Prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński, który już od dawna z niezależnego sędziego stał się rasowym politykiem, z coraz większą determinacją realizuje francuskie powiedzenie „po mnie choćby potop”.
Wcześniejsze jego wystąpienia koncentrowały się wokół TK, czasami tylko atakował ministrów rządu premier Beaty Szydło ale wczoraj ujawnieniem listu jaki skierował do niego minister finansów Paweł Szałamacha, najwyraźniej chce zaszkodzić polskiej gospodarce i naszym finansom publicznym.
W dniu 2 maja minister finansów w duchu odpowiedzialności za gospodarkę i stan finansów publicznych poinformował prezesa Rzeplińskiego, że 13 maja tym razem agencja Moodys, będzie publikowała rating dotyczący wiarygodności kredytowej naszego kraju i poprosił o rozważenie powstrzymania przez szefa TK z wypowiedziami które mogłyby podnieść temperaturę sporu wokół tej instytucji.
Przypomniał, że w styczniu tego roku inna agencja ratingowa S&P zdecydowała się na obniżenie ratingu Polski i uzasadniła to tylko przyczynami politycznymi w tym w szczególności sytuacją wokół TK.
Zwrócił także uwagę na fakt, że niekorzystne decyzje agencji ratingowych kosztują zarówno budżety krajów których dotyczą (najczęściej rosną koszty obsługi długu publicznego), przedsiębiorców (droższe pożyczanie), wreszcie zwykłych ludzi bo z reguły doprowadzają do dewaluacji waluty krajowej.
Prezes Rzepliński mimo tego, że zdawał sobie sprawę z poufności tej prośby zdecydował się list ministra finansów ujawnić mediom ponoć tylko dlatego, że minister nie mógł się z nim natychmiast spotkać.
Przypomnijmy tylko, że w styczniu Standard& Poor’s obniżyła ocenę ratingową Polski z A- do BBB+ dla długoterminowych zobowiązań w walutach obcych oraz z A do A-1 dla zobowiązań długoterminowych w walucie krajowej i z A- do A-2 dla zobowiązań krótkoterminowych w walucie krajowej.
Co wtedy wydawało się zaskakujące, S&P w swoim raporcie nie zmieniła ocen Polski w żadnym z kluczowych kryteriów oceny ratingowej stosowanych według swojej metodologii w stosunku do raportu z sierpnia 2015 roku.
Podtrzymała więc neutralną ocenę uwarunkowań instytucjonalnych, polityki fiskalnej, sytuacji makroekonomicznej, otoczenia zewnętrznego oraz podkreśliła jako silny punkt politykę monetarną.
Zdaniem agencji stabilna ma być sytuacja budżetowa i zadłużenie, które w relacji do PKB ma pozostawać w przedziale od 51,7 do 52% PKB (a więc znacznie poniżej 60% PKB będącego jednym z tzw. kryteriów fiskalnych z Maastricht), ujemny bilans obrotów bieżących ma pozostawać w bezpiecznych granicach 1,3-1,8% PKB (przyjmuje się, że zagrożenia mogą się pojawiać wtedy kiedy ten wskaźnik przekracza 5% PKB), bezrobocie ma spaść do 7,7% w roku 2019, udział inwestycji w PKB ma wzrosnąć z 20,7% w 2016 roku do 21,6% w roku 2019, wreszcie eksport ma rosnąć z 48,9% do 49,9% PKB, a bezpośrednie inwestycje zagraniczne mają się utrzymywać na poziomie 1,2% PKB.
Co więc było przyczyną obniżenia ratingu skoro ani stan gospodarki, ani polityka fiskalna, ani wreszcie polityka monetarna?
Otóż zdaniem agencji jedyną taką przyczyną są zmiany polityczne w Polsce w szczególności sytuacja wokół TK, choć zarówno w grudniu poprzedniego roku jaki w styczniu w rozmowach prowadzonych w ministerstwie finansów jej przedstawiciele nie zgłaszali żadnych zastrzeżeń w tym zakresie.
Niestety podobnie może być z ratingiem Moodys i minister finansów kierując się odpowiedzialnością za państwo słusznie zwrócił się do Prezesa TK aby swymi publicznymi wypowiedziami przez najbliższe 9 dni, nie podgrzewał sporu wokół tej instytucji i nie stwarzał pretekstu do takiej jej decyzji.
Przypomnijmy, że w niedawnej aktualizacji programu konwergencji przesłanej przez polski rząd do Komisji Europejskiej, pokazano przy pomocy twardych danych makroekonomicznych jak mocne są fundamenty polskiej gospodarki, a przemyślana polityka jej pobudzania, spowoduje, że po raz pierwszy od roku 2008, wzrost PKB w 2019 roku przekroczy 4%.
Zresztą przyspieszenie wzrostu gospodarczego w Polsce z 3,4% PKB do 3,7 PKB w tym roku przewiduje sama KE, która przedstawiła kilka dni temu optymistyczne prognozy dla naszego kraju na najbliższe lata jeżeli chodzi o wzrost gospodarczy, sytuację na rynku pracy i stan finansów publicznych.
Ujawnienie listu ministra Szałamachy przez prezesa Rzeplińskiego jest niestety realizacją francuskiego powiedzenia „po mnie choćby potop”.