
Polscy kierowcy, przyłapani na zbyt szybkiej jeździe, tłumaczą, że "zapomnieli" prawa jazdy, więc policja nie może go odebrać. Czy to skuteczne? Nowe zjawisko na polskich drogach analizuje "Dziennik".
Zgodnie z przepisami, za brak prawa jazdy w momencie kontroli drogowej grozi 50 złotych mandatu. Najwyższy mandat za przekroczenie prędkości wynosi z kolei 500 złotych. Teoretycznie więc powinno się to skończyć mandatem w wysokości 55o złotych.
Policja ma jednoznaczne zdanie na ten temat.
- Funkcjonariusz, który zatrzymał kierowcę za przekroczenie dozwolonej prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym, ma bezwzględny obowiązek zatrzymania jego prawa jazdy - mówi dziennik.pl inspektor Marek Konkolewski z Wydziału Ruchu Drogowego KGP. Dodaje, że w takim wypadku kierowca dostaje pokwitowanie, które uprawnia go do kierowania pojazdem jeszcze przez dobę - by mógł np. dojechać do domu.
Konkolewski twierdzi, że w takiej sytuacji, policjant musi obowiązkowo zawiadomić starostę o zatrzymaniu prawa jazdy a kierowca powinien dobrowolnie oddać dokument.
Jednak Tomasz Parol z portalu anuluj-mandat.pl twierdzi w rozmowie z dziennik.pl, że każda taka sprawa musi znaleźć się w sądzie, bo urządzenia pomiarowe są niewiarygodne. Jego zdaniem, starosta nie ma prawa potwierdzić zatrzymania prawa jazdy, jeśli fizycznie go nie dostanie.
Więcej w "Dzienniku" i na stronie dziennik.pl