Jeszcze ktoś się łudzi? Cesarzowa Angela właśnie odsłoniła karty. Bruksela ruszyła na wojnę z nieposłusznymi narodami.
Imigrantami chce zdestabilizować Unię Europejską. Może komuś wydać się to nielogiczne. Jak to? Przecież Niemcy dominują w Unii, mają kasę, służalczych urzędników, przegłosowują wszystko, co chcą i trzeba to rozbijać?
Nie rozbijać, tylko przekomponować i związać sporem katolicyzm z islamem. Tak to wszystko pozmieniać, żeby nic się nie zmieniło. Ale tylko w jednej kwestii ma być, jak dawniej. Niemcy muszą decydować o wszystkim. Bez dyskusji. Ordnung muss sein.
Nie po to Niemcy i międzynarodowi banksterzy zrujnowali Grecję, Hiszpanię, Italię, a skolonizowali gospodarczo kraje Europy Środkowo-Wschodniej, żeby teraz bawić się w teatrzyk brukselski. Czasy są trudne i decyzje trzeba podejmować szybko. Nie mają już czasu na przygotowywanie i zmiękczanie opinii publicznej przy pomocy pistoletów medialnych i ognia zaporowego kampanii dezinformacyjnych. Nie ma czasu, bo Węgrzy i Polacy przebudzili się. W tych państwach przestali rządzić targowiczanie. Coś zgrzytnęło. Dominacji germańskiej w Europie grozi wyhamowanie, a nawet cofka.
Nie po to figurant za grubą kasę pajacuje w Brukseli, żeby ktoś w Budapeszcie, Pradze, Bratysławie lub Warszawie bojkotował rozkazy. A są one jednoznaczne. Wszystko było domówione i zaplanowane kilka lat temu. Merkel zaprosiła islamistów, wszyscy Słowianie i ich sąsiedzi mieli skulić uszy po sobie i przyjmować transporty imigrantów odpowiednio „zaprojektowane” przez Niemców. Wszystko w imię miłości i sprawiedliwości. Naturalnie doskonałej i idealnej, bo niemieckiej. Doskonałej jak Volkswagen.
Jednak coś nie zagrało. Narody podnoszą się z kolan. Jak podała PAP: „Czechy odrzucają i będą odrzucać obowiązkowe kwoty rozdziału uchodźców, które ponownie zaproponowała Komisja Europejska, gdyż dzielą one Europę i nie mają sensu”. Premier czeski Bohuslav Sobotka oświadczył ponadto 4 maja 2016: „Każde państwo jest odpowiedzialne za ochronę swych granic i za prowadzenie postępowania azylowego. Na tych podstawowych zasadach opierają się obecny system azylowy Unii Europejskiej oraz strefa Schengen i dlatego konieczne jest przestrzeganie tych zasad, a także ich egzekwowanie”. Według niego stosowanie obowiązkowego systemu rozdzielania migrantów jest błędne i niejednokrotnie już podzieliło Europę. Podobne stanowisko wyrażają przedstawiciele państw grupy Wyszehradzkiej.
Dlatego rozpoczęto ostrzeliwanie „sojuszników” kwotami uchodźców. Niemcy nawiązują do swej świetlanej historii i jak przed laty zarzucają sąsiadom nietolerancję, ksenofobię i inne takie cnoty, które zawsze były im obce. Od tysiąca lat były im obce. Tylko na czas wojen i ludobójstwa były trochę bliższe. No, ale to już urok naszych bezinteresownych sąsiadów. Są tacy towarzyscy, jak Szchlezwig-Holstein w 1939 roku na Westerplatte.
Jak można było się spodziewać, po protestach Węgrów i Polaków przedstawiciele niemieckiej solidarności wrazili swe oburzenie. Przecież doskonałe rozumienie solidarności zasadza się na idealnym posłuszeństwie rozkazom Berlina. Ma ktoś inne zdanie? Niemożliwe. Nie ma innej opcji. Portret carycy Katarzyny II wiszący w gabinecie władczyni Niemiec nie jest przypadkiem. Merkel chce zarządzać Europą, jak swoimi landami. Temu służyła i służy idea wspierania regionów, które docelowo miały mieć siłę odśrodkową. Temu służy ostrzeliwanie „kwotami imigrantów”. Mają rozrywać państwa jednorodne kulturowo i narodowo, a zwłaszcza takie jak Polska.
Ktoś wątpi w ideę regionów i skuteczność funduszy celowych na te pomysły? Spójrzmy na ostatnie decyzje samorządowców z partii zdrady narodowej, jakie bezinteresowne owoce przynosi zaczepienie w finansach brukselskich. Targowiczanie na każdym poziomie władzy lokalnej i centralnej oficjalnie wypowiadają posłuszeństwo rządowi polskiemu.
