Komisja Europejska, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, zaproponowała reformę systemu kwot migracyjnych polegającą na nakładaniu na kraje, które odmówią przyjęcia imigrantów, dotkliwych kar finansowych. Zgodnie z przyjętymi założeniami, za każdego nieprzyjętego imigranta kraj członkowski zapłaci 250 tys. euro.
Utrzymane mają zostać podstawowe regulacje z Dublina, wymagające od uchodźców ubiegania się o azyl w kraju, do którego przybywają. Jednakże przewidziano także znaczące zmiany, w tym plany pomocy krajom otrzymującym „nieproporcjonalne liczby” wniosków o udzielenie azylu.
Wprawdzie kwota zasądzanych kar we wspomnianej wysokości może jeszcze ulec zmianie, jednakże jej wprowadzenie jest już w zasadzie pewne. Opt out od tego posiadać będą jedynie Wielka Brytania i Irlandia, przy czym brytyjski rząd już zapowiedział, że w tym mechanizmie udziału mieć nie zamierza.
- Po prostu nie ma innej drogi. Kiedy tylko kraj członkowski jest przytłaczany, musi być solidarność i uczciwy podział odpowiedzialności w obrębie Unii Europejskiej – oświadczył wiceszef KE Frans Timmermans, zapominając najwyraźniej, że odpowiedzialność za kryzys uchodźczy ciąży bezpośrednio na Niemczech, a konkretnie na kanclerz Angeli Merkel, która zaprosiła muzułmańskich imigrantów do Europy. Timmermans nie wyjaśnił przy tym, dlaczego cała UE ma płacić za błędy niemieckiej polityki.
Polska reprezentowana przez ówczesną premier Ewę Kopacz zgodziła się na przyjęcie 7 tys. imigrantów, co oznacza, że jeżeli teraz wycofa się z tego zobowiązania zapłaci bagatela 1,75 mld euro kary, jeżeli oczywiście wspomniane wyżej propozycje zostaną przyjęte. Nasz kraj ma czwartą co do wysokości narzuconą kwotę migracyjną.
Pieniądze z kar nałożonych na kraje odmawiające przyjęcia islamistów mają zostać przeznaczone na potrzeby takich państw jak Włochy czy Grecja, które obecnie są pierwszym celem muzułmańskich imigrantów.
Źródło: BBC