucenia PSL i przy mniejszych „łowach” od Palikota, zamiany ludowców na SLD. Idylla PSL, partyjnego biuro pracy dla rodzin i znajomych, miałaby się zakończyć.
W drugim scenariuszu, wobec narastającego niezadowolenia i spadku notowań rządu i Platformy, Tusk mógłby zdecydować się na przedterminowe wybory. Dokonać interwencji przy konstruowaniu list. Osłabić skrzydło konserwatywne, a zarazem niegodzące się na koalicję z Millerem i po nowym rozdaniu pójść w kierunku koalicji historycznego kompromisu PO-SLD.
Co zrobi Tusk? Trwanie w obecnym kształcie to prosta droga do powtórzeni błędu nie poddania się wcześniejszej weryfikacji, którą znamy z czasów AWS Krzaklewskiego i SLD – nomem omen – Millera.
Przed Tuskiem trudne dni i tygodnie. Partia trzeszczy. Wewnętrzna opozycja, nie tylko ta prawicowa, podnosi głowę. Swoje rachunki do wyrównania z Tuskiem ma Schetyna. A pewnie i sam prezydent Komorowski.
Z wielu kryzysów po 2005 roku Donald Tusk wychodził obronną ręką. Pomogła intuicja, doradcy i słabość przeciwników w PO i po za partią. Ale dobra passa nie trwa wiecznie. Czy tym razem „układ zamknięty” dokona podmiany Tuska na inne figuranta? By żyło się lepiej ……. Wybranym.
Wanda Grudzień
fot. Dominik Różański/prawy.pl
Źródło: prawy.pl