Czy bazy NATO obronią nas przed Nocnymi Wilkami?
Ciężko bowiem nazwać choćby istniejącym w teorii państwo, które dysponując siłami policyjnymi, żandarmerią wojskową czy armią, musi obawiać się o swoje bezpieczeństwo ze względu na grupę motocyklistów. Każdy z Rosjan, który przekroczy granicę Polski, standardowo musiałby być także poddawany kontroli przez odpowiednie służby – skoro więc nawet taka grupa nie byłaby w stanie zostać odpowiednio „przefiltrowana”, to na porządku dziennym staje pytanie, jakimi realnie „mocami przerobowymi” dysponują nasze służby graniczne. Jeśli niewielkimi, to znaczy, że wśród osób wpuszczanych choćby przez granicę ukraińską może bez problemu znaleźć się garstka ekstremistów dowolnego autoramentu i nic na to nie możemy poradzić. Tego typu uzasadnienia stanowią więc zachętę do naruszania bezpieczeństwa państwa polskiego dla wszystkich tych, którzy rzeczywiście mają tego rodzaju plany.
Najprawdopodobniej chodzi jednak o kolejną manifestację geopolitycznej orientacji Warszawy. Odkąd nasz kraj nieoficjalnie zmienił nazwę na „Wschodnią Flankę NATO”, Rosja nieustannie prowokuje Stany Zjednoczone i Sojusz Północnoatlantycki swoim położeniem geograficznym w pobliżu amerykańskich okrętów wojennych. Takiej zniewagi nie mógł Moskalom przepuścić minister Macierewicz, który przedstawił oficjalną wykładnię wydarzeń na Bałtyku:
„Nie możemy tego inaczej traktować, niż jako prowokację i jako jeszcze jeden przejaw agresywnych zamiarów wobec NATO, wobec USA, wobec Polski tych, których właścicielami są te samoloty. Nie ma co do tego wątpliwości” – komentował szef MON. Bogu dzięki, że w przedstawionej klasyfikacji Polska znalazła się u ministra Macierewicza na podium, zajmując zaszczytne trzecie miejsce po NATO i USA w hierarchii priorytetów. Wątpliwości budzi jedynie pierwsza pozycja, bo nie wiadomo nic o równie gwałtownej reakcji takich państw NATO jak Portugalia czy Albania, które przecież powinny czuć się równie zagrożone. Z kolei minister Macierewicz rolę rzecznika całego Sojuszu pełni raczej samozwańczo, co prowadzi do wniosku, iż „Wschodnia Flanka NATO” to jak najbardziej zasłużona nazwa dla byłej państwowości polskiej.
Wracając do Nocnych Wilków, to stopień zagrożenia, jaki stwarzają dla naszego państwa, każe stawiać pod znakiem zapytania funkcjonalność „stałych rotacyjnych” zgrupowań Sojuszu. Jeśli ma być tak źle, jak głosi oficjalna rządowa propaganda, to tego typu gwarancje bezpieczeństwa mogą okazać się niewystarczające. Kto wie, czy jedynym sposobem na uzyskanie twardej infrastruktury NATO-wskiej, czyli amerykańskiej, nie będzie oficjalne skierowanie prośby do rządu w Waszyngtonie o przyłączenie Polski jako 51. stanu w skład USA. Po tak ostentacyjnej demonstracji bezbronności, chyba nie pozostało nam już nic innego?
Źródło: prawy.pl