Cały czas opowiadano bajki o przygranicznej współpracy, dobrosąsiedztwie, budowaniu mostów itd. Opowiadano. A przy okazji niemieckie Waffenwirtschaft po cichutku, po kryjomu czyściło teren. Niszczono polskie zakłady – stocznie, huty, kopalnie, organizowano wrogie przejęcia (przypadek Polskiego Cukru), rozbrajano granice. Dla niepoznaki wszędzie stawiano montownie i hipermarkety, ale powtarzano – Nie róbmy polityki. Budujmy drogi, budujmy stadiony, budujmy baseny, budujmy prywatne folwarki, itd. Targowiczanie markowali budowę polskiego przemysłu, polskiego dobrobytu, a w praktyce jedynie rozbudowywali swoją armię urzędników-żołnierzy, gotowych na rozkaz rozpocząć rokosz. Teraz zjednoczeni w obronie cesarzowej Merkel i jej interesów w Polsce 7 maja przemaszerują ulicami stolicy. Dołączyli do nich postkomunistyczni prawnicy, którzy składają hołdy instytucjom ulokowanym poza Polską.
Może nawet PiS-owi można byłoby na jakiś lifting pozwolić, ale realna władza miała pozostać w odpowiednich rękach. Przecież targowiczanie robili wszystko dla dobra ludzkości, szczęścia Polaków, z dobrego serca Niemców i pokoju na świecie. Przytulali mocno tak. Pan Radosław nawet taki piękny hołd berliński złożył. I pan Władysław, co się Polaków a nie Niemców bał w czasie II wojny światowej, też hołdował ile mógł. No i pana demokratę Władimira też przytulali. I Adam i Donald. I płakali w rękaw. I resetowali stosunki, resetowali historię, resetowali pamięć. W końcu wszystko zresetowali. Suwerenność zresetowali, przemysł skasowali, kulturę zresetowali. Wszyscy targowiczanie w kraju niczym innym się nie zajmowali tylko resetem. I już było prawie, prawie. Już witali się z gąską.
Wtedy coś pękło. Przegrali wybory. Nie było cudu nad urną.
A jak tak się przyjrzeć dokładniej, to biznes pod hasłem „kwota imigrantów” wygląda na lepszy interes, niż opłaty za dwutlenek węgla. Idealna piramida finansowa. Wystarczy zaprosić 1 mln imigrantów. Do wyboru: Libijczyków, Tunezyjczyków, Egipcjan, Syryjczyków, Irakijczyków, Afgańczyków, Pakistańczyków, Chińczyków albo Papuasów. Następnie po chrześcijańsku w Berlinie, konsultując się z Sorosem i przyjaciółmi, przydzielić odpowiednie kwoty krajom zwasalizowanym. Przez miesiąc lub dwa, to jest do ustalenia, czekać na odmowę poszczególnych wasali. Po przekroczeniu terminu wystawić rachunek wszystkim odmawiającym przyjęcia.
1 000 000 zł za jednego nieprzyjętego imigranta, wyselekcjonowanego przez Niemców. Niezły deal. Mają rozmach Germańce! Wszyscy w Europie zbaranieli. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości dlaczego król Europy dostał taką fajną fuchę?
Ale jakie to wszystko przewidywalne. Niemcy po raz kolejny pokazują, że niczego nie rozumieją. Władza i kasa są ich bożkami. Niestety ich arogancja i krótkowzroczność znowu stają się niebezpieczne dla całej Europy. Znowu.
Nadzieja w Polsce, Czechach, Słowacji, Węgrzech i innych narodach, które nie są na tyle zwasalizowane, by bezkrytycznie wykonywać rozkazy z Berlina. Nasze narody mają odwagę bronić suwerenności i własnych interesów. Przez lata byliśmy niszczeni i wykorzystywani przez komunistów i postkomunistów. Jesteśmy zaprawieni w walce. Teraz nadszedł czas obrony przed lewackimi barbarzyńcami z Brukseli i Berlina. Trzeba bronić Europy przed ich pazernością, przed ich egoizmem i brakiem poszanowania wolności narodów.
Pociskami Niemców są islamscy imigranci, szantaż gospodarczy, zniewolenie finansowe i propaganda niemieckich gazet polskojęzycznych. Atak Niemców już się rozpoczął. I Niemcy znowu się przeliczą. Bo Polacy dadzą radę. Dadzą radę Węgrzy, Czesi i Słowacy. Inne narody też się wybudzą. Niemcy przestrzelili. 1 mln za uchodźcę! To dopiero był strzał marzenie. Lepiej zadziałało na samoświadomość narodów niż setki argumentów i ostrzeżeń o zagrożeniu islamem. Oby tak dalej pani Merkel. Oby tak dalej panie Soros. Oby tak dalej panie Juncker. Oby tak dalej panie Tusk. Zbliża się piękna katastrofa. Katastrofa waszego brukselskiego projektu. Oby jak najszybciej.
Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu „Tygodnika Solidarność”